niedziela, 5 czerwca 2016

04. Naprawdę. Możesz mi nie wierzyć, ale mam dość zachowywania się, jak dziecko.

Włączyła telefon. Pierwszy raz od dwóch miesięcy. Patrzyła na spokojne oblicze Tadź Mahal. Zawsze marzyła o wyprawie do Indii. Zawsze chciała zobaczyć magiczne mauzoleum. Nie wierzyła w miłość, ale jeśli kiedykolwiek miałaby ją przeżyć to taką. Tak wielką i silną jak oni. Jak ten cesarz, który wybudował białe mauzoleum dla swojej przedwcześnie zmarłej żony. Tylko tak warto było kochać. Pełna skrzynka sms-ów i milion nieodebranych połączeń. Nie była taka silna, jak wszystkim się wydawało. Nie była tak nieczuła, za jaką chciała uchodzić. Była taka, jaką ukształtowało ją życie. Stała się, jak skała. Jednak wciąż liczyła na łut szczęścia. Tamta chwila z przed siedmiu lat zmieniła ją na zawsze. Złamała. Miała dwadzieścia parę lat i wiedziała, że jeszcze wiele przed nią, jednak nigdy już nie zaufa sercu. Upiła łyk wina i znów powróciła do fotografii sprzed wielu lat. Siedzieli wszyscy razem. Byli paczką najlepszych przyjaciół. Wiecznie razem. Nierozłączni. Nie wiedziała, kiedy się zakochała. Kiedy przekroczyła granicę. Wszystkie jej koleżanki kochały się w jej bracie i Kamilu. Ona miała ich na wyłączność. Z chwilą, gdy zaczęli dorastać wszystko się zmieniło. Ona się zmieniła. Poczuła się zagrożona. Już nie były jedynymi kobietami w ich życiu. Tylka zawsze była wrażliwa. Przewrażliwiona jedyna córeczka rodziców. Ale kochała ją. Za wszystko. Była jej jedyną siostrą. Czasem zastanawiała się, co ona widziała w jej bracie. Byli typową parą składającą się z przeciwieństw. On narwany i nieprzewidywalny. Ona delikatna i spokojna. Ale to musiała być miłość. Czasem żałowała, że ona nigdy takiej nie doświadczy. Przemek choć dawał poczucie bezpieczeństwa był tylko etapem. Taka była umowa. Miał tylko jej pomóc. Nie mogła liczyć na nic więcej. Nie pozwoli sobie zresztą, by ktoś znów wszedł w jej życie i wyprał się jej kosztem. Nie. Teraz to ona będzie się bawić. Wiedziała, że przesadziła. Minęło siedem lat i musiało się skończyć. Nie wybaczy im. Tego była pewna, ale zrobi wszystko, by zapłacili jej za wszystko. Znalazła wreszcie sposób, teraz musiała tylko znaleźć tylko czas.  A wtedy zniszczy swoją rodzinę, tak jak ona zniszczyła ją. 

-Melka? – usłyszała krzyk Wojtka po drugiej stronie słuchawki. – Gdzie ty jesteś? Kiedy będziesz?
-Braciszku. – nie wiedziała, co miała mu powiedzieć. – Będę w przyszłym tygodniu. Mówiłam mamie, że planujemy pojeździć  po świecie.
-Nie mogłaś powiedzieć Matyldzie?
-Wojtuś... – odetchnęła głęboko. – Będę w przyszłą sobotę. Zaproś Kamila z ... – przełknęła ślinę. – z żoną. Chyba już wystarczy.
-Wiedziałem, że na ciebie zawsze można liczyć. Kto, jak kto, ale ty byś miała nie dać rady.
-Pozdrów Tylkę.

20.08.2008 Bielsko Biała
Wracali do domu trzymając się za rękę. Śmiali się. Bielsko  powoli budziło się do życia, gdy oni kończyli dzień. Kamil uraczył dziewczynę kolejnym uroczym żartem. Wiedziała, że właśnie z nim mogłaby pójść na koniec świata. Byli, jak Romeo i Julia, jak Tristan i Izolda ale ze szczęśliwym zakończeniem. Melania wtuliła się w silne ramiona swojego mężczyzny. 
-Wiesz, że dzisiaj mija piętnaście lat, odkąd mieszasz mi w życiu? - zapytała wprost do kamilowego ucha. - I mam nadzieję, że nigdy nie przestaniesz. 
-Kocham cię. - powiedział całując dziewczynę na środku ulicy. Zaczął padać ciepły letni deszcz, a oni śmiejąc się stali i skradali sobie drobne całusy. 
-Tamten dzień był najszczęśliwszy w moim życiu. - uśmiechnęła się. - Nawet jeśli musiałam poświęcić wszystko. 
-Tamten dzień był naszym dniem Melanio Kwasowska. - chwycił dziewczynę i zaciągnął w ciemny zaułek. - Pamiętasz, co mi wtedy powiedziałaś? Że jeszcze pożałuje, że kiedykolwiek pojawiłaś się w moim życiu. Jednaj rzeczy żałuje, że pojawiłaś się w nim tak późno. 
-Ej, mieliśmy po kilka lat, czego ty byś chciał? -trzepnęła chłopaka lekko w ramię. 
-Móc się z tobą zestarzeć. Chcę byś została kiedyś moją żoną. Urodziła mi gromadkę dzieci. Byśmy usiedli pewnego ciepłego ranka na naszym prywatnym końcu świata i obserwowali, jak nasze wnuki bawią się w naszym dużym ogrodzie. -wpatrywał się w jej oczy. Oczy osoby, która kochała. Osoby, którą on kochał. - spojrzał na nią, odpinając zamek jego bluzy. Zmieniała swoje oblicza. Po wyjściu z klubu nie przypominała tamtej dziewczyny. Ubrana w jego bluzę, podarte dżinsy i kolorowe trampki, bez śladu makijażu była jego. Prawdziwa. Niezniszczalna. Jego.
-Weźmiesz mnie tutaj. - zaśmiała się. - Na środku jednaj z ruchliwszej ulicy w mieście?
-Wezmę cię i na końcu świata. - wsunął się powoli w nią. - A teraz nie przeszkadzaj, nakręcałaś mnie cały wieczór, niegrzeczna.


Był niespokojny. Niezaplanowana kolacja w Włodarczyków nie wróżyła niczego dobrego. Melka się nie zmienia. Nie potrafił inaczej o tym myśleć. Przecież właściwie nie stało się nic. Nic, czego oboje by nie chcieli. A potem go zdradziła. Proste. Zawsze była trudna. Zawsze z ciętym językiem. Miał tylko nadzieję, że nie wygada się przy Joasi. Ona nie mogła dowiedzieć się nigdy. Patrzył na szykującą się żonę. Była taka piękna. Wypukły brzuszek dodawał jej uroku. Za kilka miesięcy zostanie matką jego dziecko. Kobieta jego życia. Jedyna kobieta, którą kiedykolwiek kochał. Którą chciał kochać.
-Gotowy? – poczuł szczupłe ręce kobiety oplatające go w pasie.
-Tak. Jeśli nie chcesz, nie musimy iść.
-Chciałabym wreszcie poznać tą waszą słynną Melanię. – uśmiechnęła się czule. – Tyle o niej słyszałam, a nigdy nie miałam okazji poznać.
-Kochanie, cokolwiek by nie powiedziała, wiedz, że cię kocham. – pocałował żonę.

Kończyli jeść kolację, gdy Melania podniosła swój kieliszek i wskazała, że chciałaby zabrać głos. Patrzył na nią z uwagą. Na nią i Kamila. Coś wyraźnie się między nimi wydarzyło, jednak nigdy nie zastanawiał się co.
-Chciałabym wam podziękować za przybycie. – powiedziała poważnie, jednak za chwilę zaśmiała się głośno. – O dziwo nie mam zamiaru dzisiaj kłócić się z Kwasowskim.  Cieszę się, że miałam okazję wreszcie poznać jego nie tylko piękną, ale i uroczą żonę. – uśmiechnęła się ciepło do kobiety. – Co złe mam nadzieję, że zostawimy za sobą. Zaczynacie wszyscy nowy etap w swoim życiu. Wy za chwilę zostaniecie rodzicami, a mój brat z moją cudowną siostrą się pobiorą. Więc i ja chciałabym zmienić coś w swoim życiu. – upiła łyk wina. – Wracam do Polski. Dokończę specjalizację w Bielsku.  – poczuła, jak Tylko rzuca się jej na szyję. Jak Wojtek i Joanna jej gratulują. Tylko Kamil siedział i nie ruszył się choć o milimetr.
-Nareszcie.

Stali na tarasie i patrzyli na nocny obraz Bielska. Oparta o balustradę popalała kolejnego papierosa. Nie miała zamiaru odezwać się pierwsza. On również nie spieszył się do zabrania głosu. Kiedyś uwielbiała z nim milczeć. Kiedyś uwielbiała robić z nim wszystko.
-Dlaczego wracasz? – zapytał cicho nie patrząc na nią.
-Wojtek za chwilę się żeni. Poza tym ma jakiś problem. A nie pomogę mu siedząc w Kopenhadze.
-Pytam o prawdziwy powód.
-Nie ma innego. – popatrzyła na niego. – Naprawdę. Możesz mi nie wierzyć, ale mam dość zachowywania się, jak dziecko. Poza tym czasu nie cofniemy. Ty masz żonę i dziecko w drodze. A ja chce zacząć od nowa.
-Melka. – spojrzał na nią.
-Nie Kamil. – dotknęła jego dłoni. – To ja przesadziłam. To ja cię zraniłam, a potem całą winę zrzuciłam na ciebie. Przepraszam. Byłam dzieckiem, które na siłę próbowało być dorosłe.
-Zgoda? – Wyciągnął rękę.
-Zgoda. – uśmiechnęła się do niego.

20.10.2008 Bielsko Biała
Późnym wieczorem, wyciągnął Melę wręcz siłą na spacer. Za każdym razem, gdy spędzali czas tylko we dwójkę, był szczęśliwy. Przy niej odnajdywał spokój, którego nie zaznał przy nikim innym. Świat nie miał wtedy znaczenia, gdy miał przy sobie ukochaną kobietę. Jeśli nie zrobi tego teraz, nie zrobi tego nigdy. Po raz kolejny sprawdził zawartość małej kieszonki w swojej kurtce. Wszystko było na miejscu. Stanął pod wielkim dębem rosnącym w parku.
-Pod tym dębem mój dziadek oświadczył się mojej babci, mój tata mojej mamie. - spojrzał na dziewczynę i przyklęk na jedno kolano. - Chciałem, żeby było romantycznie, ale u nas taka...
-Tak. - weszła mu w słowo i próbowała podciągnąć go w górę. - Tak, Kamil, tak.
-Fajnie, ale ja jeszcze niczego nie powiedziałem. - uśmiechnięty wbił się w jej usta. - A więc, Melanio Włodarczyk, czy uczynisz mi ten zaszczyt i zgodzisz się znosić moje humory do końca życia?
-Tak. - wsunął na palec dziewczyny pierścionek z delikatnym oczkiem. W jej oczach zabłysnęły zły. Był szczęśliwy. 

Takie mam zamiary, że nigdy jej nie opuszczę (...), że zawsze będę przy niej, a jak mnie odpędzi - to będę w okolicy, w zasięgu głosu, żeby zawsze mogła zawołać mnie na pomoc.

............................
I żeby tu tylko chodziło o Kamila. 
Tak mi się ostatnio nasunęło, jak ty dawno nie straciłaś weny...
I co? Napisałam sobie rozdział o kibolach, dokończyłam materiał promocyjny w pracy i bach. Weny brak. 
Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie, proszę o przekazanie cudnego natchnieniu, niech wraca.
Spokojnej niedzieli i do następnego :)
(oby lepszego) 


PS Dzisiaj wszyscy jedziemy dla Ciebie! Gdziekolwiek jesteś...

3 komentarze:

  1. Chyba muszę to przetrawić i przeczytać na spokojnie.
    Wrócę wieczorem! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nadrobiłam. Cudo. I tu chyba nie chodzi o Kamila. Ta rodzina nie daje mi spokoju. Ale co tak, czekamy na więcej.
    Kasia��

    OdpowiedzUsuń
  3. Przeczytałam wczoraj w pociągu wszystkie rozdziały. Czekam aż wróci na dobre, aż namiesza w życiu Kamila.
    I choć pogubiła się trochę w życiu, to już ją polubiłam.

    OdpowiedzUsuń