niedziela, 9 października 2016

* Czasem lepiej jest zniknąć, czasem lepiej jest nie być, rozumiesz?

Kwiecień 2018
Ten dzień nie powinien wydarzyć się nigdy. Nawet w najgorszych snach, nie była w stanie wyobrazić sobie tego, co wydarzyło się dzisiaj. Siedziała na krzesełku i czekała. Czekała, by powiedzieć mu, że go kocha. By powiedzieć mu, że zawsze był tym jedynym. By powiedzieć mu, że tylko jego chce. By powiedzieć mu, że nigdy nie wybaczy sobie tego, w jaki sposób go potraktowała. Tyle rzeczy chciała mu jeszcze powiedzieć. Chciała znów obudzić się w jego silnych ramionach i zostać w nich na zawsze. Tym razem nie chciała wychodzić. Tym razem nie miała zamiaru odejść. Tym razem była pewna, czego wreszcie chce. Chciała jego i nikogo więcej. Chciała zdążyć powiedzieć mu, że go kocha. Że cała ich przeszłość nie ma znaczenia, że ją nie obchodzi czyim synem jest.  Że tylko jego. Że już na zawsze. Wtedy, gdy zebrała w sobie odwagę na te parę słów, podszedł do niej ostatni człowiek, jakiego chciała widzieć w tej chwili.
-Pani Włodarczyk? – zapytał, a ona pokiwała tylko głową, głośno połykając ślinę. – Pani mąż ... - nie słyszała już nic więcej. Nie chciała słyszeć. Bo to, co usłyszała, nijak miało się do jej zamiaru powiedzenia mu wszystkiego. Patrząc na śpiącego synka przed oczami stanął jej ich pierwszy dzień. Dzień, który również nigdy nie powinien się był wydarzyć....

Znikając kilka miesięcy temu wiedziała, że nigdy więcej nie wróci do tego miejsca. Wiedziała, że prócz ojca, tego który ją spłodził, nie miała na świecie nikogo więcej. Melania Jadwiga Włodarczyk była najzupełniej w świecie sama. Nie kontaktowała się z nikim, nie odbierała telefonów i nie odpisywała na sms. Umarła. Umarła, by umieć żyć. Czasem tylko krótkie wiadomości od Tylki pozwalały jej uwierzyć, że kiedyś będzie mogła choć na chwilę ich jeszcze zobaczyć. Że kiedyś przeszłość przestanie boleć. 

-... Nie możemy na razie wybudzić go ze śpiączki, musimy poczekać, aż sam będzie chciał podjąć akcję oddechową. - wyłapywała pojedyncze słowa z ust lekarza i patrzyła na wszystkich tych, którzy kiedyś byli dla niej najważniejsi. I wiedziała dwie rzeczy, oni kiedyś pogodzą się z przeszłością, ona nigdy. Już na zawsze pozostanie niczyja. I druga znacznie ważniejsza prawda, Przemek nigdy już się nie wybudzi... Poczuła, jak silne kamilowe ramiona obejmują ją i pozwalają się wypłakać. I już wiedziała, że jej syn podzieli jej los.. 


Opowiem ci bajkę o dziewczynce, która bardzo kochała swojego chłopca. Pewnego dnia musiała go zostawić. Tamtego dnia pękło jej serce. Tamtego dnia obiecała sobie, że tamten człowiek zapłaci za jej cierpienie. Tamtego dnia wyrzekła się siebie, by stać się silniejszą. By nikt nigdy nie mógł już jej zranić. Nie przewidziała jednak, że na jej drodze pojawi się ON zesłany jej przez Nicość. Że sama siebie skaże na największe cierpienie, jakie zna ludzkość - samotność. Jej bajka zaczęła się tak, jak każda inna. Za górami, za lasami, za siedmioma dolinami, żyła sobie ona. Ukochana córeczka swojego tatusia. Pewnego dnia straciła mamusię, która wyjechała w długą podróż, by nigdy z niej nie wrócić. Dziewczynka bardzo za nią tęskniła. Dziewczynka miała też przyjaciela, z którym dzieliła wszystkie swoje tajemnice. Był też chłopiec. Z oddzielnej bajki, który zapragnął wejść w opowieść o dziewczynce. Był zagubiony. Pewnego dnia popełnił błąd. Bawił się tam, gdzie nigdy nie powinien się znaleźć. Był też pan, który był bardzo zły na chłopca. By mu wybaczyć, chłopiec musiał skrzywdzić osóbkę, która nigdy nie powinna pojawić się w jego bajce... 
Ale przede wszystkim chciała, by jeszcze kiedyś na jej twarzy zagościł uśmiech. Dziewczynka rosła. Z czasem jej przyjaciela zastąpił chłopak o najpiękniejszych oczach na świecie. Chciała, by zawsze już bało tak, jak podczas tamtych wakacji, gdy wszyscy razem byli prawdziwie beztroscy. Poznała czym jest smak przyjaźni, miłości, bliskości. Co to znaczy być kochaną. Tak. Dziewczynka pierwszy raz w życiu kochała. Dziewczynka pokochała chłopczyka swym słabym serduszkiem. A chłopiec pokochał dziewczynkę. Aby prosić o jej rękę, musiał pokonać smoka.  Smok był bardzo silny, miał przewagę nad chłopcem, który nie umiał krzywdzić. Chłopiec przy pomocy magicznej wróżki pokonał Smoka, ale smok posiadał nadludzką moc - był nieśmiertelny. W sąsiedniej krainie żył człowiek, który słynął ze swojej dobroci. Rozdawał biednym złoto, głodnym dawał chleb, dzieci posyłał do szkoły. Kochał łąki i doliny. Stawał na najwyższym pagórku i rozkoszował się widokiem gór. Ich zapach przynosił człowiekowi spokój. Pewnego dnia jego krainę napadł ogromny Smok. Smok z bajki dziewczynki. Mężczyzna choć walczył dzielnie, nie mógł wygrać ze smokiem. Smok porwał jedynego syna człowieka, a o chłopcu nigdy już nie słyszano. Dziewczynka słysząc o krzywdach wyrządzonych przez Smoka, spakowała swój ulubiony plecak i uciekła. Uciekła, by znaleźć sposób na zabicie potwora. Na swojej drodze spotkała samotnie wędrującego chłopca. Wzięła go za rękę i od tej pory kroczyli już razem. Razem pokonywali góry i doliny. Razem stawiali czoła przeróżnym potworom. Razem pomagali słabszym. Z czasem dziewczynka oddała chłopcu swoje serduszko. Kochała go całym swoim serduszkiem, nie zapominając o pokonaniu Smoka. Wiedziała, że chłopczyk kochał ją. Tęsknił za swoim tatusiem, którego musiał zostawić w krainie słynącej z dobra i piękna. Opowiadał o swoim życiu, przygodach, które przeżywał. Płakał. A ona płakała razem z nim. Pewnego dnia dziewczynka spotkała człowieka, który znał Smoka i wiedział, jak go pokonać. Dziewczynka zgodziła mu się pomóc. Ceną za pokonanie potwora, było serduszko chłopca, którego kochała najbardziej na świecie. Smutna dziewczynka długo wahała się, co powinna zrobić. By obronić swoją krainę musiała pokonać Smoka. By chronić chłopca, musiała poświęcić siebie. Gdy nadszedł dzień walki, stanęła uzbrojona w tajną moc, którą była miłość. Uniosła swój miecz i godząc serce prawdziwego potwora, który od lat gnębił ich świat, sprowadziła na ziemię spokój. Zapłakała cicho, bo wraz ze sercem potwora jej własne przestało bić. Chłopiec powrócił do swojej krainy, ojca którego kochał. Nigdy jednak nie zapomniał dziewczynki, która by chronić jego poświęciła siebie. 


Złożyła kolorową kartkę papieru na pół i włożyła do białej koperty. Ucałowała ją. Spojrzała na śpiącego Przemka. Wciąż podłączony do przeróżnej aparatury nie odzyskał przytomności. Spojrzała na niego ostatni raz. A potem? Przebaczyła i prosiła o przebaczenie. Uspokoiła swoje sumienie, nie mając pewności, że zostanie jej to wybaczone. Nie miała tyle odwagi, co jej matka. Wiedziała, że to właśnie ona stała za tym wszystkim. Dzięki niej poznała miłość swojego życia. Miała tylko wymierzyć sprawiedliwość. Jednak nawet za to trzeba zapłacić. Karą za złamanie mu życia, było odczuwanie jego braku każdego dnia. Do ostatniego oddechu. Pamiętanie jego ciepła, jego miłości, jego bliskości. Oddechu, spokoju, bezpieczeństwa. I odeszła. Tak, jak miała to zaplanowane. Ze złamanymi skrzydłami, pękniętym sercem i oczami pustymi, jak największa otchłań świata. Odeszła, bo odejść musiała. Taka była cena za poznanie miłości swojego życia. Iście dalej przez życie bez niego.

****
I tym, o to sposobem, dobrnęliśmy do końca tej historii. 
Chciałam podziękować tym, którzy byli tu ze mną. 
Przede wszystkim ty, którzy każdym swoim słowem dodawały otuchy, a kiedy trzeba było kopały po tyłku. 
Dziękuje. 

I w tym miejscu chciałabym podziękować za obecność na wszystkich moich opowieściach. 
Ta była ostatnia. Po niej nie będzie już chyba nic. 
Całą resztę mojej "twórczości" gotowej do opublikowania, zostawię dla siebie. 
Tym samym nie pojawi się projekt, o którym wspominałam ostatnio. 
Z różnych powodów.
Moich, bo chyba potrzebuję przerwy. 
I innych. 
Różnych, już nie zależnych ode mnie. 
Zapewne od czasu do czasu pojawiać się będę u Was
i w jednym szczególnym dla mnie miejscu. 

rudap. 

niedziela, 2 października 2016

20.Umarła dwadzieścia parę lat temu. Tak, jak mój ojciec i twój również. Tamtego dnia umarliśmy wszyscy.

Maj 2012 
-Wiedziałem, że w końcu przyjdziesz. - usłyszała cichy głos mężczyzny. - Dlaczego dopiero teraz?
-Muszę wiedzieć wszystko. Muszę wiedzieć, co naprawdę wydarzyło się dwadzieścia parę lat temu. - powiedziała patrząc mu w oczy. - Bo sama nie wiem już, kim jestem. 
-Wejdź. - uśmiechnął się. - Jesteś tak do niej podobna. Tak strasznie ją przypominasz i nie chodzi mi tylko o wygląd. 
-Ja nie poświęcę życia dla miłości, panie Stefanie. - spojrzała na starszego mężczyznę. 
-Nie? - zdziwił się. - To dlaczego tutaj jesteś? 
-Bo muszę znać prawdę. Nie tą, którą powiedzieli mi rodzice, nie tą, którą znam od Kwasowskiego i nie tą, którą wcisnęłam Czaudernie. Ja muszę znać prawdę, Małgosi. 
-Wiesz, że jesteś...
-Że jestem dzieckiem, którego wszyscy szukają od dwudziestu siedmiu lat, wiem. Wiem, że Dorota przygarnęła mnie do siebie, że nie jestem w żaden sposób Włodarczykowa. Wiem, że Wojtek... że my... Wiem, że jestem dzieckiem Rafała i wiem, że Małgosia przez niego się zabiła, ale jest coś, co nie daje mi spokoju.
-Twoja matka. - dokończył za nią. - Tak, Dorota jest winna w największym stopniu, ale Rafał jest w tym wszystkim, taką samą ofiarą, jak ty i Małgosia.
-Ale, on ją przecież zostawił, a ona przez to skoczyła...
-Więc dlaczego mu pomagasz? – przerwał jej. – Dlaczego weszliście w chory układ? Dlaczego, tak bardzo chcesz się na nich zemścić?
-Zabili Małgosię. Zabili mi matkę  i odebrali ojca, który nas kochał, ale nie mógł nas znaleźć. To wiem, od Rafała. Wiem, że pisał listy, które pewnie nigdy nie doszły do niej.
-I tu zaczyna się rola twojej matki i Pawła.
-Czauderny?
-Tak. Kochał ją, ale Kwasowski wszedł między nich. Resztę już znasz. – Stefan popatrzył na dziewczynę.
-Zostaje jeszcze jedno. – Melania popatrzyła na mężczyznę – Dlaczego Małgosia skoczyła?
-Przecież już wiesz.  

13.09.2017
Siedziała w dużym parku w pobliżu kamilowego mieszkania. Oparta o ławkę z wysoko zadartymi kolanami, próbowała zebrać myśli. Nie mogła tak po prostu wejść do jego mieszkania i powiedzieć mu prawdę. Nie tak. Sama już nie wiedziała, czy tego chciała. Zbyt dużo złych rzeczy wydarzyło się w jej życiu, by tak po prostu mogła pójść i zranić jeszcze ich. Z drugiej strony chciała, by cała reszta odpowiedziała za wyrządzone jej krzywdy.
-Zawsze możesz się wycofać. - spojrzała na siadającego obok niej ojca. - Nie musisz.
-Zaczęłam, więc wypadałoby skończyć.
-Zaczynałaś od zera. - chwycił ją za rękę. - A teraz masz dziecko i kochasz. A to jest znacznie ważniejsze od wydarzeń sprzed lat. Przecież nic się nie zmieni. Zranisz ich i siebie jeszcze bardziej. Wojtek nie przestanie być twoim bratem, a Kamil nagle się nim nie stanie. Dla mnie najważniejsze, że znasz prawdę. Że wiesz, że  ją kochałem, że ona kochała mnie. Że chciałem naprawić błędy. Nie jestem święty i wiem, co zrobiłem. To jest niepodważalne. Jest Kamil, jest Renata. Nic mnie nie usprawiedliwia.
-Dlatego chce skończyć. - spojrzała na niego. - Chce, żeby Dorota powiedziała mi, że mama wyskoczyła z okna, bo dowiedziała się prawdy. Chce, żeby patrząc mi w oczy, powiedziała, że ją zabiła, tato.

Liczyła po cichu każdy stopień prowadzący do kamilowego mieszkania. Z każdym kolejnym jej pewność siebie malała i zastępowała się chęcią ucieczki. Każdy mięsień jej ciała zdawał się krzyczeć "uciekaj!", ale ona nie mogła uciec. Musiała doprowadzić pewną sprawę do końca. Musiała zobaczyć ich oczy, gdy będzie wyznawać prawdę, gdy wyśmieje się w twarz. Nacisnęła delikatnie dzwonek do drzwi, jednak słysząc kroki po drugiej stronie momentalnie zaczęła zbiegać w dół. Nie mogła tak po prostu stanąć przed nimi i powiedzieć tego, co zniszczyłoby ich wszystkich. Ona już nigdy nie zostanie naprawiona, a prawda mogła tylko więcej zniszczyć niż naprawić. Ona i tak do końca życia będzie żyła ze świadomością, że pokochała syna zabójcy swojej matki. Że przez całe swoje życie była niczyja i niczyja już zostanie. Nie mogła wrócić, nie mogła spojrzeć Przemkowi w oczy i powiedzieć, że nic się nie stało. Robert będzie jej karą i pokutą. Jej syn będzie na zawsze łączył ze sobą te dwa światy, które nigdy nie powinny były być jednym.

Patrzył, jak jego ojciec nerwowo rozgląda się po pomieszczeniu. Na dźwięk przychodzącej wiadomości podskoczył i pośpiesznie ją odczytał, i jeszcze szybciej odetchnął. Coś wyraźnie było nie tak, a fakt, że od kilku tygodni nie poznawał własnego ojca, tylko potwierdzała jego hipotezę.
-Tata, wszystko dobrze? - zapytał, gdy ojciec obrzucił nieprzyjemnym spojrzeniem ojca Przemka.
-A jak ma być? - odrzucił atak. - Wszytko jest na swoim miejscu. Niektórym znowu się tylko upiekło.
-O czym ty...
-O niczym synu. Już o niczym.

Wyszedł na balkon i zaczerpnął świeżego powietrza. Kilka miesięcy temu byłby po prostu na nią zły. Że się wycofała i nie dokończyła zadania, dzisiaj jednak czuł tylko spokój. Miał nadzieję, że kiedyś nauczy się żyć z prawdą. Jemu nie dane było poznania i patrzenia na dorastanie własnego dziecka i wiele było w tym jego winy. Miał nadzieję, że podobny los nie spotka jego wnuka. Poczuł, jak koło staje Czauderna. Unikali siebie przez lata, mimo przyjaźni ich dzieci. Na prawdę łączyło ich o wiele więcej. I to było przerażające.
-Co tu się dzieje?
-A co ma się dziać? - zaśmiał się. - Paweł, przecież wszystko jest tak, jak zawsze żeście chcieli.
-My?
-Chcieliście, żebym nigdy nie poznał swojej córki, chcieliście, żebym nigdy nie poznał prawdy. Żebym do końca życia myślał, że to ja ją zabiłem. Ale to ty otworzyłeś okno Małgosi. To by pozwoliłeś Dorocie przygarnąć Melę, to ty pozwoliłeś by ona znienawidziła siebie jeszcze bardziej. I wiesz co ci powiem? - spojrzał na mężczyznę. - Cieszę się, że mój wnuk jednak powstał z miłości, bo świadomość tego, że moja córka sypiała z twoim synem jest nie do zniesienia. Świadomość, że zasypia w jego łóżku, była tak samo zabójcza, jak fakt całej tej chorej sytuacji. I cieszę się, że moje dziecko nie dokończyło sprawy.
-O czym ty pieprzysz? - Paweł podniósł głos. - Jak? Gdzie?
-Doszliśmy z Melą do sedna prawdy. I to jest najważniejsze, że Mela zna całą prawdę. Wie, że jest moją córką i kto zabił jej matkę. I jedyny, co żałuje, że Przemek jest twoim synem i że to jego musiała pokochać moja córka. Oby kiedyś umiała z tym żyć. - pomyślał.

*****
Witajcie!
Wszystko się wyjaśniło. Nie wiem, czy ktoś się tego spodziewał, czy nie. 
Pozostał nam już tylko epilog, na który zapraszam tradycyjnie w niedzielę. 
rudap. 

niedziela, 25 września 2016

19. To jest ta prawda, która zabija nas wszystkich od lat.

Dzwonił, ale nie odbierała. Zmieniła numer telefonu. Nie wiedział, gdzie jest. Ona i ich syn. Nie zauważył, kiedy zaczęła się zmieniać. Nie zauważył, gdy podjęła decyzję o powrocie do sensu jej istnienia. Wydawało mu się, że narodziny Roberta zmieniły wszystko. Niestety, nawet to Melanii Włodarczyk się nie zmieniło. Uśpiła wszystkich, zadając po kolei decydujące ciosy. Siedzieli wszyscy u Kamila. Brakowało tylko Wojciecha, ale on wiecznie był nieobecny. Usłyszał trzaśnięcie drzwiami i zobaczył wściekłego Wojciecha. 
-Kurwa. Zrezygnowali z kontraktu. - rzucił torbą o podłogę, a Matylda chwyciła się za powiększający się brzuch. - Bez powodu. Ponoć dowiedzieli się, że grałem. - usiadł na pobliskim krześle, podrywając się nagle. - Że gram. Że mam długi. 
-Uspokój się stary, to pewnie pomyłka. - Kamil podszedł do przyjaciela i poklepał po ramieniu. - Mamy sierpień. Niektóre kluby nie mają jeszcze pełnych składów. 
-Ale to był Halkbank. - krzyknął. - Rozumiesz? To była moja szansa! 
-Może wystarczy wszystko wyjaśnić. - odezwała się nieśmiało Asia. - Przecież nie grasz, masz zaświadczenie o leczeniu, my możemy poświadczyć. 
-To nic nie da. - spojrzał na dziewczynę. - Ten, kto rozsiał plotki, wiedział, co robi. 

Upił łyk kolejnego piwa. Patrzył na przyjaciela, na Przemka i dziewczyny. Wszystkich martwiło to samo. Nikt nie mówił tego głośno, ale nagłe zniknięcie Melki nie wróżyło niczego dobrego. To było zupełnie w jej stylu. Nie zniknęła pierwszy raz, ale wiedział, że tym razem coś musiało ją do tego zmusić. Była dziwna już wtedy, gdy rozmawiał z nią ostatni raz. Była dziwna, prosząc by zapomnieli o wszystkim, co kiedykolwiek było złe. A potem spakowała się i wyszła. Najbardziej żal było mu Przemka. 
-Wyjeżdżam. - odezwał się Czauderna. - Dostałem propozycje z Olsztyna.
-Moment... - odezwała się milcząca do tej pory Matylda. - Ty zostajesz, a ty wyjeżdżasz. Ona zniknęła, a wy jesteście bliscy rozwodu.
-Tylka... - Asia spojrzała na męża. - To, że mamy problemy, nie znaczy, że się rozwodzimy. Po prostu musimy pewne sprawy sobie ułożyć.
-Jakie? - zapytał Wojtek. - Kiedy my wreszcie zaczniemy mówić prawdę?
-Chcesz prawdy? - Kamil popatrzył na przyjaciela. - Melka wyjechała przeze mnie. Bo ją kocham i nie mogę przestać. I ona mnie też. Ale jest jeszcze coś. Coś, co nie daje spać po nocach mojemu ojcu. Ojcu, który nad życie kochał ciotkę Melki. Nie wiem, co dokładnie wie Mela, ale to jest ta prawda, która zabija nas wszystkich od lat.

Czekał na nią w parku. Nie lubił tego miejsca. Nie był tu od dwudziestu ośmiu lat. Teraz jednak należało wyjaśnić wszystko. Pierwszy raz w życiu, trzeba było powiedzieć prawdę. Kiedy zmarła Małgosia obiecał sobie, że kiedyś zapłacą mu za wszystko. Kochał ją. Była jego pierwszą miłością i kiedy jej zabrakło, wszystko przestało mieć znaczenie. Kiedy została mu odebrana, przysiągł, że zniszczy Rafała Kwasowskiego, swojego najlepszego przyjaciela. Zniszczył jednak przede wszystkim swoje dziecko. Gdy Melania pojawiła się w jego gabinecie plan był prosty, gdy jednak weszła w ich życie, wszystko wróciło. Jego uczucia i to, co tak skutecznie próbował ukryć.
-Dziękuje, że się zgodziłeś. - odezwała się siadając obok niego na parkowej ławce. - Naprawdę dziękuje Paweł.
-Czego chcesz? - zapytał chłodno. - Czego jeszcze chcesz od mojej rodziny?
-Zastanawiam się, czy czasem Melka się z wami nie kontaktuje. Czy daje jakiś znak życia? - Dorota spojrzała na mężczyznę. - Ona taka jest, znika, gdy pojawiają się problemy, ale...
-Ty jesteś jej problemem. - przerwał jej. - Gdyby nie ty i twoje kłamstwa, wszystko byłoby dobrze. Jakoś bym zniósł obecność Rafała w życiu Małgosi. Przecież wiesz, że chciał zostawić Renatę. Wiesz, że prawdziwie ją kochał. Na tyle, ile potrafił, ale ją kochał.
-To był układ, na który się zgodziliśmy...
-Nie. To był układ, na który zgodziliście się tylko wy. - znów wszedł jej w słowo. - Kiedy Mela przyszła do mnie kilka lat temu, nie powiedziałem jej prawdę, bo nie wiedziałem, ile wie. Zgodziłem jej się pomóc, wystawiając własne dziecko. Teraz nie ma Melanii, nie ma mojego Przemka i najbardziej cierpi mój wnuk.
-Paweł, dlatego chciałam się spotkać. Żebyśmy jakoś znaleźli wyjście z tej sytuacji. Moje dziecko zniknęło.
-Gdybyś nie zaczęła knuć, a on by na to nie poszedł, nie byłoby sprawy, Dorota. Twoja matka nie chciała słyszeć o mnie, Rafał też jej nie odpowiadał, ale mieć w rodzinie Włodarczyka to już coś. Ale ona musiała zajść w ciąże, nie? I wszystko się pokomplikowało. Panna z dzieckiem, która przez przypadek kocha nie tego, co trzeba. Wywieźliście ją, a wystarczyło spuścić z tonu.

Sierpień 1989 
Siedzieli w parku. Lekko już podchmieleni. Nie mogła znieść szczęścia swojej siostry. Zakochana, nie przejmująca się niczym Małgosia. Heniu wpatrywał się w nią, jak w obrazek. Poczuła, jak dosiada się do niej Rafał. Ostatnio był wiecznie zły i rozdrażniony. 
-Matka wymyśliła sobie, że powinienem ożenić się z Renatą. - otworzył kolejną butelkę piwa. 
-Zawrzyjmy układ. - Dorota popatrzyła do przyjaciela. - Ty pomożesz mi zdobyć Henryka, ja pomogę ci z Renatą. 
-Dobrze. Co miałbym zrobić. 
-Uwieść moją siostrą. Ja pierwsza powinnam wyjść za mąż i to za Włodarczyka. 

-Ale potem straciłaś nad tym kontrolę, prawda? Bo choć odpuściłem, Rafał się zakochał. Mimo ślubu i narodzin Kamila. Zresztą, gdyby Małgosia przeczytała choć jeden list, do ślubu by nie doszło.
-Pamiętaj, że to ty wyciągałeś te listy ze skrzynki. Pamiętaj, że to ty wmówiłeś, jej naszą prawdę.
-I niczego bardziej nie żałuje. Wszyscy ją zabiliśmy. - wstał i odszedł zostawiając zaskoczoną kobietę. Myślał, że się zmieniła. Była przecież ukochaną żoną i co najważniejsze wspaniałą matką, dbającą o swoje dzieci najlepiej, jak tylko potrafiła. Ale ona grała. Przez te wszystkie lata grała. Nawet jeśli się zmieniła, to ona Dorota Stróżycka musiała mieć rację.  Mógłby wychować dziecko Małgosi, jak swoje. Kto wie, gdzie teraz jest to biedne dziecko.


Wracał do domu, gdy duży samochód odjeżdżał spod jego bramy. Zabrał zakupy z tylnego siedzenia i skierował swoje kroki do wejściowym drzwiom. Nacisnął klamkę, jednak drzwi były zamknięte. Nie mogąc przypomnieć sobie, gdzie włożył klucze zapukał. Otworzyła mu Ewa nie patrząc na niego. Przeszła do salonu. Idąc do kuchni zauważył stojące walizki. Nie mogąc zrozumieć, co się dzieje, usiadł koło żony. Ta jednak wstała.
-Spakowałam cię. – odezwała się spokojnie. – Jak podasz adres nowego mieszkania, prześlą ci pozew rozwodowy.
-Kochanie, co ty mówisz? – zapytał przestraszony.
-Masz dziesięć minut, żeby opuścić ten dom. Nie chce cię nigdy więcej widzieć.
-Ewa?
-Mam dość. Wiem wszystko. To koniec i ciesz się, że nie zawiadomiłam policji. Nie wybaczę ci, że zniszczyłeś moje dziecko.


Potrzeba tylko otworzyć oczy. Serce kłamie, a głowa nas zwodzi. Jedynie oczy widzą prawdę. Patrz oczyma. Słuchaj uszami. Wąchaj nosem i czuj przez skórę. Potem dopiero myśl. W ten sposób poznasz prawdę.


..........................

Witajcie, 
jakoś nie mogę się dzisiaj ogarnąć. 
Jakoś nie chce mi się wracać na uczelnie. 
Jakoś mam ochotę rzucić wszystko i wszystkich. 
Minie mi. 

Ps. Mam małe pytanko. Mam w zanadrzu jeszcze jedną historię. Niezmiernie inną, niż dotychczasowe. Połączenie dwóch z trzech moich miłości. 
Z Wojciechem i Andrzejem w składzie, ale, ale czy jest sens ją pisać?
Czy chciałybyście ją przeczytać?
Dla zainteresowanych namiary http://pamietajac.blogspot.com/
I jeszcze coś starego, ale mojego, osobistego http://za--sciana.blogspot.com/
Zapraszam i proszę ten jeden jedyny raz o odzew. 

niedziela, 18 września 2016

18. Dorota Włodarczyk, która przy pomocy Rafała Kwasowskiego zniszczyła ich rodzinę.

Pamiętała swój pierwszy dzień. Stała wtedy z lekkim uśmiechem na ustach i czekała na Kamila. Stała w zwiewnej sukience i czekała na miłość swojego życia. Zamiast niego przyjechał jej ojciec. Stanął w drzwiach niewielkiego mieszkania i z koszem owoców wszedł do środka. Stanął pośrodku pokoju i mocno przytulił córkę. Stała wtulona w ojca. Wtedy ostatni raz była prawdziwa. Wtedy ostatni raz była bezpieczna. Potem zaczęła walkę o przetrwanie. Pamiętała również swój drugi dzień, w którym mówiła Kamilowi o Marcinie. Zmyślonym kochanku zmieniającym orientację, by nie chciał jej powrotu. Pamiętała łzy człowieka, którego obiecała sobie nigdy nie zapomnieć. Pamiętała jego słowa i jej płacz, gdy opuszczała jego mieszkanie, wiedząc, że nigdy już nie przekroczy jego progu. Pamiętała dzień trzecie, gdy stojąc na krakowskim lotnisku, zdawała sobie sprawę, że została na tym świecie sama. Nikogo już nie miała. Całe jej życie było kłamstwem. Pamiętała dzień czwarty, piąty, dziesiąty, trzydziesty, setny, tysięczny. Pamiętała dzień, w którym połączyła się z człowiekiem, którego zraniono równie mocno jak ją, choć on również nie był bez winy. Wreszcie pamiętała swój dzień ostatni, którym wcale nie był dzień czerwcowy. Jej dniem ostatnim, był dzień, w którym całą duszą pokochała Przemka. 
-Melania Stróżycka - przedstawiła się. - Chciałabym rozmawiać z panem prezesem. Mam ofertę nie do odrzucenia. 
-Momencik, już łączę. - usłyszała po drugiej stronie. 
-Dzień dobry. Ozan Bayraktar, w czym mogę pomóc? - głos mężczyzny był ciepły. 
-Mam ofertę nie do odrzucenia. - próbowała uspokoić oddech. - Wiem, że interesuje się pan Wojciechem Włodarczykiem. Jest świetnym przyjmującym, ale to hazardzista. Więcej czasu spędza w kasynie niż na treningu. 
-Dlaczego mam pani wierzyć? - zapytał poirytowany. 
-Znam go lepiej niż pan. Wisi mi całkiem sporą sumę pieniędzy. Ponadto to największy zadzior w zespole. Niestety współpracujemy ze sobą już jakiś czas, ale nie mogę powiedzieć o nim ani jednego dobrego słowa. 
-Ma pani jakieś dowody? 
-Oczywiście, przesłałam je mailowo, jeśli pan sobie życzy wyślę również oryginały. - popatrzyła w oko. Melania - Dorota, 1:0. 
Jej celem numer jeden już  nie  pozostawał Kwasowski, z upływem czasu zaczęła zdawać sobie sprawę, że to nie on jest głównym winowajcą. Głównymi winowajcami jej sytuacji były matka i babka, i ktoś jeszcze.. Dlatego z każdym z nich rozliczy się po swojemu. A wtedy nie pozostanie już nikt. Wszyscy zapłacą jej za zdradę. Za ból i cierpienie. Miała tylko nadzieję, że kiedyś Przemek jej wybaczy, że choć po części ją zrozumie. 

Patrząc na bezkres morza tęskniła za dzieciństwem. Za dniami, w których beztroska kształtowała jej życie. Gdzieś po drodze zatraciła swoją dziecięcą niewinność i radość. Teraz jej życie opierało się tylko na strachu i nienawiści. Wiedziała też, że wina leży po jej stronie. Gdyby wtedy zostawiłaby to wszystko w spokoju, dziś wiodłaby swoje stare życie w zatłoczonej Kopenhadze, wyjazdach z przyjaciółmi i imprezami do białego świtu. Nie poznałaby nigdy Czauderny, nie urodziła Roberta, a przede wszystkim nie zaznała smaku prawdziwej miłości. Godziłaby się każdego dnia ze świadomością, iż Kwasowski jest jej biologicznym ojcem, i prawdziwym powodem, dlaczego została sama. Ale żyłaby. Teraz chciała tylko, żeby te wszystkie osoby cierpiały równie mocno, jak ona. Żeby poznały, co to jest stracić najważniejszych ludzi za ich życia. Chciała sprawić, że zostaną sami, ale prawdziwą stratę odniesie ona. Dorota Włodarczyk, która przy pomocy Pawła Czauderny zniszczyła ich rodzinę.

Styczeń 2009
Wpatrywała się w fotografię znalezioną w gabinecie dziadka. Nigdy wcześniej jej nie widziała. Jednak im dłużnej się w nią wpatrywała, tym pewniejsza była, że obok jej rodziców stoi tata Kamila. Nie rozpoznawała chłopaka stojącego obok nich. Wydawało jej się, że na zdjęciu jest jeszcze siostra jej mamy. Poczuła, jak dziadek przysiada się do niej, stawiając na stoliku gorącą herbatę. 
-Lubię to zdjęcie. - uśmiechnął się mężczyzna. - Jeszcze byli tacy szczęśliwi. 
-Dziadku, kto to jest? - wskazała na chłopaka, którego nie mogła rozpoznać.
-Paweł. Chłopak Małgosi. - zamyślił się. - Byli tacy zakochani, tacy szczęśliwi. Wydawało się, że spędzą całe życie razem. 
-A to jest Rafał, tak?
-Tak. Byli paczką przyjaciół. Tak, jak wy. Niby pochodzili z dwóch miejscowości, ale byli nierozłączni. Do tego dnia.
-Nie rozumiem? - spojrzała na dziadka.
-Wszystko zaczęło się, gdy Małgosia i Paweł się rozstali. - wpatrywał się w zdjęcie. Niedługo potem okazało się, że jest w ciąży. 
-A Paweł? Zajął się nimi? 
-To nie mogło być dziecko Czauderny. - powiedział cicho. - Jesteś dzieckiem Kwasowskiego. 
-Tato. - oboje spojrzeli przerażeni na Henryka, równie przerażonego, jak oni. 
-To jest ta prawda, której nie mogliście mi powiedzieć... - patrzyła załzawionymi oczami na Włodarczyka. - Dlatego nie mogę być z Kamilem tak! -krzyknęła. 

Nie zrozumiała wtedy słów dziadka. Nigdy też więcej nie powrócił do tego tematu i nie chciał jej nic więcej powiedzieć. Gdyby nie wszedł ojciec, dowiedziałaby się wszystkiego znacznie wcześniej. Nie popełniłaby wtedy byle błędów. Nie pokochałaby.

"Nigdy się nie dowiemy, do jakiego stopnia nasze życie uległoby zmianie, gdyby pewne usłyszane i niezrozumiane zdania zostały zrozumiane."

......................

Witajcie, 
prawie wszystko już jasne, do końca naprawdę pozostało już niewiele. 
Miłej niedzieli :)

sobota, 10 września 2016

17. Melania Włodarczyk zniknęła.

Czerwiec 2017 
Pakowała do ogromnych walizek kolejne rzeczy. Swoje i Roberta. Musiała zdążyć opuścić mieszkanie, zanim Przemek wróci od rodziców. Zadzwoniła po taksówkę i ostatni raz rozejrzała się po pomieszczeniu. Tu był jej dom. Jedyny jaki chciała mieć i miała. Jednak prawda okazała się zbyt bolesna. 
-Tylka? - krzyknęła do słuchawki, jednak zamiast głosu przyjaciółki, ponownie usłyszała jej jęk i spuszczaną wodę w łazience. - Jesteś?
-Tak. - odpowiedziała jej słabo. 
-Idź do lekarza, albo chociaż zrób ten test. - Melka poprawiła Roberta i wskazała taksówkarzowi, gdzie ma się udać Rozejrzała się, jednak nie dostrzegła nikogo znajomego. - Proszę cię. 
-Dlaczego dzwonisz? 
-Potrzebuje pomocy. - Melka przeczesała rozpuszczone włosy. - Nie wiesz, kiedy wraca ta łamaga?
-Oni nie dawno wyjechali. - rzuciła poirytowana Tylka. - Jakoś pod koniec czerwca. 
-A Kamil? 
-Kamil szuka mieszkania w Warszawie, więc też im zejdzie. 
-Ok, to ja się jeszcze odezwę. Pa. - rozłączyła się i wyłączyła telefon. Teraz tylko zostawić dziecko Stefanowi i spokojnie dojechać do Ustki. Przymknęła oczy i oddychała głęboko. 

Wrócił do mieszkania, jednak nikogo nie zastał. Był pewien, że ratuje umierającą Tylkę. Rozłożył torby z jedzeniem w lodówce i zgarniając po drodze piwo, rozsiadł się przed telewizorem. Jego wzrok padł na ramkę stojącą na komodzie. Byli wszyscy razem. Za tydzień mieli stać się prawdziwą rodziną. Melania zadziwiła wszystkich, gdy z dnia na dzień zmieniła zdanie dotyczące ślubu. Był szczęśliwy. Dobiegł go jednak dźwięk telefonu. Niechętnie zwlókł się z kanapy i odebrał. 
-Nie ma sprawy, może zostać u ciebie. - odparł zanim jeszcze Matylda zdążyła zabrać głos. 
-Przemek, daj mi natychmiast Melkę! - krzyknęła do słuchawki. 
-Ale przecież jest u ciebie. - odparł lekko zdziwiony. 
-Nie ma jej. Ma wyłączony telefon. 
-Najwidoczniej jej się rozładował, nie wróciła jeszcze. - powiedział spokojnie. 
-Ale skąd? - była wyraźnie poddenerwowana. - Dzwoniła co prawda do mnie rano, ale to nie była przyjemna rozmowa. Była poddenerwowana i jakaś dziwna. Wypytywała o chłopaków, o ich powroty. A potem wyłączyła telefon. Byłam u was, ale nie było nikogo, Przemek...
-Oddzwonię, gdy się czegoś dowiem. - rozłączył się i rzucił butelką o ścianę. Melania Włodarczyk zniknęła. 

Maj 2017
Stała przed niewielkim domkiem w Andrychowie. Oddychała głęboko. Wiedziała, że jedynym sposobem poznania prawdy jest rozmowa ze Stefanem. On wiedział wszystko. Jedyna osoba, która na przestrzeni lat była z nią szczera. Zapukała delikatnie w drewniane drzwi i czekała. Przymknęła oczy. 
-Wiedziałem, że w końcu przyjdziesz. - usłyszała cichy głos mężczyzny. - Dlaczego dopiero teraz?
-Muszę wiedzieć wszystko. Muszę wiedzieć, co naprawdę wydarzyło się dwadzieścia osiem lat temu. - powiedziała patrząc mu w oczy. - Bo sama nie wiem już, kim jestem. 
-Wejdź. - uśmiechnął się. - Jesteś tak do niej podobna. Tak strasznie ją przypominasz i nie chodzi mi tylko o wygląd. 


Zaczynał kolejny dzień be niej. Kolejny raz wpatrywał się w zdjęcie, przedstawiające cząstkę jego. Cząstkę jej. To nigdy nie miało się zdarzyć. A teraz będzie miał dziecko z kobietą, która była mu zakazana. Nie odezwała się. Nie odebrała telefonu. Nie odpisała na żaden sms. Zniknęła. Siedział i opróżniał kolejną butelkę piwa. Nie trzeźwiał. Zmieniały się tylko trunki i pory ich spożywania. Tamtego dnia świat się zatrzymał. Musiał spełnić obietnicę daną tamtej dziewczynie. Patrzył w jej oczy i widział, że cierpiała. Przed oczami miał Melanię. Wzrok z tamtego dnia, gdy wpadła na niego, by zostać na dłużej. Sama wpuściła go do swojego życia. Do tamtej nocy wszystko toczyło się zgodnie z planem. Wszystko poza uczuciem, którym ją darzył. Kochał kobietę, która nigdy nie była mu pisana. Przybliżył jej apaszkę do nosa i wdychał jej kojący zapach. Czuł się bezpieczny. 


Kolejny dzień zaczynała w ten sam sposób. Zeszła na śniadanie i rozejrzała się po pomieszczeniu. Nikogo nie było. Miała cała chatkę do swojej dyspozycji. Zmieniła numer telefonu, adres, kolor włosów. Zmieniła w swoim życiu wszystko poza sercem. Nie mogła wyrwać go ze swojego życia. Próbowała. Poległa. Kochała go. Jak nigdy nikogo i wiedziała, że nigdy już nikogo tak nie pokocha. Nie mogła tego czuć. Miała tylko nadzieję, że kiedyś jej wybaczy. Nie on był celem. Jej metą był ktoś inny. Potem mogła odejść. Wiedziała, że potem będzie musiała zniknąć z jego życia, ze świata, który dawał oparcie i troskę. Nigdy nie spała tak spokojnie, jak w jego ramionach. Nigdy nie była bezpieczniejsza, niż trzymając głowę na jego kolanach. Nigdy nie była bardziej kochana, jak podczas tych nocy, gdy nie umieli złapać tchu. Był jej powietrzem. Powietrzem, które samo wykopało jej grób. 
 -Co z nim? - zapytała, gdy po drugiej stronie usłyszała głos teściowej. 
-Stacza się. - odpowiedziała cicho. - Melania, ja wiem, że ci obiecałam, ale nie mogę patrzeć, jak w tym wszystkim cierpi moje dziecko. Wróć.
-Wrócę, ale nie do niego. - szepnęła. - Nikogo w życiu nie kocham, jak jego i Roberta, i dla ich dobra nie możemy być razem. 
-Wiesz, co robisz? 
-Wydawało mi się, że wiem. Wydawało mi się, że jedynym winnym w tym wszystkim jest Kwasowski. Wydawało mi się, że moja matka nigdy nie mogłaby zrobić tego swojej ukochanej siostrze. Wydawało mi się, że moja babcia nie mogłaby skazać na śmierć swojego dziecka. Okazało się, że całe moje życie było kłamstwem. Urodziłam się tylko po to, żeby Dorota pamiętała...Musisz zrobić wszystko, żeby przed moim powrotem Przemek wyjechał. On nie może wiedzieć...


Pragnęła tylko jednego- zasnąć, spać głęboko i bez snów, wyzwolić od wszystkich smutków, trosk i zmartwień, aż obudzi się rano, wypoczęta i uzdrowiona. W dawnej rzeczywistości, zanim to wszystko się stało. Ale tak nie będzie (...) życie biegnie swoim torem.
........


Witajcie!
Udało mi się napisać szybciej, więc dodaje. 
A to oznacza tylko jedno.
Wchodzimy w ostatnią fazę tej opowieści... 
Co to znaczy, przekonacie się niedługo. 
Udanego dnia. 

poniedziałek, 5 września 2016

16. Ale miłość w tych czasach jest przekleństwem

Siedzieli w salonie Włodarczyków i oglądali kolejną komedię. Siedziała wtulona w swojego brata i zaśmiewała się z żartów przyjaciela. Wiosna wyczuwalna była już pełną parą. Na ulicach wszędzie widoczne były zakochane pary. I oni. Siedzieli całą paczką i zajadali się zdrowym jedzeniem. Coś, co nawet dla nich było dziwne. 
-A pamiętacie, jak Melka wlazła na drzewo i ciągnęła kota za uszy? - zaśmiała się Matylda, widząc jednak mord w oczach przyjaciółki, uśmiechnęła się promiennie. - No co? Tak było?
-Bo on miał myszy łapać, a nie na randki z kotkami Różackiej się umawiać. - broniła się. 
-No ale, jakoś potem te kotki pozdychały. - wtrącił się Wojciech. - Wszystkie pięć.
-No przecież, ja je tylko karmiłam. - zaśmiali się wszyscy. 

Wyszedł by pooddychać świeżym powietrzem. Zaciągnął się głęboko i spojrzał na uśpione oblicze swojego ukochanego miasta. Powrót Melki przyniósł zmiany, które na zawsze już miały przynosić tylko dobro. Poczuł, jak delikatna dłoń dziewczyny dotyka jego ramienia. 
-Słyszałam, że przenosisz się do Warszawy. - oparła się o barierkę. - Gratuluje. 
-Chciałbym spróbować czegoś nowego, zanim zakończę karierę. - spojrzał na dziewczynę. - Wychodzisz za mąż...
-Przemek bardzo chciał, a ja chyba mam dość uciekania. - wzruszyła ramionami. 
-Kochasz go. - zmusił, by spojrzała mu w oczy. - Ale oboje wiemy, że za niego nie wyjdziesz. Znajdziesz sposób, żeby wyjść cało z tej sytuacji. 
-Dlaczego tak sądzisz? Kocham go i chce spędzić z nim resztę życia. 
-Bo Melania Włodarczyk nie zrezygnuje z siebie. Nawet dla miłości swojego życia. - szepnął jej do ucha. - Pozdrów Stefana, całkiem fajny z niego gość. 

Wracali do mieszkania, gdy nagle się zatrzymała. Spojrzała z przerażeniem na Przemka i zamknęła oczy. Koszmary powróciły. Te koszmary, które za wszelką cenę, próbowała od siebie odpędzić. Koszmary dni minionych. 
-Przemuś?
-Tak, kochanie? - zapytał obejmując jeszcze mocniej kobietę.
-Wyjedźmy stąd. Zaraz. Po sezonie. Nie wiem, gdzieś, gdzie będziesz mógł grać? 
-Melka...
-Proszę... - spojrzała na chłopaka błagalnie. - Proszę...
-Porozmawiamy o tym później. Teraz lepiej mi powiedz, co to za Robert i co on od ciebie chciał.
-Chciał mnie zjeść, bo zabrałam mu zabawkę w przedszkolu. 

Marzec 2014
Tego dnia padało, a deszcz lał się strumieniami po ulicach. Ubrana w ciemny płaszcz z czarnymi okularami na nosie wkroczyła do starej zapomnianej już restauracji. W latach dwudziestych dwudziestego wieku była miejscem spotkań elity. Teraz odwiedzali je osiedlowi pijacy i ci, którzy liczyli na tanią uciechę z jeszcze tańszymi paniami. W środkowym stoliku siedział on. Palił zapewne kolejnego papierosa z kolejnej paczki tego dnia. Skinął na nią. Usiadła nie zdejmując okularów, zamówiła gestem dłoni białe wino i zapaliła cienkiego LM. Spojrzała na miejscowego Binka, który opróżniając kolejną butelkę najtańszego piwa dobierał się do Kopieleckiej.
-Powoli wszystko zaczyna mi się układać. – odezwał się wypuszczając z płuc dym. – Kopertę zastawiłem, tam gdzie zawsze.
-Miałeś skończyć, zanim zacząłeś. – opiła łyk wina. – prosta sprawa, proste rozwiązanie.
-Zacznie żałować, że się urodzi, teraz twoja kolej. Co wymyśliłaś?
-Uderzę w czuły punkt. Zrobię dokładnie to, co zrobił on. Zabiorę mu syna.
-Tu masz wszystko.  – wstał i bez zbędnych ceregieli wyszedł. Opróżniając kopertę przyjrzała się zdjęciu młodego mężczyzny. Był kopią człowieka, którego dawno temu kochała jej matka. Ale miłość w tych czasach jest przekleństwem. Zgasiła papierosa i poprawiając okulary wyszła.

Wyszedł i rozejrzał się. Dojrzał ją. Siedziała na ławce między piątym a szóstym drzewem. Tak, jak byli umówieni, albo dla ścisłości, tak jak ona umówiła się z nim. Podszedł do niej, upewniwszy się, że nikt nie widzi. Siedziała i popijała herbatę jaśminową. Ulubioną jego babci. Niech spoczywa w pokoju. Usiadł i patrzył na bawiące się w parku dzieci.
-Wszystko jest w popielatej kopercie w trzeciej skrzynce po lewej stronie od środka. Kod niezmienny. – powiedziała nie patrząc na niego.
-Ile mam czasu? – zapytał przeglądając ulotkę, którą znalazł na szafce przy wyjściu z budynku.
-Niewiele. Masz sprawić, żeby znów zaczęła ufać mężczyzną. By nie drążyła dalej, niż to konieczne. Jeśli pozna prawdę, nas wszystkich czeka taki sam los. To ma być jej ostatni raz. – wstała i wołając pięcioletnie dziecko udała się tylko w sobie znanym kierunku.
Godzinę później wyciągając zawartość wskazanej skrzynki przyjrzał się zdjęciu drobnej brunetki. Zastanawiał się, czym aż tak podpadła.. Założył okulary i odszedł.

Patrzył na śpiącą żonę i nie mógł uwierzyć, jak łatwo dał sobą manipulować przez te wszystkie lata, Wyrzuty sumienia, które nie dawały spać mu po nocach, były tylko wymysłem jego umysłu. Twarz dziewczyny, która była całym jego światem, musiała pewnego dnia odejść w zapomnienie i wiedział, że z pojawieniem się Melki, spokojny sen w końcu nawiedzi i jego dom. Czasem tylko żałował, że prawda okazała się, aż tak brutalna, a cenę zapłaci człowiek, który nie był winny w choćby jednym procencie. Człowiek, którego pokochało serce dziewczyny, skrzywdzonej przez tych, których kochała. Skrzywdzonej przez samą siebie. Patrzył na spokojną Renatę i wiedział, że nadszedł czas...

"Odchodziła ode mnie dzień po dniu, nagłą obecnością, niedobrym milczeniem, wymuszonym uśmiechem, cofnięciem ręki. Coraz bardziej nie moja, coraz bardziej czyjaś."

*********

Moi drodzy, 
zostawiam Wam do oceny kolejną odsłonę tej historii.
Kolejna powinna pojawić się na dniach. 
Pozdrawiam. 

poniedziałek, 29 sierpnia 2016

15. A my, drodzy panowie, będziemy je holować, trzy największy trupy w Polsce. - tak to zdecydowanie był dobry dzień.

Stała uparcie w tym samym miejscu od paru godzin. Nie ruszyła się nawet o milimetr. To wszystko miało wyglądać inaczej. Ona miała wyglądać inaczej. Mimo wszystko bolało ją to, co usłyszała wczorajszego dnia, mimo wszystko.  Przywołała w pamięci rozmowę z wczorajszego dnia. Teraz miała pewność, że zmiecie go z powierzchni ziemi.
- O czym ty mówisz? - wstał i zaczął chodzić po pomieszczeniu. - Jakim ojcem?
-Nie udawaj. - spojrzała na niego ze spokojem w oczach. - Myślałeś, że uwierzę w wasze bajeczki? Miałeś romans z moją matką, a my jesteśmy twoimi dziećmi. 
-My? - zapytał zaskoczony.
-Ja i Wojciech. - odpowiedziała spokojnie patrząc mu prosto w oczy. 
-Bredzisz. - zaśmiał się nerwowo - Nigdy nie miałem nic wspólnego z twoją matką. Zresztą jesteście podobni do Włodarczyka...
-Powiedziała mi prawdę, całą prawdę - wciąż patrzyła mu prosto w twarz. - Jeśli będzie trzeba opowiem o wszystkim. 
-Całą prawdę? Całą? A powiedziała ci, że to ona wymyśliła ten związek? - zapytał, tak jakby troszkę pewniej? Ale nie dała wyprowadzić się z równowagi. 
-Oczywiście. - odparła pewnie. -  Nie tylko ty grałeś na dwa fronty, tato. Dlatego radzę ci zrobić te badania, inaczej o wszystkim dowie się Kamil, a chyba nie chciałbyś mu tłumaczyć, dlaczego pieprzył własną siostrę. - zaczęła kierować się do wyjścia. 
-Kochałem ją! - krzyknął za nią. 
-Zabiłeś ją. - nie odwróciła się do niego. Przymknęła tylko powieki. I to była prawda, która zabiła wszystkich. 
Przymknęła oczy i pozwoliła, by łzy spływały po jej policzkach. Prawda okazała się brutalniejsza, niż wszyscy przypuszczali, prawda sprawiała, że całe jej życie było jednym wielkim kłamstwem.

Weszła po cichu do mieszkania. Przemek spał na łóżku z Robertem w objęciach. Ucałowała główkę swojego synka i przeniosła go do łóżeczka. Sama zaś wtuliła się w ramiona swojego mężczyzny. Nie mogła jednak zasnąć. Słowa Kwasowskiego odbijały się w jej głowie niczym echo. Po raz kolejny zamknęła oczy, ale sen nie przyszedł. Skrzywdzili ją ci, którzy powinni ją chronić. Najbardziej. Odwróciła się na drugi bok i przyglądała się Przemkowi. Zastanawiała się, jaką prawdę ukrywa on. Ile wie? Ile powiedział mu ojciec? Nigdy o tym nie rozmawiali, jednak po grudniowej rozmowie wszystko się zmieniło. Przemek był inny i to ją przerażało. Prawdziwie przerażało. Teraz dopiero zacznie się zabawa. Żałowała tylko, że po wszystkim, nigdy więcej się nie spotkają. Gra, którą sama zaczęła, wciągnęła ją na maksa. Pokochała człowieka, którego kochać nie chciała, za tą miłość smażyć będzie się w piekle. Pokochała syna człowieka, który zmusił ją do tego wszystkiego. Pokochała syna człowieka, który odebrał jej więcej, niż człowiek mógł sobie wyobrazić.

Obudził ją gwar dochodzący z pokoju obok. Spojrzała na zegarek. Dziesiąta. Nie wiedziała, kiedy zasnęła, ale cieszyła się, że Przemek wstawał do Młodego. Przebrała się i witając ze wszystkimi udała się do łazienki. Na śmierć zapomniała o wycieczce, na którą mieli udać się wszyscy. Wychodząc zauważyła pakującego ją Przemka i Kamila noszącego jej dziecko. Zabolała ją pewna część jej organizmu. Nic jednak nie mogła na to poradzić. Zapakowani w samochody udali się w kierunku Zakopanego. Melania nie cierpiała gór, jednak nie miała siły kłócić się i o to. Kiedyś chodzili z Kamilem po Bieszczadach całymi tygodniami, teraz jednak było to już tylko smutną przeszłością.
-A jak nasi zakochańce? - zapytał roześmiany Czauderna.
-Wyśmienicie. - odkrzyknął siedzący obok chłopaka Wojciech. - Stary, mówię ci, małżeńskie życie jest najlepszym pod słońcem. Ja na twoim miejscu już dawno wyznaczył termin ślubu i do tego czasu przykuł Melanię do grzejnika.
-A ciebie zamknął w psychiatryku. - odgryzła się wspomniana dziewczyna. - Nie ma co narzekać. A o reszcie pomyśli się później.

Siedzieli wszyscy przy ogromnej pizzy i śmiali się, jak za starych lat. Melka uparcie rozmawiała z Asią o nowych butelkach i kurteczkach na chłodniejsze dni. Nigdy nie pomyślałby, że dwie najważniejsze kobiety w jego życiu zostaną przyjaciółkami. Wojtek z Przemkiem sprzeczali się o drobnostki, a Tyldzia robiła zdjęcia. Sezon był w pełni, dlatego takie wieczory były rzadkością. Patrzył na swoich przyjaciół i pierwszy raz w życiu zrozumiał sens słów Stefana. Pierwszy raz od poznania całej prawdy nie winił siebie, ani Melki. Wiedział, że cała odpowiedzialność leży po stronie starego Włodarczyka. I tylko jego.
-A może.. - odezwała się Melania. - Zostalibyśmy do jutra. Nie ma sensu wracać. Jeśli oczywiście macie co zrobić z dzieckiem.
-Myślę, że zakochany dziadek nie będzie miał nam tego za złe. - zaśmiała się Asia. - Już dzwonię, a potem idziemy tańczyć.
-I pić. - rzuciły jednocześnie Melania i Matylda.
-A my, drodzy panowie, będziemy je holować, trzy największy trupy  w Polsce. - tak to zdecydowanie był dobry dzień.

Przyjaźń jest czymś kruchym i delikatnym niczym porcelana, jakże przecież cenna. Nie zawsze przebiega bez starć, drobnych potyczek czy słownych przepychanek. Najważniejsze jednak, by się w tym wszystkim nie zagubić i mimo nieporozumień trwać w tym pięknym związku.



.......................

Nie wiem, co mam napisać...
Pojawia się dzisiaj, ale kiedy pojawi się następny, nie mam pojęcia.
Straciłam wenę, serce i pomysł na to opowiadanie.
Nigdy już nie napiszę w prologu, części zakończenia. Na maksa to blokuje.
Za powyżej przepraszam i obiecuje poprawę.
Do następnego. 

niedziela, 14 sierpnia 2016

14. I dlatego musisz zrobić test DNA, tato.

Patrzyła na tonącą w bieli Matyldę. Na szczęśliwego Wojciecha i pękających z dumy rodziców. Patrzyła na Kamila i jego rodzinę. Ukradkiem spojrzała na Michalinę i jej narzeczonego. W końcu jej wzrok skrzyżował się ze wzrokiem swojego niedoszłego teścia. Nie wyglądał na zadowolonego, więc jeszcze mocniej wtuliła się w Przemka. Tak, jakby znaczyła swój teren. Tak, jakby chciała ogłosić, że ona i Czauderna są razem i nic tego nie zmieni. Uśmiechnęła się do mamy Kamila i wróciła wzrokiem na parę młodą, która tańczyła w rytm wolnej melodii. Cieszyła się, że jej brat wreszcie jest szczęśliwy. Teraz całkowicie mogła skupić się na sobie. Tylko i wyłącznie na sobie.

Patrzył na śmiejącą się Melanię i nie mógł zrozumieć. Próbował z nią rozmawiać. Próbował, bo zawsze i tak zmieniała temat. Nie chciała poruszać tematu Marcina. Nie chciał zamęczać Wojtka, który i tak wystarczająco denerwował się ślubem. Zresztą i tak wątpił, by ten cokolwiek wiedział. Zostawała jeszcze Matylda, ale ta i tak niczego by nie powiedziała. Niczego więcej, co mogła mu powiedzieć. Nikt nie wiedział, że on i Melania kiedyś byli razem. Tym bardziej nikt nie wiedział, kim w jej życiu był Marcin. Musiał więc dowiedzieć się sam. Jednego był pewien, istniał powód, dla którego Melania go okłamała zostawiając tamtego dnia. I kiedyś się dowie.

Wyszła zaczerpnąć świeżego powietrza, gdy dobiegł ją jego zapach. Zapach, którego nie dało się z niczym pomylić. Zapach, który pasował tylko do Kwasowskiego. Nie spojrzała na niego. Nie odezwała się także pierwsza. Odwróciła się jedynie i spojrzała na bawiących się gości.
-Pięknie razem wyglądają. - odezwał się przerywając głuchą ciszę. - Zawsze wiedziałem, że kiedyś będą razem.
-Bo to jest miłość. - spojrzała na niego. - Taka, która pokona wszelkie przeszkody. Jej nieśmiałość i jego nałóg. Miłość. W ich przypadku wyjątkowo czysta.
-A my? - zapytał cicho, łapiąc jej dłoń. - Dlaczego nam nie wyszło? Przecież nasza miłość też była czysta?
-My Kamil byliśmy dziećmi. - próbowała odszukać wzrokiem Przemka. - To i tak by się nie udało.
-Więc dlaczego skłamałaś z Marcinem? Czego się bałaś? - zapytał lekko poddenerwowany.
-Nie wiem, co ci powiedział, ale ja nigdy cię nie okłamałam. - spojrzała mu w oczy. - Zawsze będziesz dla mnie ważny, ale nigdy nie byłeś najważniejszy. Przepraszam, jeśli cię zawiodłam.
-Zrobiłbym dla ciebie wszystko. - zbliżył się do dziewczyny. - O cokolwiek byś tylko mnie poprosiła.

Październik 2009
Weszła po cichu do domu. Już w przed pokoju słychać było krzyki rodziców. Co jak co, ale jej rodzice, nigdy się nie kłócili. To była jedyna prawda w tym domu. Rozmawiali, a nie kłócili się. 
-To, jak jej wytłumaczysz, że nie może być z Kamilem? -  Henryk wyraźnie podniósł głos. - Mnie nie słucha!
-Nie musimy od razu mówić jej prawdy. Przecież wiesz, jaka ona jest. 
-Kochanie, nie ma innego wyjścia. Przecież i tak, kiedyś by się dowiedziała. 
-Nie. Nie ma dowodów. - Dorota popatrzyła na męża. - Jest tak, jak powinno być. Zniszczyłam wszystko inne. 
-To co zamierzasz? Chyba nie pozwolisz, żeby Melania sypiała z Kamilem, przecież to jest...
-Co jest? - Melania weszła do pomieszczenia. - Przecież nie mamy przed sobą sekretów. 
-Córcia, to nie tak. - Dorota podeszła do córki. - My tylko chcemy cię chronić. 
-Przed czym? Przecież znacie Kamila, on nie mógłby mnie skrzywdzić. 
-Mama ma rację. 
-Powiedzcie mi prawdę!
-Kochanie, nie ma innej prawdy - Henryk podszedł do dziewczyny. 
-I tak się dowiem, a wtedy porozmawiamy inaczej. 

Spojrzała ponownie na swój akt urodzenia, odetchnęła głęboko, upewniła się, że mężczyzna z zielonego samochodu wciąż ją obserwuje i nacisnęła dzwonek do drzwi. Policzyła do dziesięciu, a wtedy drzwi się otworzyły.
-Melania? - mężczyzna wyglądał na zaskoczonego.
-Chciałam z panem porozmawiać, panie Rafale. Nie zajmę dużo czasu. - mężczyzna przepuścił dziewczynę, zapraszając ją do salonu.
-Kawę, herbatę? - zapytał siadając obok niej. - Chociaż dla ciebie chyba najlepiej woda.
-Dziękuje, nie zajmę dużo czasu. - wyciągnęła teczkę na stół. - Kiedy urodził się Robert, pomyślałam, że nadszedł czas, żeby uporządkować pewne sprawy. Chciałabym, żeby mój syn wiedział, jakie są jego korzenia i ja również na to zasługuje. - spojrzała na mężczyznę.
-Nie rozumiem, Melu. Możesz jaśniej? - zapytał zaskoczony Kwasowski.
-Chciałabym zmienić swój akt urodzenia. - spojrzała na niego. - Chciałabym zmienić nazwisko mojego ojca. Mam prawo mieć wpisane jego nazwisko, choć chyba nie zdążę już długo jego ponosić. Chce mieć takie same prawa, jak moje rodzeństwo.
-Melania, ale o czym ty mówisz? - Rafał głośno przełknął ślinę. - Przecież twoimi rodzicami są Dorota i Henryk Włodarczykowie.
-Przemek też uważa, że powinnam to zostawić, skoro za chwilę i tak zostanę jego żoną, po co mieszać. Ale ja uważam, że powinnam mieć w akcie urodzenia swoje prawdziwe pochodzenie. I dlatego musisz zrobić test DNA, tato.

Każde spotkanie doprowadza do rozstania i tak zawsze będzie, dopóki życie jest śmiertelne. W każdym spotkaniu jest część żalu z rozstania, ale w każdym rozstaniu jest ta sama ilość radości ze spotkania.


..........................

A więc ten tego, ogłaszam, że zaczynamy zabawę. :)
Kto się spodziewał takiego obrotu sprawy?
Jestem bezwarunkowo dumna z naszych Panów, wiem, że mogę osiągnąć wszystko.
Wakacyjnej niedzieli! :)

niedziela, 7 sierpnia 2016

13. Kretynie, przecież nawet Stefek to widzi, a ty jesteś ślepy, jak but i to dziurawy.

Szła ku swojemu przeznaczeniu z człowiekiem, którego kochała nad życie. Wojciech był jej jedynym marzeniem. Wciąż jeszcze była słaba. Momentami chciałaby, żeby ktoś przeżył życie za nią. Teraz jednak idąc ku miłości z miłością pod rękę nie chciała nic więcej. Szczęście malujące się na ich twarzach. Miała koło siebie ludzi, którzy byli dla niej najważniejsi. teraz nadszedł czas, by wreszcie zaczęła myśleć o sobie. Zawsze dobro innych stawiała nad swoim. Zapewne więc gdyby nie Mela, dzisiaj nie stałaby przed tym ołtarzem i nie ślubowała Wojciechowi. Nigdy nie odważyłaby się powiedzieć mu o swoich uczuciach. Kochała go od zawsze, ale jego szczęście było ważniejsze, a przecież nie miała pewności, czy jego szczęście było jej szczęściem. Było. Teraz to wiedziała. Zawsze coś robiła dla kogoś. Uczyła się by nie zawieść rodziców, wybrała prawo by ucieszyć dziadków, zgodziła się na wystawny ślub, by nie rozczarować Wojciecha. Nie miała siły by wyrazić swoje zdanie, by choć raz było tak, jak ona chciała. A jednak. Jej pierwszym sukcesem był Wojciech, jego zmiana. Teraz stojąc w tym kościele poczuła się wreszcie sobą. Wychodząc z niego, jako żona Włodarczyka czuła się wolna.

Patrzył na swoją żonę i nie mógł uwierzyć. Czasem pytał siebie, dlaczego był tak ślepy? Dlaczego nie zauważył w swoim życiu, tak wielu spraw. Musieli przejść z Tylką tyle zawirowań, by zrozumieć, że przez życie chcą iść razem. Tylko razem. Kochał ją. Kochał, ale wiedział też, że miłość nie zawsze wystarcza. Postanowił jednak, że nigdy już nie zawiedzie kobiety swojego życia. Już nie. Trzymając ją w swoich ramionach, patrząc jej prosto w oczy, dziękował swojej siostrze, że pomogła im tamtego pochmurnego dnia. Melania była jego Aniołem Stróżem. Jedyną kobietą, przed którą nigdy nie miał tajemnic. Ona zawsze wiedziała pierwsza. Ucałował swoją małżonkę i wytarł łzę spływającą po jego policzku. Był wolny i szczęśliwy, jak nigdy wcześniej.

Kwiecień 2010
Wszedł wściekły do rodzinnego domu. Sam nie wiedział, dlaczego. Jeszcze bardziej zdenerwował go fakt, że Matylda zwróciła uwagę na jakiegoś tam faceta. To, że chciała zwrócić. Poczuł w sercu coś, czego nawet nie potrafił nazwać. Ale to nie było miłe uczucie. Niewątpliwie było złe. Nie chciał jednak dopuścić do siebie myśli, że jego Tylko mogłaby chcieć jakiegoś tam facecika. 
-No proszę, mój szanowny jedyny brat jednak wrócił na pałace. - usłyszał za sobą Melkę, która oparta o futrynę jadła jabłko. 
-Właź ze mnie. - zdjął buty i rzucił je w kąt. - Czego chcesz?
-Nic nie chce. - uśmiechnęła się drwiąco. - No może poza tym, żebyś włączył mózg. Stracisz ją, jeśli się nie ogarniesz i tak dziewczyna wytrzymała długo. 
-Melania, co ty do chole...
-Kretynie, przecież nawet Stefek to widzi, a ty jesteś ślepy, jak but i to dziurawy. - trzepnęła go w głowę. - Otrząśnij się, bo ona wiecznie nie będzie czekała, aż jaśnie szanowny Włodarczyk się ogarnie. 
-Ale ja nie wiem, czy ona... - nie mógł uwierzyć, że Tylko też mogłaby chcieć. Przecież. 
-Nie jasne, ona nie chce. - prychnęła. - I dlatego zabrała się za gościa dyżurnego. Jasne, jasne. Wy naprawdę jesteście ślepi, oboje. Spieprzcie to, a znajdę was nawet w niebie. 


Patrzył na śmiejącą się Melanię, która wtulona w ramiona brata kołysała się w rytm muzyki. Melania Włodarczyk potrafiła po prostu być. Potrafiła cieszyć się szczęściem swoich bliskich. Bo ona pierwsza zawsze była na posterunku. Gdy było dobrze, ale przede wszystkim gdy było źle. Potrafiła podnieść na duchu, ale przede wszystkim postawić do pionu. Ale Melka była. Po prostu. Nie wyciągała go z kłopotów, nie płakała z bólu i nie śmiała się z radości. Była. Tak po prostu.
-Mam nadzieję, że nie masz zamiaru zabawić się jej kosztem. - dopiero teraz zauważył siedzącego obok niego Kamila.
-Nie. Kocham ją. - odpowiedział pewnie. - Jest najlepszą rzeczą, którą miałem okazję doświadczyć w życiu.
-My kiedyś...
-Wiem. Melka wszystko mi powiedziała - spojrzał na chłopaka. - I ona również ciężko to wszystko przeżyła, ale to już przeszłość.
-Chce tylko, żebyś uważał. Jeśli coś jej się stanie dorwie cię nie tylko Wojtek.
-Jeśli coś jej się stanie, ty będziesz pierwszy, który za to beknie, Kwasowski. - wstał i ruszył przed siebie. Odwrócił się jednak i dodał . - Czasem nie warto zaglądać w przeszłość.
-Uważaj, bo ona nigdy nie zostaje na dłużej. Prędzej czy później odejdzie, a ty będziesz się zbierał latami, Czauderna.
-Tym razem, to ty się będziesz zbierał.

- Kiedyś mówiłaś, że wspomnienia bolą.
- Bo to prawda- zamyśliła się mama.- Ale nie powiedziałam ci najważniejszego. One także cieszą. Przypominają nam, kim jesteśmy i co się zdarzyło w naszym życiu.


...........................
Ogarnięta wizją końca świata, ze świadomością nie przespania nocy, wyskrobałam to. 
Kompletnie uciekł mi pomysł na tą historię, najchętniej rzuciłabym Melą i wyjechała w Bieszczady! 
Za jakość więc przepraszam :) 
I dzisiaj wszyscy jesteśmy biało-czerwoni. Nasi dają sobie radę, ale i tak trzymamy dziś kciuki. 
Do boju Polsko! 

Ps. Dajcie mi jeszcze chwilkę na ogarnięcie kilku projektów i wracam do Was całkowicie i na maksa. Zaniedbałam Wasze historię i za to przepraszam. Moja doba jest zdecydowanie za krótka. 

niedziela, 31 lipca 2016

12. Jeśli już mam niszczyć człowiekowi życie, chciałbym wiedzieć dlaczego.

Patrzył na śpiącego Kacpra i krzątającą się koło niego Melanię. Był szczęśliwy i pierwszy raz od dawna spokojny. Jego siostra wreszcie przestała uciekać. Powrót do Bielska był jednym z jej lepszych wyborów. Pozwolenie Przemkowi wejść w swoje życie. Jego Melania stała się człowiekiem. Była słaba i silna jednocześnie. Robert wyzwolił w niej uczucia, na które normalnie by sobie nie pozwoliła. 
-Kiedy Przemek wraca? - zapytał, gdy postawiła przed nim kawę. 
-Jutro. - odparła siadając naprzeciwko. - Chcemy zamieszkać ze sobą na stałe. Takie dochodzenie zaczęło mnie męczyć. Jego zresztą też. - uśmiechnęła się. - A jak przygotowania do tego wielkiego dnia?
-Z dnia na dzień coraz gorzej. Został miesiąc, a ja mam wrażenie, że się nie uda. - spojrzał na siostrę przestraszony. - Przecież to Kwasowscy. Danuta mnie zje. 
- Nie przesadzaj. - zaśmiała się. - Jeśli ja jeszcze żyje, ty też dasz radę. 
-Ale wiesz, cieszę się, że będzie obok mnie. - chwycił dziewczynę za rękę. - Dziękuje. 
-A skrzywdź mi ją! - pogroziła mu z uśmiechem palcem. - To ja już cię znajdę Włodarczyk, a wtedy źle z tobą będzie. 
-Moja Mela wróciła - zaśmiał się budząc przy tym niemowlę. 

Kończyła składać ubranka, gdy do mieszkania wrócił Przemek. Ucałował dziewczynę w czoło i popatrzył na śpiącego synka. Był szczęśliwy. Pierwszy raz w życiu miał pewność, że stara Mela już nie wróci. Że ta dziewczyna, którą poznał dwa lata temu odeszła raz na zawsze. Wszystko zmierzało do szczęśliwego końca. 
-Widziałem dzisiaj Kamila, wpadną jutro na kolację - powiedział biorąc syna na ręce. - Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko. 
-Oczywiście, że nie. - uśmiechnęła się. - Stęskniłam się za Bartusiem. I dawno nie rozmawiałam z Asią. To cud, że z nim wytrzymuje jeszcze. 
-Melka, mogę cię o coś zapytać? - kiwnęła głową- Tylko bądź szczera. Naprawdę wciąż jeszcze jestem ci potrzebny? Wciąż jeszcze mamy grać?
-Nie gram już. Od dawna. Kocham cię. W pewnie sposób kocham cię już od dawna. - usiadła chłopakowi na kolanach. - Nie zauważyłeś? Ja już skończyłam. 
-Ja też cię kocham. Was kocham.

Weszła powoli do mieszkania. Zastała śpiącego Przemka na kanapie. Pochrapywał cicho. Zsunęła buty i wsunęła się w jego ramiona. Zasnęła. W jego ramionach odnalazła to, czego szukała całe życie.
Obudził ją trzask szkła w kuchni. Przetarła oczy i stanęła w drzwiach pomieszczenia. Przemek zaklął pod nosem. Uśmiechnęła się. W samych spodniach dresowych, rozczmuchany wyglądał jak młody bóg.
-Pomóc ci? - zapytała skradając buziaka chłopakowi.
-Czemu nie śpisz? - zagarnął dziewczynę w swoje ramiona. - Chciałem ci przygotować śniadanie do łóżka.
-Chyba kanapę. - zaśmiała się. - Kocham cię. - powiedziała cicho.
-Ja ciebie też łobuzie. - ucałował dziewczynę. - Moja mama koniecznie chce dzisiaj porwać swojego jedynego wnuka na całe popołudnie. Pomyślałem, że moglibyśmy gdzieś pojechać.
-I przypadkiem ty już wiesz gdzie. - spojrzała podejrzliwie na chłopaka.
-Ja zawsze jestem przygotowany. - poklepał dziewczynę po pośladku.

Zjechała z górki z donośnym śmiechem. Obejrzała się i czekała na swojego mężczyznę. Dawno nie bawiła się tak dobrze. Przemek zawsze czymś ją zaskakiwał. I to chyba kochała w nim najbardziej. Tą nieprzewidywalność grzecznego z pozoru chłopaka. Siedząc chwilę później przy gorącej herbacie i patrzyła ze skupieniem na chłopaka. Było w nim tyle niepewności. Zdawała sobie sprawę, że wciąż nie czuje się pewnie. Że wciąż zastanawia się, co nastąpi dalej. Nie miała zamiaru wtajemniczać chłopaka w nic więcej. Całą resztę załatwi sama. Sama z ojcem chłopaka. A potem wyjadą i nigdy więcej tutaj nie wrócą. Zacznie nowe życie zostawiając ich wszystkich za sobą.
-O czym myślisz? - zapytał obserwując uważnie dziewczynę.
-O nas. O tym wszystkim, co wydarzyło się przez ostatnie lata. O przyszłości. - odpowiedziała  patrząc prosto mu prosto w oczy.
-Mela, ja wiem, że to za wcześnie. Że dopiero ze sobą zamieszkaliśmy i w ogóle, ale może moglibyśmy pomyśleć o następnym kroku?
-Porozmawiamy o tym później, dobrze? - chwyciła chłopaka za rękę. - Teraz skupmy się na Młodym i weselu Wojciecha. Przecież ta łamaga sobie sam nie poradzi. - zaśmiała się.
-Ale wrócimy do tej rozmowy. - kiwnęła głową.

Grudzień 2015
Siedzieli w przytulnej kawiarence przy kubku gorącej czekolady. Jedna rzecz, której Melania bardziej niż paluszków nie cierpiała czekolady w każdej postaci. Czuła na sobie czujny wzrok Przemka. Nie odezwał się od wczorajszego telefonu. Widocznie nie był zadowolony ze swojej nowej roli. To była jej nadzieja. Pogrąży tego człowieka i więcej się nie spotkają. 
-Mam pytanie, co takiego zrobił ci Kwasowski? - odezwał się po dłuższej chwili. 
-Zniszczył życie siostrze mojej mamy. Tyle. - nie był odpowiednią osoba, by mówić mu całą prawdę. - Ale nie chce o nim rozmawiać. Lepiej, żebyśmy się poznali. Powiedz mi coś o sobie. 
-A mój ojciec? - zapytał spoglądając na Melanię. Jednak widząc jej wzrok, pokręcił tylko głową. - Jestem siatkarzem, gram z Kamilem w jednej drużynie, studiuje. 
-A prywatnie? - zapytała niepewnie. - Nie chciałabym niczego popsuć. Znaczy wiesz, jesteś mi potrzebny, ale jeśli masz dziewczynę, zrozumiem. 
-Powiedzmy, że mamy przerwę. - rzucił bladym uśmiechem. - Meluś, ale możesz powiedzieć cokolwiek? Jeśli już mam niszczyć człowiekowi życie, chciałbym wiedzieć dlaczego. 
-Już mówiłam, reszty dowiesz się później. Jeszcze cię nie znam, ale jak poznam, powiem ci wszystko, nie tylko o nim, ale również o sobie. Bo wiesz, tak się składa, że nie ufam samej sobie. 

Patrzył na dziewczynę siedzącą po przeciwnej stronie stolika. Miała w sobie coś, czego nie potrafił określić, ale było to coś, co strasznie przyciągało do niej. Taka wewnętrzna siła, która obejmowała każdego człowieka, który miał okazję spotkać się z Melanią Włodarczyk. Zgodził się na coś, co kompletnie nie miało sensu. Zastanawiał go fakt wspólnej zemsty na Rafale Kwasowskim. Nie znał go za dobrze, ale wiedział, że Rafał miał więcej wrogów niż przyjaciół. Nie był zbytnio lubiany. A nawet własne dzieci starały nie wchodzić mu się w drogę. Miał jedną zasadniczą wadę, której on nie rozumiał. Nie kochał. Od pewnego momentu Rafał Kwasowski nie kochał. 
-A ty? - zapytał po kolejnej dłuższej przerwie. - Co porabiasz, co lubisz, jak żyjesz?
-Studiuje medycynę, ale nie martw się, zajmę się tobą, jak już ci będzie wszystko jedno. Jak będziesz zimnym trupem w moim prywatnym królestwie. - zaśmiała się perliście. - Uwielbiam podróżować i nie umiem się zamknąć. Nie kocham. Już nie kocham. - a on w tym momencie patrząc w puste oczy dziewczyny przysiągł sobie nawet za cenę własnego życia, przywrócić jej wiarę w miłość. Bo on jedyne w co prawdziwie wierzył, to miłość. 

Kimkolwiek się jest, zawsze gdzieś w głębi duszy tli się pragnienie, żeby być kimś innym. A kiedy, choćby na ułamek sekundy, to pragnienie się spełnia, dzieje się cud. 

.................................

Witajcie, 
pierwszy raz, nie wiem, co mam napisać. 
Pomieszało mi się, namieszało i zamieszało, i już sama nie wiem, co będzie dalej. 
Muszę to chyba na spokojnie przemyśleć. 
Do następnego, kiedyś tam (tym razem nie obiecuje, że spotkamy się za tydzień) 


niedziela, 24 lipca 2016

11. Trzymając Młodego w ramionach, pierwszy raz bardziej niż Rafała nienawidziłam jej.

Styczeń 2017
Trzymała swój największy skarb w swoich ramionach. Swojego małego synka. Patrzyła, jak Przemek rozmawia z lekarzem. Był wyraźnie zmęczony, ale jego oczy były szczęśliwe. W tym momencie niczego więcej nie potrzebowała do szczęścia. Miała już wszystko. Patrzyła na śpiącego chłopczyka i poczuła, że teraz musi wykonać decydujący krok. Była matką i nie rozumiała swojej. Miłość do dziecka jest przecież silniejsza niż do mężczyzny. 
-Lekarz mówi, że Młody jest silny i zdrowy. - Przemek usiadł obok niej i pogłaskał chłopca po jego malutkiej główce. 
-Jest taki podobny do ciebie. - uśmiechnęła się przez łzy. 
-Jest najpiękniejszym chłopcem na świecie. Mogę? 
-Oczywiście. - podała mu chłopca, wycierając łzę w kąciku oka. - Trzeba wybrać mu imię. 
-Może Robert albo Adam? 
-Robert Przemysław Czauderna, ładnie - uśmiechnęła się. 
-Melka?
-Tak?
-Dziękuje. - ucałował jej dłoń. - Dałaś mi wszystko, mimo że twoim jedynym celem była zemsta, ty nauczyłaś się być ponad to. 
-Nienawidzę jej. - powiedziała patrząc na niego. - Trzymając Młodego w ramionach, pierwszy raz bardziej niż ojca nienawidzę jej. Jak można zostawić własne dziecko? Jak można poświęcić je dla faceta, który i tak był nikim? Który nigdy jej nie kochał? Który po prostu oszukał je obie. Ona po prostu mnie zostawiła Przemek. I za to również odpowiedzą mi oni. Ci, którzy doprowadzili  mnie do tego miejsca. 

Patrzyła na Kamila, który uparcie nie ruszał się z kąta, w którym stał od samego przyjścia. Nie ruszył się nawet o centymetr. Byli wszyscy. Czuła, że wszystko teraz mogło się ułożyć. Ona Melania Jadwiga Włodarczyk zrobi wszystko, by wreszcie wszystko wróciła do normy. Wojtek przekomarzał się z Przemkiem, jego mama płakała, a jej rodzice patrzyli z dumą. Wszystko było tak, jakby byli szczęśliwą rodziną. Matylda koniecznie chciała być następną młodą mamą, a Asia śmiała się, że tym razem koniecznie musiała być dziewczynka. Trwającą sielankę przerwał wchodzący do pomieszczenia mężczyzna. Spięła się na jego widok. Mimo upływu czasu i poważniej rozmowy z końca roku, napięcie między nimi nie zmniejszyło się choćby o milimetr. 
-Gratuluje - uścisnął dłoń syna i popatrzył na wnuka. 
-Dzięki tato. - Przemek przytulił się do mężczyzny. - Kto by pomyślał, że kiedyś będę miał swoje. 
-Chciałbym porozmawiać z Melanią na osobności. - mężczyzna spojrzał uważnie na młodą matkę. - Mamy sobie coś do wyjaśnienia. 
-Tato, ona dopiero urodziła, poczekaj trochę. 
-Nie, czas minął, a my mieliśmy umowę, prawda? - zapytał dziewczyny, ta tylko skinęła głową. 
-Mela, o co chodzi? - ojciec dziewczyny patrzył to na jednego to na drugiego.
-Nic. Po prostu mamy pewne rzeczy do wyjaśnienia. - uśmiechnęła się delikatnie. - Przemek, zabierz Kacpra i zostawcie nas samych. 
-Co zamierzasz? - zapytał, gdy zostali sami. 
-Zmiażdżę Kwasowskiego tak, że zapomni, jak się nazywa. Przecież obiecałam. 
-Jak? 
-Czas, by poznał prawdę. Że jestem ja, a ojcem jego wnuka jest pana syn. Że wychodzę za mąż, a on ma być gościem honorowym, a jak będzie trzeba, to oskarżę Kamila o próbę gwałtu i zastraszanie z jego strony. 

Wychodziły z Melanią od kosmetyczki, gdy zauważyły rozmawiającego Kamila z Marcinem. Spojrzała niepewnie na przyjaciółkę, która pozostała niewzruszona. Tak, jakby nic się nie stało. Jakby stać się nie mogło. Była spokojna. Za spokojna jak na Melanię Jadwigę Włodarczyk. Stały na chodniku i patrzyły na kłócących się mężczyzn. Kamil z minuty na minutę był czerwieńszy po twarzy. To zdecydowanie nie wróżyło niczego dobrego. Nie miesiąc przed jej ślubem. Nie dzisiaj. Poczuła, jak Melania chwyta ją delikatnie za dłoń i gestem głowy nakazuje ruszenie z miejsca. Nie poznawała jej. Jeszcze kilka miesięcy temu byłaby wystraszona. Z pozoru spokojna, ale ona wiedziała, kiedy jej przyjaciółka była zestresowana. Postanowiła więc nie poruszać tego tematu teraz. Ale jedno było pewne Melka dojrzała. 
Dopiero siedząc przy herbacie nie wytrzymała. Nie mogła uwierzyć, że Melania ani troszkę nie przejęła się perspektywą wyjścia prawdy na jaw. To mogło wszystko zmienić. Przecież Kamil wciąż ją kochał. Mimo zmian w jego życiu nie potrafił wymazać Melanii i ona również nie mogła tego zrobić. 
-A co jeśli Marcin powiedział Kamilowi, że między wami nic nie było? - spojrzała na przyjaciółkę. 
-A jakie to ma teraz znaczenie? - Melka spojrzała na nią spokojnie. - Jest żonaty, ma syna. Ja również ułożyłam sobie życie. Prawda niczego już nie zmienia. 
-Zmienia, ona właśnie zawsze zmienia wszystko. 
-Matylda, Kamil jest przeszłością, z którą musiałam się pogodzić. Kocham go i zawsze będę kochała, ale to niczego już nie zmienia. nie ma prawa zmienić. Kiedyś i tak by się dowiedział. 
-Chcesz mi powiedzieć, że coś więcej niż wiem?
-Nie.
-Znalazłaś to dziecko prawda? - Matylda spojrzała przerażona na Melanię. - Znalazłaś dziecko mojego wujka i twojej cioci, prawda?

Matka byłaby zdolna wymyślić szczęście, aby je dać swoim dzieciom

...................................
Tak więc powoli wiecie więcej niż mniej. Zobaczymy, czy niektórzy z Was trafili. :)
Co złego to nie ja, ale to chyba dopiero początek ich kłopotów.
Dziękuje za każde miłe słowo, to motywuje podwójnie. Świadomość, że piszę, nie tylko dla siebie, ale także dla Was. Więc piszcie, dawajcie znać, krytykujcie. :)
Miłej wakacyjnej niedzieli. 
Jak dobrze się wyspać :)