Siedzieli w salonie Włodarczyków i
oglądali kolejną komedię. Siedziała wtulona w swojego brata i zaśmiewała się z
żartów przyjaciela. Wiosna wyczuwalna była już pełną parą. Na ulicach wszędzie
widoczne były zakochane pary. I oni. Siedzieli całą paczką i zajadali się
zdrowym jedzeniem. Coś, co nawet dla nich było dziwne.
-A pamiętacie, jak Melka wlazła na drzewo
i ciągnęła kota za uszy? - zaśmiała się Matylda, widząc jednak mord w oczach
przyjaciółki, uśmiechnęła się promiennie. - No co? Tak było?
-Bo on miał myszy łapać, a nie na randki z
kotkami Różackiej się umawiać. - broniła się.
-No ale, jakoś potem te kotki pozdychały.
- wtrącił się Wojciech. - Wszystkie pięć.
-No przecież, ja je tylko karmiłam. -
zaśmiali się wszyscy.
Wyszedł by pooddychać świeżym powietrzem.
Zaciągnął się głęboko i spojrzał na uśpione oblicze swojego ukochanego miasta.
Powrót Melki przyniósł zmiany, które na zawsze już miały przynosić tylko dobro.
Poczuł, jak delikatna dłoń dziewczyny dotyka jego ramienia.
-Słyszałam, że przenosisz się do Warszawy.
- oparła się o barierkę. - Gratuluje.
-Chciałbym spróbować czegoś nowego, zanim
zakończę karierę. - spojrzał na dziewczynę. - Wychodzisz za mąż...
-Przemek bardzo chciał, a ja chyba mam
dość uciekania. - wzruszyła ramionami.
-Kochasz go. - zmusił, by spojrzała mu w
oczy. - Ale oboje wiemy, że za niego nie wyjdziesz. Znajdziesz sposób, żeby
wyjść cało z tej sytuacji.
-Dlaczego tak sądzisz? Kocham go i chce
spędzić z nim resztę życia.
-Bo Melania Włodarczyk nie zrezygnuje z
siebie. Nawet dla miłości swojego życia. - szepnął jej do ucha. - Pozdrów
Stefana, całkiem fajny z niego gość.
Wracali do mieszkania, gdy nagle się
zatrzymała. Spojrzała z przerażeniem na Przemka i zamknęła oczy. Koszmary
powróciły. Te koszmary, które za wszelką cenę, próbowała od siebie odpędzić.
Koszmary dni minionych.
-Przemuś?
-Tak, kochanie? - zapytał obejmując
jeszcze mocniej kobietę.
-Wyjedźmy stąd. Zaraz. Po sezonie. Nie
wiem, gdzieś, gdzie będziesz mógł grać?
-Melka...
-Proszę... - spojrzała na chłopaka
błagalnie. - Proszę...
-Porozmawiamy o tym później. Teraz lepiej
mi powiedz, co to za Robert i co on od ciebie chciał.
-Chciał mnie zjeść, bo zabrałam mu zabawkę
w przedszkolu.
Marzec 2014
Tego dnia padało, a deszcz lał się
strumieniami po ulicach. Ubrana w ciemny płaszcz z czarnymi okularami na nosie
wkroczyła do starej zapomnianej już restauracji. W latach dwudziestych
dwudziestego wieku była miejscem spotkań elity. Teraz odwiedzali je osiedlowi
pijacy i ci, którzy liczyli na tanią uciechę z jeszcze tańszymi paniami. W
środkowym stoliku siedział on. Palił zapewne kolejnego papierosa z kolejnej
paczki tego dnia. Skinął na nią. Usiadła nie zdejmując okularów, zamówiła
gestem dłoni białe wino i zapaliła cienkiego LM. Spojrzała na miejscowego
Binka, który opróżniając kolejną butelkę najtańszego piwa dobierał się do
Kopieleckiej.
-Powoli wszystko zaczyna mi się układać. –
odezwał się wypuszczając z płuc dym. – Kopertę zastawiłem, tam gdzie zawsze.
-Miałeś skończyć, zanim zacząłeś. – opiła
łyk wina. – prosta sprawa, proste rozwiązanie.
-Zacznie żałować, że się urodzi, teraz
twoja kolej. Co wymyśliłaś?
-Uderzę w czuły punkt. Zrobię dokładnie
to, co zrobił on. Zabiorę mu syna.
-Tu masz wszystko. – wstał i bez zbędnych ceregieli wyszedł.
Opróżniając kopertę przyjrzała się zdjęciu młodego mężczyzny. Był kopią
człowieka, którego dawno temu kochała jej matka. Ale miłość w tych czasach jest
przekleństwem. Zgasiła papierosa i poprawiając okulary wyszła.
Wyszedł i rozejrzał się. Dojrzał ją.
Siedziała na ławce między piątym a szóstym drzewem. Tak, jak byli umówieni,
albo dla ścisłości, tak jak ona umówiła się z nim. Podszedł do niej, upewniwszy
się, że nikt nie widzi. Siedziała i popijała herbatę jaśminową. Ulubioną jego
babci. Niech spoczywa w pokoju. Usiadł i patrzył na bawiące się w parku dzieci.
-Wszystko jest w popielatej kopercie w
trzeciej skrzynce po lewej stronie od środka. Kod niezmienny. – powiedziała nie
patrząc na niego.
-Ile mam czasu? – zapytał przeglądając
ulotkę, którą znalazł na szafce przy wyjściu z budynku.
-Niewiele. Masz sprawić, żeby znów zaczęła
ufać mężczyzną. By nie drążyła dalej, niż to konieczne. Jeśli pozna prawdę, nas
wszystkich czeka taki sam los. To ma być jej ostatni raz. – wstała i wołając
pięcioletnie dziecko udała się tylko w sobie znanym kierunku.
Godzinę później wyciągając zawartość
wskazanej skrzynki przyjrzał się zdjęciu drobnej brunetki. Zastanawiał się,
czym aż tak podpadła.. Założył okulary i odszedł.
Patrzył na śpiącą żonę i nie mógł uwierzyć, jak łatwo dał sobą manipulować przez te wszystkie lata, Wyrzuty sumienia, które nie dawały spać mu po nocach, były tylko wymysłem jego umysłu. Twarz dziewczyny, która była całym jego światem, musiała pewnego dnia odejść w zapomnienie i wiedział, że z pojawieniem się Melki, spokojny sen w końcu nawiedzi i jego dom. Czasem tylko żałował, że prawda okazała się, aż tak brutalna, a cenę zapłaci człowiek, który nie był winny w choćby jednym procencie. Człowiek, którego pokochało serce dziewczyny, skrzywdzonej przez tych, których kochała. Skrzywdzonej przez samą siebie. Patrzył na spokojną Renatę i wiedział, że nadszedł czas...
"Odchodziła
ode mnie dzień po dniu, nagłą obecnością, niedobrym milczeniem, wymuszonym
uśmiechem, cofnięciem ręki. Coraz bardziej nie moja, coraz bardziej
czyjaś."
*********
Moi drodzy,
zostawiam Wam do oceny kolejną odsłonę tej historii.
Kolejna powinna pojawić się na dniach.
Pozdrawiam.
*********
Moi drodzy,
zostawiam Wam do oceny kolejną odsłonę tej historii.
Kolejna powinna pojawić się na dniach.
Pozdrawiam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz