poniedziałek, 30 maja 2016

03. Nie. Teraz jest tylko brzydkim wspomnieniem koszmarnych dni.

Obudziła się z ogromnym kacem, nie bardzo pamiętając, jak wróciła do domu. Obok niej spała Matylda, przytulając Jadzię. Stara poczciwa Jadźka, pamiętająca nocne płacze Wojtusia. Najlepsza maskotka, jaką kiedykolwiek wydał świat.  Próbowała podnieść się do pozycja siedzącej, jednak ból głowy okazał się być silniejszy. Położyła się ostrożnie z powrotem na poduszkę. Umrze. Umrze i nikt po niej nie zapłacze. Poczuła, jak Tylka porusza się delikatnie. Jednak i ona nie podejmowała próby podniesienia się. Umrą razem.
-Myślisz, że Wojtek już pojechał? – Tylko szepnęła.
-Myślę, że nawet gdyby tu był, nie uratowałby nas. – Melka przewróciła się na bok. – Chyba się starzeje. Nie daje już rady.
-Myślałam, że się wczoraj pobiją.
-Nie przesadzaj. Żaden z nich nie miał powodu, żeby uważać, że coś im się należy.
-Melka?
-No?
-Myślę, że ty wciąż jeszcze kochasz Kam..
-Nie. Teraz jest tylko brzydkim wspomnieniem koszmarnych dni.

Siedząc przy obiedzie obie wpatrywały się w talerze nie mogąc patrzeć na jedzenie. Siedzący naprzeciwko nich Wojciech kręcił tylko głową. Ba. On miał ochotę wybuchnąć śmiechem. Tylka zachowywała się tak tylko w towarzystwie jego prywatnej siostry. Melka zachowywała się tak, odkąd skończyła siedemnaście lat. Po tamtej kłótni z ojcem. Nigdy nie przejmowała się zdaniem innych, jednak wtedy przestała ich słuchać. Jego Melka była skomplikowana. Jego Melka była niezależna i co najważniejsze była realną optymistką. Nie było rzeczy, której nie dałoby się przecież zrobić. Nie było by sytuacji, z której Melka nie znalazłaby rozwiązania. Tylko była jej przeciwieństwem. Nie umiała nigdy postawić na swoim. Zawsze zdanie innych było ważniejsze od jej własnego. Dobro innych było cenniejsze od jej dobra. Kochał je obie. Kochał i wiedział, że jeśli jej straci, pogrąży się całkowicie. A tego on Wojciech Włodarczyk nie chciał.
-Kamil dzwonił. – powiedział cicho patrząc badawczo na dziewczyny. – Byli na usg. Będą mieli syna.
-To świetnie. – zapiszczała Tylka i od razu się skrzywiła. – Muszę później zadzwonić do Asi.
-Nic nie powiesz Mela? – Wojtek przyjrzał się siostrze. – Tu w końcu mowa o twoim najlepszym przyjacielu.
-Idę zapalić.
-Melania – Wojtek gniewnie spojrzał na dziewczynę.
-Łeb mi pęka, a ty marudzisz z jakimiś bzdurami.
-Bzdurami? –Wojtek wstał i zbliżył się do dziewczyny. – Czy ty się słyszysz? Co by nie było źle. Co bym nie powiedział, zmieniasz temat. Co bym nie próbował zorganizować nie pasuje ci termin. Kurde. Z nim to samo. Przecież byliście nie rozłączni. Byliście najlepszymi przyjaciółmi. Nawet bardziej niż my. Zawsze razem. Gdzie Kamil tam Mela. Jak nie szło znaleźć jednego z was, wiadomo było, że jesteśmy u tego drugiego, albo razem się włóczycie. A teraz drzecie ze sobą koty, jak jakieś dzieciaki, którym podmieniono zabawki.
-Już skończyłeś? – zapytała i popatrzyła na chłopaka ze wściekłością. – Jesteś ślepy! Zawsze byłeś ślepy, bo łatwiej jest nie widzieć, niż zbierać do kupy rozryczaną siostrę. Niż stanąć po czyjejś  stronie.  Ale jasne zaproś ich na kolację. Spotkajmy się. Razem idźmy na zakupy i zróbmy im wyprawkę. A jak dobrze pójdzie, jeszcze zostanę matką chrzestną tego bachora!
-Melanio Jadwigo Włodarczyk! – ale jej już nie było.

Siedział na ulubionej ławce w ulubionym parku. Bielsko było centrum jego życia, ale to w Andrychowie czuł się, jak w domu. Gdy zadzwonił Wojtek przyjechał od razu. Czuł, że coś gryzie jego przyjaciela. Nie wiedział, czy było to spowodowane niespodziewanym przyjazdem Melanii, czy wydarzeniami sprzed paru miesięcy. Gdy Przemek powiedział mu o kasynie, nie mógł uwierzyć. Niby jednorazowy wypad. Ale on Kamil Kwasowski wiedział, że nie ma jednorazowych wypadów. Ale uzależniają. Wciągają gorzej niż fajki, wódka czy prochy. Bał się. Pierwszy raz w życiu powrót Melki nie zwiastował niczego dobrego. Teraz, gdy życie zaczęło mu się układać. Miał cudowną żonę, za parę miesięcy miał zostać ojcem. Teraz, gdy wreszcie pozbył się wszelkich wyrzutów sumienia.
-Co wy odpierdzielacie? – Wojtek stanął przed chłopakiem.
-Też miło mi cię widzieć. – uśmiechnął się ironicznie. – Nie wiem, co wyprawia Melania, ale ja już wyrosłem z jej zabaw.
-Kamil. To moja siostra. Ty jesteś moim przyjacielem. Zaraz żenię się z twoją kuzynką. Musicie się dogadać.
-Powiedz to jej. Mnie nie słucha. – wzruszył ramionami. – O tym chciałeś gadać?
-Nie. – usiadł i popatrzył na bawiące się dzieci. – Nie wiesz, kiedy wraca Przemek?
-Wiem. Już wrócił. Po co ci on?
-Mam sprawę. Pilną.
-Wpadnijcie jutro na kolację. Może uda mi się go ściągnąć.

Kiedy życie wypada ci z rąk, przestajesz być sobą. Kochał Tylkę i to z nią chciał się zestarzeć. Sam nie wiedział dlaczego. Dlaczego tak łatwo się stoczył? Dlaczego nie umiał nikomu o tym powiedzieć? Melka. Jeśli ktoś miał mu pomóc, to tylko jego mała siostrzyczka. Ona. Zawsze ona ratowała go z problemów, obrywając po bokach. Ona, zahartowała się za nich dwoje. Ona, kobieta, która nie umiała odnaleźć spokoju. Ona, ta, o której kiedyś zapomną. Ta, która zawsze radziła sobie sama, jakby nie chciała, by ktoś widział ją słabą. Wracał do mieszkania, kiedy zauważył siedzącą przed blokiem Tylkę. Płakała. Nigdy nie mógł patrzeć, jak cierpi. Każda jej łza była pierwszym powodem ich końca. Ranił ją. Ją ranił najbardziej. Melka sobie poradzi. Rodzice zrozumieją. Ale Tylka była w tym świecie bezbronna.
-Kochanie, co się stało? – podszedł i delikatnie przytulił do siebie. – Matylda?
-Wyjechała... – łkała w jego ramiona. – Nie umiałam jej zatrzymać. Po prostu... – jej płacz zamieniał się w szloch. – Spakowała się i wyszła. Ona nie wróci Wojtek. Ona już nigdy nie wróci.
-Matylda...
-Wiedziałam i pozwoliłam jej to zrobić. Pozwoliłam jej zabijać cząstkę siebie przez te wszystkie lata. To moja wina...
-O czym ty mówisz? – spojrzał przerażony na dziewczynę.
-Melania, nie wróciła tutaj tylko dla ciebie, ona chce umrzeć do końca....

18.03.2009 
Oparta o barierkę w katowickim parku czekała na przyjaciółkę, odpaliła kolejnego papierosa. Zmęczona potarła oczy schowane za ciemnymi okularami.
-Powiesz, mi ile jeszcze będziesz uciekać? – Matylda stanęła przy dziewczynie. – Mam dość mówienia, że nie wiem, gdzie jesteś.
-Tyldzia, nie proszę cię o nic więcej. – Melka wyciągnęła kolejnego papierosa.
-Rzuć to wreszcie, ale można.
-Muszę dowiedzieć się prawdy. Coś cholernie mi się nie zgadza. Jeszcze nie wiem co, ale jak tylko się dowiem, wrócę.
-Kamil wie, że jesteś w Katowicach. Twój ojciec im powiedział.
-Ja już nie mam ojca.

Niech Ci się nie wydaje, dziecko, że wojna jest czymś dobrym; witałem ją niczym przyjaciela tylko dlatego, że chciałem zginąć. 

...........................
No więc ten tego, obiecuje poprawę.
Obiecuje, że wpadnę do was i wszystko nadrobię, obiecuje. 
Ocenę rozdziału zostawiam Wam. 
Mam nadzieję, że do niedzieli (ale niczego nie obiecuje). 

PS Bez sensu jest to, co napisałam powyżej.. 

4 komentarze:

  1. Fajne jest to, co napisałaś powyżej 😍 A Melką chyba się pogubiła mocno. O ironio! Jak ja rozumiem jej zachowanie ☺

    OdpowiedzUsuń
  2. Kocham !!!!!!!!!!!!!! *.* Ja Ci dam bez sensu !
    Coś mi się wydaje, że Mela czuje coś do Kamila.... Bez powodu by tak nie reagowała... I to chyba miało wpływ na to, że teraz tak się zachowuje. Ale to tylko takie moje przemyślenia.
    A co do Wojtka i Tylki, myślę że są fajną parą i mimo wszystko jakoś Melce pomogą. :)
    Przepraszam, że krótko. :(
    POZDRAWIAM !!!
    Paulka

    OdpowiedzUsuń
  3. Jakie bez sensu? Nowaq wyraża swoją opinię i mówi, że jest bardzo dobre! Uważam tak samo, jak Paulka, że Mela czuje coś do Kamila.
    I super, że Wojtek tutaj taki ogarnięty i ma miłość <3
    Pozdrawiam.
    Weny i zapraszam do mnie na nowy rozdział. Liczę na komentarz od Ciebie.

    OdpowiedzUsuń