czwartek, 19 maja 2016

02. Ja przynajmniej nie śmierdzę, jak rosyjski cep.

Wróciła z porannego biegania, gdy Wojtek kończył przygotowywać śniadanie. Ucałowała brata w policzek i usiadła na pobliskim krześle, porywając po drodze kubek z gorącą kawą. Patrzyła na spokojnego chłopaka. Nigdy taki nie był. Wyciszony. Spokojny, opanowany. Oni, Włodarczykowie słynęli nie tylko ze swojego uporu, ale przede wszystkim z nadpobudliwości. Nie umieli usiedzieć w jednym miejscu. Ich zawsze było pełno. Gadali, psocili i przemieszczali się z prędkością światła. Tacy już byli i takimi ludźmi się otaczali.
-Powiesz mi teraz, dlaczego ściągnąłeś mnie z dnia na dzień? – zapytała, gdy chłopak usiadł naprzeciwko niej – I gdzie jest Matylda?
-Melka, nie może być, że po prostu stęskniłem się za młodszą siostrzyczką? – nie patrzył na nią, a jedynie grzebał widelcem w przesolonej jajecznicy. – Tylka myśli, że ją zdradzam.
-Włodarczyk, jeśli Kwasowski ci już nie wystarcza, ok. Ale od niej się odczep. Może wystarczy powiedzieć prawdę. Nie pomogę ci, jeśli ty tego nie będziesz chciał. – chwyciła chłopaka za rękę. Prawda, to jedyna rzecz, którą można dać ukochanej osobie, po prostu mus....
-Jestem – usłyszeli charakterystyczne trzaśnięcie drzwiami i zaraz obok nich pojawił się uśmiechnięty Kwasowski. – Melka...
-Nie, święty anielski. Ty, Kwasowski idź wreszcie do tego okulisty, bo głowy już nie wyleczysz. – uśmiechnęła się do niego uroczo.
-Ja przynajmniej nie śmierdzę, jak rosyjski cep. – nalał sobie kawy do kubka.
-I co? Ja przynajmniej się ruszam, a nie udaję, że umiem grać w siatkówkę. – wytknęła mu język. Mężczyzna już otworzył usta, jednak tym razem Wojciech nie dał im dość do słowa.
-Jak ja za wami tęskniłem. Nikt tak nie wprawia w dobry humor, jak dwójka najlepszych przyjaciół, którzy z jakiegoś dziwnego powodu ze sobą nie rozmawiają.
-Ja nawet nie lubię. – powiedzieli jednocześnie i wybuchli śmiechem.
-Dobrze znów być w domu. – przytuliła Wojtka i spojrzała poważnie na Kamila. 

Korzystając z wolnego popołudnia postanowiła odwiedzić rodziców. Nigdy nie była ich ukochanym dzieckiem. Wieczna chłopczyca, która  nie w głowie miała naukę. Zadawała się nie z tymi ludźmi co trzeba. Spędzała czas w tych miejscach, w których dziewczynkom nie wypadało. Nawet facetów wybierała nie tych. Dla nich odpowiednim kandydatem do ręki ich córki był o zgrozo Kwasowski, tak przynajmniej wydawało jej się do pewnego momentu. Gdy dostała się na medycynę postanowiła całkowicie żyć po swojemu. Przekraczając próg rodzinnego domu poczuła się wreszcie, jakby znów była małą dziewczynką. Wchodząc do kuchni dostrzegła podśpiewującą matkę kończącą obiad. Podeszła do niej po cichu i wtuliła się w matczyne ramiona.
-Melka? – kobieta zapytała wystraszona. – Dziecko, co ty tu robisz? Dlaczego nic nie powiedziałaś?
-Bo sama nie wiedziałam. – wzruszyła ramionami. – Wojtek zadzwonił i chciał, żebym przyjechała, więc spakowałam się i jestem. – uśmiechnęła się. – Tata będzie?
-Powinien być wieczorem. – przytuliła dziewczynę do siebie – Mam nadzieję, że tym razem zostaniesz na dłużej.
-Powtarzacie się. Ty, Wojtek i Tyldzia. A mnie tu nic nie trzyma. – usiadła i spojrzała na matkę. – Tam, mam mamo wszystko. Pracę, przyjaciół. Mogę żyć po swojemu. Za miesiąc pakujemy plecami i wyruszamy do Azji.
-Melka...
-Nie mamo. Jestem dorosła i już nie bawię się w życie. Teraz z niego korzystam na maksa. By znów nikt nie był w stanie zmiażdżyć mnie do parteru.
-Jesteś taka sama, jak ojciec.
-I dlatego nigdy nie byłam córeczką tatusia. – zaśmiały się.

Ubrana w najlepszą czerwoną sukienkę, jaką miała czekała na Tyldzię przed najlepszym bielskim klubem. Wysokie szpilki i osty makijaż. Ta noc miała należeć do nich. Jak za starych dobrych lat. Wtedy, gdy jeszcze nie miały problemów. Wtedy, gdy jeszcze nic nie zbyt wiele wiedziały o dorosłym życiu. O miłości i poświęceniu, które za sobą niesie. Ich miłość, każdej z nich nie należała do łatwych. Tyldzia kochająca do szaleństwa trudnego Wojciecha i ona. Jej miłość zakazana, a jednak tak piękna w swoim niespełnieniu. Uśmiechnęła się do zbliżającej dziewczyny. Widząc jednak jej towarzysza mimowolnie spięło się całe jej ciało. Chłopak, którego nie spodziewała się spotkać tutaj, aż tutaj. Dreszcze podniecenia przeleciał przez jej ciało. Tą noc spędzi w jego ramionach.
Tańczyła na parkiecie z kolejnym facetem, którego twarzy nawet nie zapamiętała. Kolejny kieliszek wódki, kolejny taniec. To była prawdziwa ona. Wyluzowana, pewna siebie, nie przejmująca się nikim. Za to jedno mu dziękowała, że wreszcie mogła być sobą i nie miała wyrzutów sumienia.
-Ej, może poszlibyśmy do mnie. – poczuła na swojej talii, czyjeś ręce. Obejrzała się i uśmiechnęła.
-Może innym razem.
-Chodź mała, będzie bombowo. – jego ręka zjeżdżała coraz niżej.
-Nie słyszałeś. – nie wiedziała skąd obok pojawił się Przemek. – Ta pani jest ze mną. Prawda kochanie? – kiwnęła głową. Facet jedynie prychnął i odszedł pokazując im środkowy palec. – Ile miałaś mnie zamiar sprawdzać?
-Nie wyobrażaj sobie za dużo. – założyła ręce na piersiach. – To, że raz dobrałeś mi się do majtek, nie zna...
-Sama je zdjęłaś. .  – uśmiechnął się, poruszając brwiami.
-No sorry, nie moja wina, że ty nie potrafisz. – przybliżyła się do chłopaka. – Jak mamusia nie nauczyła, to chłopczyk nie umie. – uśmiechnęła się i już chciała odejść, gdy złapał ją za nadgarstek.
-Słuchaj mała. – założył jej wystający kosmyk włosów za ucho. – To, że raz coś ci wyszło nie znaczy, że jesteś mistrzynią. Jeszcze będziesz chciała, żebym ci wsadził rękę tam.
-Już prędzej wolałabym zmienić orientację, pacanie.

Miłość dwóch nieporadnych istot przypomina skok na głęboką wodę pary, która nie umie pływać. Jeżeli nawet nie utoną, doznają paskudnego przeżycia. 


..........................
No więc ten tego, pozostając w szale "no przecież do soboty jest tyyyyyle czasu, że jeszcze zdążysz przeprowadzić badania z 2017 roku, a nie tylko skończyć rozdział" oddaje w Wasza ręce kolejny rozdział.

Ps. Kiedy ja w końcu nauczę się systematyczności?

Buziole :)

7 komentarzy:

  1. Jestem zachwycona! 😍 I to bardziej niż bardzo!
    Uwielbiam Melkę i strasznie ciekawi mnie co z tego wszystkiego wyniknie :)
    Dialog z Przemkiem - mistrzostwo! 😍
    Czekam na jeszce więcej! ❤
    Ty i systematyczność? Nie w tym życiu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja choćbym po japońsku to napisała i tak byś się zachwycała ;) Ale dziękuje, to motywuje :)
      No weź. Przecież nie ma bardziej pedantycznej i systematycznej osoby ode mnie :)

      Usuń
    2. Po japońsku to może nie... Ale wiesz jak ja kocham ten tekst 😍
      Nie dziękuj - to czysta prawda ☺
      I w tym właśnie giniesz :)

      Usuń
  2. Aaa jest nowy! :D jestem ciekawa co z tego wszystkiego wyniknie, bo nadal nie ogarniam 😂😂

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dajmy sobie troszkę czasu i wszystko się rozjaśni, ja sama jeszcze nie wiem, co z tego wszystkiego wyjdzie ;)

      Usuń
  3. Jest mega fajne *_*
    Brawo ty :)
    Zostaję, życzę weny i zapraszam do siebie. Liczę na Twoje opinie :)

    OdpowiedzUsuń