poniedziałek, 5 września 2016

16. Ale miłość w tych czasach jest przekleństwem

Siedzieli w salonie Włodarczyków i oglądali kolejną komedię. Siedziała wtulona w swojego brata i zaśmiewała się z żartów przyjaciela. Wiosna wyczuwalna była już pełną parą. Na ulicach wszędzie widoczne były zakochane pary. I oni. Siedzieli całą paczką i zajadali się zdrowym jedzeniem. Coś, co nawet dla nich było dziwne. 
-A pamiętacie, jak Melka wlazła na drzewo i ciągnęła kota za uszy? - zaśmiała się Matylda, widząc jednak mord w oczach przyjaciółki, uśmiechnęła się promiennie. - No co? Tak było?
-Bo on miał myszy łapać, a nie na randki z kotkami Różackiej się umawiać. - broniła się. 
-No ale, jakoś potem te kotki pozdychały. - wtrącił się Wojciech. - Wszystkie pięć.
-No przecież, ja je tylko karmiłam. - zaśmiali się wszyscy. 

Wyszedł by pooddychać świeżym powietrzem. Zaciągnął się głęboko i spojrzał na uśpione oblicze swojego ukochanego miasta. Powrót Melki przyniósł zmiany, które na zawsze już miały przynosić tylko dobro. Poczuł, jak delikatna dłoń dziewczyny dotyka jego ramienia. 
-Słyszałam, że przenosisz się do Warszawy. - oparła się o barierkę. - Gratuluje. 
-Chciałbym spróbować czegoś nowego, zanim zakończę karierę. - spojrzał na dziewczynę. - Wychodzisz za mąż...
-Przemek bardzo chciał, a ja chyba mam dość uciekania. - wzruszyła ramionami. 
-Kochasz go. - zmusił, by spojrzała mu w oczy. - Ale oboje wiemy, że za niego nie wyjdziesz. Znajdziesz sposób, żeby wyjść cało z tej sytuacji. 
-Dlaczego tak sądzisz? Kocham go i chce spędzić z nim resztę życia. 
-Bo Melania Włodarczyk nie zrezygnuje z siebie. Nawet dla miłości swojego życia. - szepnął jej do ucha. - Pozdrów Stefana, całkiem fajny z niego gość. 

Wracali do mieszkania, gdy nagle się zatrzymała. Spojrzała z przerażeniem na Przemka i zamknęła oczy. Koszmary powróciły. Te koszmary, które za wszelką cenę, próbowała od siebie odpędzić. Koszmary dni minionych. 
-Przemuś?
-Tak, kochanie? - zapytał obejmując jeszcze mocniej kobietę.
-Wyjedźmy stąd. Zaraz. Po sezonie. Nie wiem, gdzieś, gdzie będziesz mógł grać? 
-Melka...
-Proszę... - spojrzała na chłopaka błagalnie. - Proszę...
-Porozmawiamy o tym później. Teraz lepiej mi powiedz, co to za Robert i co on od ciebie chciał.
-Chciał mnie zjeść, bo zabrałam mu zabawkę w przedszkolu. 

Marzec 2014
Tego dnia padało, a deszcz lał się strumieniami po ulicach. Ubrana w ciemny płaszcz z czarnymi okularami na nosie wkroczyła do starej zapomnianej już restauracji. W latach dwudziestych dwudziestego wieku była miejscem spotkań elity. Teraz odwiedzali je osiedlowi pijacy i ci, którzy liczyli na tanią uciechę z jeszcze tańszymi paniami. W środkowym stoliku siedział on. Palił zapewne kolejnego papierosa z kolejnej paczki tego dnia. Skinął na nią. Usiadła nie zdejmując okularów, zamówiła gestem dłoni białe wino i zapaliła cienkiego LM. Spojrzała na miejscowego Binka, który opróżniając kolejną butelkę najtańszego piwa dobierał się do Kopieleckiej.
-Powoli wszystko zaczyna mi się układać. – odezwał się wypuszczając z płuc dym. – Kopertę zastawiłem, tam gdzie zawsze.
-Miałeś skończyć, zanim zacząłeś. – opiła łyk wina. – prosta sprawa, proste rozwiązanie.
-Zacznie żałować, że się urodzi, teraz twoja kolej. Co wymyśliłaś?
-Uderzę w czuły punkt. Zrobię dokładnie to, co zrobił on. Zabiorę mu syna.
-Tu masz wszystko.  – wstał i bez zbędnych ceregieli wyszedł. Opróżniając kopertę przyjrzała się zdjęciu młodego mężczyzny. Był kopią człowieka, którego dawno temu kochała jej matka. Ale miłość w tych czasach jest przekleństwem. Zgasiła papierosa i poprawiając okulary wyszła.

Wyszedł i rozejrzał się. Dojrzał ją. Siedziała na ławce między piątym a szóstym drzewem. Tak, jak byli umówieni, albo dla ścisłości, tak jak ona umówiła się z nim. Podszedł do niej, upewniwszy się, że nikt nie widzi. Siedziała i popijała herbatę jaśminową. Ulubioną jego babci. Niech spoczywa w pokoju. Usiadł i patrzył na bawiące się w parku dzieci.
-Wszystko jest w popielatej kopercie w trzeciej skrzynce po lewej stronie od środka. Kod niezmienny. – powiedziała nie patrząc na niego.
-Ile mam czasu? – zapytał przeglądając ulotkę, którą znalazł na szafce przy wyjściu z budynku.
-Niewiele. Masz sprawić, żeby znów zaczęła ufać mężczyzną. By nie drążyła dalej, niż to konieczne. Jeśli pozna prawdę, nas wszystkich czeka taki sam los. To ma być jej ostatni raz. – wstała i wołając pięcioletnie dziecko udała się tylko w sobie znanym kierunku.
Godzinę później wyciągając zawartość wskazanej skrzynki przyjrzał się zdjęciu drobnej brunetki. Zastanawiał się, czym aż tak podpadła.. Założył okulary i odszedł.

Patrzył na śpiącą żonę i nie mógł uwierzyć, jak łatwo dał sobą manipulować przez te wszystkie lata, Wyrzuty sumienia, które nie dawały spać mu po nocach, były tylko wymysłem jego umysłu. Twarz dziewczyny, która była całym jego światem, musiała pewnego dnia odejść w zapomnienie i wiedział, że z pojawieniem się Melki, spokojny sen w końcu nawiedzi i jego dom. Czasem tylko żałował, że prawda okazała się, aż tak brutalna, a cenę zapłaci człowiek, który nie był winny w choćby jednym procencie. Człowiek, którego pokochało serce dziewczyny, skrzywdzonej przez tych, których kochała. Skrzywdzonej przez samą siebie. Patrzył na spokojną Renatę i wiedział, że nadszedł czas...

"Odchodziła ode mnie dzień po dniu, nagłą obecnością, niedobrym milczeniem, wymuszonym uśmiechem, cofnięciem ręki. Coraz bardziej nie moja, coraz bardziej czyjaś."

*********

Moi drodzy, 
zostawiam Wam do oceny kolejną odsłonę tej historii.
Kolejna powinna pojawić się na dniach. 
Pozdrawiam. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz