Obudziła się z ogromnym kacem,
nie bardzo pamiętając, jak wróciła do domu. Obok niej spała Matylda,
przytulając Jadzię. Stara poczciwa Jadźka, pamiętająca nocne płacze Wojtusia.
Najlepsza maskotka, jaką kiedykolwiek wydał świat. Próbowała podnieść się do pozycja siedzącej,
jednak ból głowy okazał się być silniejszy. Położyła się ostrożnie z powrotem na
poduszkę. Umrze. Umrze i nikt po niej nie zapłacze. Poczuła, jak Tylka porusza
się delikatnie. Jednak i ona nie podejmowała próby podniesienia się. Umrą
razem.
-Myślisz, że Wojtek już pojechał?
– Tylko szepnęła.
-Myślę, że nawet gdyby tu był,
nie uratowałby nas. – Melka przewróciła się na bok. – Chyba się starzeje. Nie
daje już rady.
-Myślałam, że się wczoraj pobiją.
-Nie przesadzaj. Żaden z nich nie
miał powodu, żeby uważać, że coś im się należy.
-Melka?
-No?
-Myślę, że ty wciąż jeszcze
kochasz Kam..
-Nie. Teraz jest tylko brzydkim
wspomnieniem koszmarnych dni.
Siedząc przy obiedzie obie
wpatrywały się w talerze nie mogąc patrzeć na jedzenie. Siedzący naprzeciwko
nich Wojciech kręcił tylko głową. Ba. On miał ochotę wybuchnąć śmiechem. Tylka
zachowywała się tak tylko w towarzystwie jego prywatnej siostry. Melka
zachowywała się tak, odkąd skończyła siedemnaście lat. Po tamtej kłótni z
ojcem. Nigdy nie przejmowała się zdaniem innych, jednak wtedy przestała ich
słuchać. Jego Melka była skomplikowana. Jego Melka była niezależna i co
najważniejsze była realną optymistką. Nie było rzeczy, której nie dałoby się
przecież zrobić. Nie było by sytuacji, z której Melka nie znalazłaby
rozwiązania. Tylko była jej przeciwieństwem. Nie umiała nigdy postawić na
swoim. Zawsze zdanie innych było ważniejsze od jej własnego. Dobro innych było
cenniejsze od jej dobra. Kochał je obie. Kochał i wiedział, że jeśli jej
straci, pogrąży się całkowicie. A tego on Wojciech Włodarczyk nie chciał.
-Kamil dzwonił. – powiedział
cicho patrząc badawczo na dziewczyny. – Byli na usg. Będą mieli syna.
-To świetnie. – zapiszczała Tylka
i od razu się skrzywiła. – Muszę później zadzwonić do Asi.
-Nic nie powiesz Mela? – Wojtek
przyjrzał się siostrze. – Tu w końcu mowa o twoim najlepszym przyjacielu.
-Idę zapalić.
-Melania – Wojtek gniewnie spojrzał
na dziewczynę.
-Łeb mi pęka, a ty marudzisz z
jakimiś bzdurami.
-Bzdurami? –Wojtek wstał i
zbliżył się do dziewczyny. – Czy ty się słyszysz? Co by nie było źle. Co bym
nie powiedział, zmieniasz temat. Co bym nie próbował zorganizować nie pasuje ci
termin. Kurde. Z nim to samo. Przecież byliście nie rozłączni. Byliście
najlepszymi przyjaciółmi. Nawet bardziej niż my. Zawsze razem. Gdzie Kamil tam
Mela. Jak nie szło znaleźć jednego z was, wiadomo było, że jesteśmy u tego
drugiego, albo razem się włóczycie. A teraz drzecie ze sobą koty, jak jakieś
dzieciaki, którym podmieniono zabawki.
-Już skończyłeś? – zapytała i
popatrzyła na chłopaka ze wściekłością. – Jesteś ślepy! Zawsze byłeś ślepy, bo
łatwiej jest nie widzieć, niż zbierać do kupy rozryczaną siostrę. Niż stanąć po
czyjejś stronie. Ale jasne zaproś ich na kolację. Spotkajmy
się. Razem idźmy na zakupy i zróbmy im wyprawkę. A jak dobrze pójdzie, jeszcze
zostanę matką chrzestną tego bachora!
-Melanio Jadwigo Włodarczyk! –
ale jej już nie było.
Siedział na ulubionej ławce w
ulubionym parku. Bielsko było centrum jego życia, ale to w Andrychowie czuł
się, jak w domu. Gdy zadzwonił Wojtek przyjechał od razu. Czuł, że coś gryzie
jego przyjaciela. Nie wiedział, czy było to spowodowane niespodziewanym
przyjazdem Melanii, czy wydarzeniami sprzed paru miesięcy. Gdy Przemek
powiedział mu o kasynie, nie mógł uwierzyć. Niby jednorazowy wypad. Ale on
Kamil Kwasowski wiedział, że nie ma jednorazowych wypadów. Ale uzależniają.
Wciągają gorzej niż fajki, wódka czy prochy. Bał się. Pierwszy raz w życiu
powrót Melki nie zwiastował niczego dobrego. Teraz, gdy życie zaczęło mu się
układać. Miał cudowną żonę, za parę miesięcy miał zostać ojcem. Teraz, gdy
wreszcie pozbył się wszelkich wyrzutów sumienia.
-Co wy odpierdzielacie? – Wojtek stanął
przed chłopakiem.
-Też miło mi cię widzieć. –
uśmiechnął się ironicznie. – Nie wiem, co wyprawia Melania, ale ja już wyrosłem
z jej zabaw.
-Kamil. To moja siostra. Ty
jesteś moim przyjacielem. Zaraz żenię się z twoją kuzynką. Musicie się dogadać.
-Powiedz to jej. Mnie nie słucha.
– wzruszył ramionami. – O tym chciałeś gadać?
-Nie. – usiadł i popatrzył na
bawiące się dzieci. – Nie wiesz, kiedy wraca Przemek?
-Wiem. Już wrócił. Po co ci on?
-Mam sprawę. Pilną.
-Wpadnijcie jutro na kolację.
Może uda mi się go ściągnąć.
Kiedy życie wypada ci z rąk,
przestajesz być sobą. Kochał Tylkę i to z nią chciał się zestarzeć. Sam nie
wiedział dlaczego. Dlaczego tak łatwo się stoczył? Dlaczego nie umiał nikomu o
tym powiedzieć? Melka. Jeśli ktoś miał mu pomóc, to tylko jego mała
siostrzyczka. Ona. Zawsze ona ratowała go z problemów, obrywając po bokach.
Ona, zahartowała się za nich dwoje. Ona, kobieta, która nie umiała odnaleźć
spokoju. Ona, ta, o której kiedyś zapomną. Ta, która zawsze radziła sobie sama,
jakby nie chciała, by ktoś widział ją słabą. Wracał do mieszkania, kiedy
zauważył siedzącą przed blokiem Tylkę. Płakała. Nigdy nie mógł patrzeć, jak
cierpi. Każda jej łza była pierwszym powodem ich końca. Ranił ją. Ją ranił
najbardziej. Melka sobie poradzi. Rodzice zrozumieją. Ale Tylka była w tym
świecie bezbronna.
-Kochanie, co się stało? –
podszedł i delikatnie przytulił do siebie. – Matylda?
-Wyjechała... – łkała w jego
ramiona. – Nie umiałam jej zatrzymać. Po prostu... – jej płacz zamieniał się w
szloch. – Spakowała się i wyszła. Ona nie wróci Wojtek. Ona już nigdy nie
wróci.
-Matylda...
-Wiedziałam i pozwoliłam jej to
zrobić. Pozwoliłam jej zabijać cząstkę siebie przez te wszystkie lata. To moja
wina...
-O czym ty mówisz? – spojrzał przerażony
na dziewczynę.
-Melania, nie wróciła tutaj tylko
dla ciebie, ona chce umrzeć do końca....
18.03.2009
Oparta
o barierkę w katowickim parku czekała na przyjaciółkę, odpaliła kolejnego
papierosa. Zmęczona potarła oczy schowane za ciemnymi okularami.
-Powiesz,
mi ile jeszcze będziesz uciekać? – Matylda stanęła przy dziewczynie. – Mam dość
mówienia, że nie wiem, gdzie jesteś.
-Tyldzia,
nie proszę cię o nic więcej. – Melka wyciągnęła kolejnego papierosa.
-Rzuć
to wreszcie, ale można.
-Muszę
dowiedzieć się prawdy. Coś cholernie mi się nie zgadza. Jeszcze nie wiem co,
ale jak tylko się dowiem, wrócę.
-Kamil
wie, że jesteś w Katowicach. Twój ojciec im powiedział.
-Ja
już nie mam ojca.
Niech Ci się nie wydaje, dziecko, że wojna jest czymś dobrym; witałem ją niczym przyjaciela tylko dlatego, że chciałem zginąć.
...........................
No więc ten tego, obiecuje poprawę.
Obiecuje, że wpadnę do was i wszystko nadrobię, obiecuje.
Obiecuje, że wpadnę do was i wszystko nadrobię, obiecuje.
Ocenę rozdziału zostawiam Wam.
Mam nadzieję, że do niedzieli (ale niczego nie obiecuje).
PS Bez sensu jest to, co napisałam powyżej..
Fajne jest to, co napisałaś powyżej 😍 A Melką chyba się pogubiła mocno. O ironio! Jak ja rozumiem jej zachowanie ☺
OdpowiedzUsuń❤
OdpowiedzUsuńKocham !!!!!!!!!!!!!! *.* Ja Ci dam bez sensu !
OdpowiedzUsuńCoś mi się wydaje, że Mela czuje coś do Kamila.... Bez powodu by tak nie reagowała... I to chyba miało wpływ na to, że teraz tak się zachowuje. Ale to tylko takie moje przemyślenia.
A co do Wojtka i Tylki, myślę że są fajną parą i mimo wszystko jakoś Melce pomogą. :)
Przepraszam, że krótko. :(
POZDRAWIAM !!!
Paulka
Jakie bez sensu? Nowaq wyraża swoją opinię i mówi, że jest bardzo dobre! Uważam tak samo, jak Paulka, że Mela czuje coś do Kamila.
OdpowiedzUsuńI super, że Wojtek tutaj taki ogarnięty i ma miłość <3
Pozdrawiam.
Weny i zapraszam do mnie na nowy rozdział. Liczę na komentarz od Ciebie.