niedziela, 25 września 2016

19. To jest ta prawda, która zabija nas wszystkich od lat.

Dzwonił, ale nie odbierała. Zmieniła numer telefonu. Nie wiedział, gdzie jest. Ona i ich syn. Nie zauważył, kiedy zaczęła się zmieniać. Nie zauważył, gdy podjęła decyzję o powrocie do sensu jej istnienia. Wydawało mu się, że narodziny Roberta zmieniły wszystko. Niestety, nawet to Melanii Włodarczyk się nie zmieniło. Uśpiła wszystkich, zadając po kolei decydujące ciosy. Siedzieli wszyscy u Kamila. Brakowało tylko Wojciecha, ale on wiecznie był nieobecny. Usłyszał trzaśnięcie drzwiami i zobaczył wściekłego Wojciecha. 
-Kurwa. Zrezygnowali z kontraktu. - rzucił torbą o podłogę, a Matylda chwyciła się za powiększający się brzuch. - Bez powodu. Ponoć dowiedzieli się, że grałem. - usiadł na pobliskim krześle, podrywając się nagle. - Że gram. Że mam długi. 
-Uspokój się stary, to pewnie pomyłka. - Kamil podszedł do przyjaciela i poklepał po ramieniu. - Mamy sierpień. Niektóre kluby nie mają jeszcze pełnych składów. 
-Ale to był Halkbank. - krzyknął. - Rozumiesz? To była moja szansa! 
-Może wystarczy wszystko wyjaśnić. - odezwała się nieśmiało Asia. - Przecież nie grasz, masz zaświadczenie o leczeniu, my możemy poświadczyć. 
-To nic nie da. - spojrzał na dziewczynę. - Ten, kto rozsiał plotki, wiedział, co robi. 

Upił łyk kolejnego piwa. Patrzył na przyjaciela, na Przemka i dziewczyny. Wszystkich martwiło to samo. Nikt nie mówił tego głośno, ale nagłe zniknięcie Melki nie wróżyło niczego dobrego. To było zupełnie w jej stylu. Nie zniknęła pierwszy raz, ale wiedział, że tym razem coś musiało ją do tego zmusić. Była dziwna już wtedy, gdy rozmawiał z nią ostatni raz. Była dziwna, prosząc by zapomnieli o wszystkim, co kiedykolwiek było złe. A potem spakowała się i wyszła. Najbardziej żal było mu Przemka. 
-Wyjeżdżam. - odezwał się Czauderna. - Dostałem propozycje z Olsztyna.
-Moment... - odezwała się milcząca do tej pory Matylda. - Ty zostajesz, a ty wyjeżdżasz. Ona zniknęła, a wy jesteście bliscy rozwodu.
-Tylka... - Asia spojrzała na męża. - To, że mamy problemy, nie znaczy, że się rozwodzimy. Po prostu musimy pewne sprawy sobie ułożyć.
-Jakie? - zapytał Wojtek. - Kiedy my wreszcie zaczniemy mówić prawdę?
-Chcesz prawdy? - Kamil popatrzył na przyjaciela. - Melka wyjechała przeze mnie. Bo ją kocham i nie mogę przestać. I ona mnie też. Ale jest jeszcze coś. Coś, co nie daje spać po nocach mojemu ojcu. Ojcu, który nad życie kochał ciotkę Melki. Nie wiem, co dokładnie wie Mela, ale to jest ta prawda, która zabija nas wszystkich od lat.

Czekał na nią w parku. Nie lubił tego miejsca. Nie był tu od dwudziestu ośmiu lat. Teraz jednak należało wyjaśnić wszystko. Pierwszy raz w życiu, trzeba było powiedzieć prawdę. Kiedy zmarła Małgosia obiecał sobie, że kiedyś zapłacą mu za wszystko. Kochał ją. Była jego pierwszą miłością i kiedy jej zabrakło, wszystko przestało mieć znaczenie. Kiedy została mu odebrana, przysiągł, że zniszczy Rafała Kwasowskiego, swojego najlepszego przyjaciela. Zniszczył jednak przede wszystkim swoje dziecko. Gdy Melania pojawiła się w jego gabinecie plan był prosty, gdy jednak weszła w ich życie, wszystko wróciło. Jego uczucia i to, co tak skutecznie próbował ukryć.
-Dziękuje, że się zgodziłeś. - odezwała się siadając obok niego na parkowej ławce. - Naprawdę dziękuje Paweł.
-Czego chcesz? - zapytał chłodno. - Czego jeszcze chcesz od mojej rodziny?
-Zastanawiam się, czy czasem Melka się z wami nie kontaktuje. Czy daje jakiś znak życia? - Dorota spojrzała na mężczyznę. - Ona taka jest, znika, gdy pojawiają się problemy, ale...
-Ty jesteś jej problemem. - przerwał jej. - Gdyby nie ty i twoje kłamstwa, wszystko byłoby dobrze. Jakoś bym zniósł obecność Rafała w życiu Małgosi. Przecież wiesz, że chciał zostawić Renatę. Wiesz, że prawdziwie ją kochał. Na tyle, ile potrafił, ale ją kochał.
-To był układ, na który się zgodziliśmy...
-Nie. To był układ, na który zgodziliście się tylko wy. - znów wszedł jej w słowo. - Kiedy Mela przyszła do mnie kilka lat temu, nie powiedziałem jej prawdę, bo nie wiedziałem, ile wie. Zgodziłem jej się pomóc, wystawiając własne dziecko. Teraz nie ma Melanii, nie ma mojego Przemka i najbardziej cierpi mój wnuk.
-Paweł, dlatego chciałam się spotkać. Żebyśmy jakoś znaleźli wyjście z tej sytuacji. Moje dziecko zniknęło.
-Gdybyś nie zaczęła knuć, a on by na to nie poszedł, nie byłoby sprawy, Dorota. Twoja matka nie chciała słyszeć o mnie, Rafał też jej nie odpowiadał, ale mieć w rodzinie Włodarczyka to już coś. Ale ona musiała zajść w ciąże, nie? I wszystko się pokomplikowało. Panna z dzieckiem, która przez przypadek kocha nie tego, co trzeba. Wywieźliście ją, a wystarczyło spuścić z tonu.

Sierpień 1989 
Siedzieli w parku. Lekko już podchmieleni. Nie mogła znieść szczęścia swojej siostry. Zakochana, nie przejmująca się niczym Małgosia. Heniu wpatrywał się w nią, jak w obrazek. Poczuła, jak dosiada się do niej Rafał. Ostatnio był wiecznie zły i rozdrażniony. 
-Matka wymyśliła sobie, że powinienem ożenić się z Renatą. - otworzył kolejną butelkę piwa. 
-Zawrzyjmy układ. - Dorota popatrzyła do przyjaciela. - Ty pomożesz mi zdobyć Henryka, ja pomogę ci z Renatą. 
-Dobrze. Co miałbym zrobić. 
-Uwieść moją siostrą. Ja pierwsza powinnam wyjść za mąż i to za Włodarczyka. 

-Ale potem straciłaś nad tym kontrolę, prawda? Bo choć odpuściłem, Rafał się zakochał. Mimo ślubu i narodzin Kamila. Zresztą, gdyby Małgosia przeczytała choć jeden list, do ślubu by nie doszło.
-Pamiętaj, że to ty wyciągałeś te listy ze skrzynki. Pamiętaj, że to ty wmówiłeś, jej naszą prawdę.
-I niczego bardziej nie żałuje. Wszyscy ją zabiliśmy. - wstał i odszedł zostawiając zaskoczoną kobietę. Myślał, że się zmieniła. Była przecież ukochaną żoną i co najważniejsze wspaniałą matką, dbającą o swoje dzieci najlepiej, jak tylko potrafiła. Ale ona grała. Przez te wszystkie lata grała. Nawet jeśli się zmieniła, to ona Dorota Stróżycka musiała mieć rację.  Mógłby wychować dziecko Małgosi, jak swoje. Kto wie, gdzie teraz jest to biedne dziecko.


Wracał do domu, gdy duży samochód odjeżdżał spod jego bramy. Zabrał zakupy z tylnego siedzenia i skierował swoje kroki do wejściowym drzwiom. Nacisnął klamkę, jednak drzwi były zamknięte. Nie mogąc przypomnieć sobie, gdzie włożył klucze zapukał. Otworzyła mu Ewa nie patrząc na niego. Przeszła do salonu. Idąc do kuchni zauważył stojące walizki. Nie mogąc zrozumieć, co się dzieje, usiadł koło żony. Ta jednak wstała.
-Spakowałam cię. – odezwała się spokojnie. – Jak podasz adres nowego mieszkania, prześlą ci pozew rozwodowy.
-Kochanie, co ty mówisz? – zapytał przestraszony.
-Masz dziesięć minut, żeby opuścić ten dom. Nie chce cię nigdy więcej widzieć.
-Ewa?
-Mam dość. Wiem wszystko. To koniec i ciesz się, że nie zawiadomiłam policji. Nie wybaczę ci, że zniszczyłeś moje dziecko.


Potrzeba tylko otworzyć oczy. Serce kłamie, a głowa nas zwodzi. Jedynie oczy widzą prawdę. Patrz oczyma. Słuchaj uszami. Wąchaj nosem i czuj przez skórę. Potem dopiero myśl. W ten sposób poznasz prawdę.


..........................

Witajcie, 
jakoś nie mogę się dzisiaj ogarnąć. 
Jakoś nie chce mi się wracać na uczelnie. 
Jakoś mam ochotę rzucić wszystko i wszystkich. 
Minie mi. 

Ps. Mam małe pytanko. Mam w zanadrzu jeszcze jedną historię. Niezmiernie inną, niż dotychczasowe. Połączenie dwóch z trzech moich miłości. 
Z Wojciechem i Andrzejem w składzie, ale, ale czy jest sens ją pisać?
Czy chciałybyście ją przeczytać?
Dla zainteresowanych namiary http://pamietajac.blogspot.com/
I jeszcze coś starego, ale mojego, osobistego http://za--sciana.blogspot.com/
Zapraszam i proszę ten jeden jedyny raz o odzew. 

niedziela, 18 września 2016

18. Dorota Włodarczyk, która przy pomocy Rafała Kwasowskiego zniszczyła ich rodzinę.

Pamiętała swój pierwszy dzień. Stała wtedy z lekkim uśmiechem na ustach i czekała na Kamila. Stała w zwiewnej sukience i czekała na miłość swojego życia. Zamiast niego przyjechał jej ojciec. Stanął w drzwiach niewielkiego mieszkania i z koszem owoców wszedł do środka. Stanął pośrodku pokoju i mocno przytulił córkę. Stała wtulona w ojca. Wtedy ostatni raz była prawdziwa. Wtedy ostatni raz była bezpieczna. Potem zaczęła walkę o przetrwanie. Pamiętała również swój drugi dzień, w którym mówiła Kamilowi o Marcinie. Zmyślonym kochanku zmieniającym orientację, by nie chciał jej powrotu. Pamiętała łzy człowieka, którego obiecała sobie nigdy nie zapomnieć. Pamiętała jego słowa i jej płacz, gdy opuszczała jego mieszkanie, wiedząc, że nigdy już nie przekroczy jego progu. Pamiętała dzień trzecie, gdy stojąc na krakowskim lotnisku, zdawała sobie sprawę, że została na tym świecie sama. Nikogo już nie miała. Całe jej życie było kłamstwem. Pamiętała dzień czwarty, piąty, dziesiąty, trzydziesty, setny, tysięczny. Pamiętała dzień, w którym połączyła się z człowiekiem, którego zraniono równie mocno jak ją, choć on również nie był bez winy. Wreszcie pamiętała swój dzień ostatni, którym wcale nie był dzień czerwcowy. Jej dniem ostatnim, był dzień, w którym całą duszą pokochała Przemka. 
-Melania Stróżycka - przedstawiła się. - Chciałabym rozmawiać z panem prezesem. Mam ofertę nie do odrzucenia. 
-Momencik, już łączę. - usłyszała po drugiej stronie. 
-Dzień dobry. Ozan Bayraktar, w czym mogę pomóc? - głos mężczyzny był ciepły. 
-Mam ofertę nie do odrzucenia. - próbowała uspokoić oddech. - Wiem, że interesuje się pan Wojciechem Włodarczykiem. Jest świetnym przyjmującym, ale to hazardzista. Więcej czasu spędza w kasynie niż na treningu. 
-Dlaczego mam pani wierzyć? - zapytał poirytowany. 
-Znam go lepiej niż pan. Wisi mi całkiem sporą sumę pieniędzy. Ponadto to największy zadzior w zespole. Niestety współpracujemy ze sobą już jakiś czas, ale nie mogę powiedzieć o nim ani jednego dobrego słowa. 
-Ma pani jakieś dowody? 
-Oczywiście, przesłałam je mailowo, jeśli pan sobie życzy wyślę również oryginały. - popatrzyła w oko. Melania - Dorota, 1:0. 
Jej celem numer jeden już  nie  pozostawał Kwasowski, z upływem czasu zaczęła zdawać sobie sprawę, że to nie on jest głównym winowajcą. Głównymi winowajcami jej sytuacji były matka i babka, i ktoś jeszcze.. Dlatego z każdym z nich rozliczy się po swojemu. A wtedy nie pozostanie już nikt. Wszyscy zapłacą jej za zdradę. Za ból i cierpienie. Miała tylko nadzieję, że kiedyś Przemek jej wybaczy, że choć po części ją zrozumie. 

Patrząc na bezkres morza tęskniła za dzieciństwem. Za dniami, w których beztroska kształtowała jej życie. Gdzieś po drodze zatraciła swoją dziecięcą niewinność i radość. Teraz jej życie opierało się tylko na strachu i nienawiści. Wiedziała też, że wina leży po jej stronie. Gdyby wtedy zostawiłaby to wszystko w spokoju, dziś wiodłaby swoje stare życie w zatłoczonej Kopenhadze, wyjazdach z przyjaciółmi i imprezami do białego świtu. Nie poznałaby nigdy Czauderny, nie urodziła Roberta, a przede wszystkim nie zaznała smaku prawdziwej miłości. Godziłaby się każdego dnia ze świadomością, iż Kwasowski jest jej biologicznym ojcem, i prawdziwym powodem, dlaczego została sama. Ale żyłaby. Teraz chciała tylko, żeby te wszystkie osoby cierpiały równie mocno, jak ona. Żeby poznały, co to jest stracić najważniejszych ludzi za ich życia. Chciała sprawić, że zostaną sami, ale prawdziwą stratę odniesie ona. Dorota Włodarczyk, która przy pomocy Pawła Czauderny zniszczyła ich rodzinę.

Styczeń 2009
Wpatrywała się w fotografię znalezioną w gabinecie dziadka. Nigdy wcześniej jej nie widziała. Jednak im dłużnej się w nią wpatrywała, tym pewniejsza była, że obok jej rodziców stoi tata Kamila. Nie rozpoznawała chłopaka stojącego obok nich. Wydawało jej się, że na zdjęciu jest jeszcze siostra jej mamy. Poczuła, jak dziadek przysiada się do niej, stawiając na stoliku gorącą herbatę. 
-Lubię to zdjęcie. - uśmiechnął się mężczyzna. - Jeszcze byli tacy szczęśliwi. 
-Dziadku, kto to jest? - wskazała na chłopaka, którego nie mogła rozpoznać.
-Paweł. Chłopak Małgosi. - zamyślił się. - Byli tacy zakochani, tacy szczęśliwi. Wydawało się, że spędzą całe życie razem. 
-A to jest Rafał, tak?
-Tak. Byli paczką przyjaciół. Tak, jak wy. Niby pochodzili z dwóch miejscowości, ale byli nierozłączni. Do tego dnia.
-Nie rozumiem? - spojrzała na dziadka.
-Wszystko zaczęło się, gdy Małgosia i Paweł się rozstali. - wpatrywał się w zdjęcie. Niedługo potem okazało się, że jest w ciąży. 
-A Paweł? Zajął się nimi? 
-To nie mogło być dziecko Czauderny. - powiedział cicho. - Jesteś dzieckiem Kwasowskiego. 
-Tato. - oboje spojrzeli przerażeni na Henryka, równie przerażonego, jak oni. 
-To jest ta prawda, której nie mogliście mi powiedzieć... - patrzyła załzawionymi oczami na Włodarczyka. - Dlatego nie mogę być z Kamilem tak! -krzyknęła. 

Nie zrozumiała wtedy słów dziadka. Nigdy też więcej nie powrócił do tego tematu i nie chciał jej nic więcej powiedzieć. Gdyby nie wszedł ojciec, dowiedziałaby się wszystkiego znacznie wcześniej. Nie popełniłaby wtedy byle błędów. Nie pokochałaby.

"Nigdy się nie dowiemy, do jakiego stopnia nasze życie uległoby zmianie, gdyby pewne usłyszane i niezrozumiane zdania zostały zrozumiane."

......................

Witajcie, 
prawie wszystko już jasne, do końca naprawdę pozostało już niewiele. 
Miłej niedzieli :)

sobota, 10 września 2016

17. Melania Włodarczyk zniknęła.

Czerwiec 2017 
Pakowała do ogromnych walizek kolejne rzeczy. Swoje i Roberta. Musiała zdążyć opuścić mieszkanie, zanim Przemek wróci od rodziców. Zadzwoniła po taksówkę i ostatni raz rozejrzała się po pomieszczeniu. Tu był jej dom. Jedyny jaki chciała mieć i miała. Jednak prawda okazała się zbyt bolesna. 
-Tylka? - krzyknęła do słuchawki, jednak zamiast głosu przyjaciółki, ponownie usłyszała jej jęk i spuszczaną wodę w łazience. - Jesteś?
-Tak. - odpowiedziała jej słabo. 
-Idź do lekarza, albo chociaż zrób ten test. - Melka poprawiła Roberta i wskazała taksówkarzowi, gdzie ma się udać Rozejrzała się, jednak nie dostrzegła nikogo znajomego. - Proszę cię. 
-Dlaczego dzwonisz? 
-Potrzebuje pomocy. - Melka przeczesała rozpuszczone włosy. - Nie wiesz, kiedy wraca ta łamaga?
-Oni nie dawno wyjechali. - rzuciła poirytowana Tylka. - Jakoś pod koniec czerwca. 
-A Kamil? 
-Kamil szuka mieszkania w Warszawie, więc też im zejdzie. 
-Ok, to ja się jeszcze odezwę. Pa. - rozłączyła się i wyłączyła telefon. Teraz tylko zostawić dziecko Stefanowi i spokojnie dojechać do Ustki. Przymknęła oczy i oddychała głęboko. 

Wrócił do mieszkania, jednak nikogo nie zastał. Był pewien, że ratuje umierającą Tylkę. Rozłożył torby z jedzeniem w lodówce i zgarniając po drodze piwo, rozsiadł się przed telewizorem. Jego wzrok padł na ramkę stojącą na komodzie. Byli wszyscy razem. Za tydzień mieli stać się prawdziwą rodziną. Melania zadziwiła wszystkich, gdy z dnia na dzień zmieniła zdanie dotyczące ślubu. Był szczęśliwy. Dobiegł go jednak dźwięk telefonu. Niechętnie zwlókł się z kanapy i odebrał. 
-Nie ma sprawy, może zostać u ciebie. - odparł zanim jeszcze Matylda zdążyła zabrać głos. 
-Przemek, daj mi natychmiast Melkę! - krzyknęła do słuchawki. 
-Ale przecież jest u ciebie. - odparł lekko zdziwiony. 
-Nie ma jej. Ma wyłączony telefon. 
-Najwidoczniej jej się rozładował, nie wróciła jeszcze. - powiedział spokojnie. 
-Ale skąd? - była wyraźnie poddenerwowana. - Dzwoniła co prawda do mnie rano, ale to nie była przyjemna rozmowa. Była poddenerwowana i jakaś dziwna. Wypytywała o chłopaków, o ich powroty. A potem wyłączyła telefon. Byłam u was, ale nie było nikogo, Przemek...
-Oddzwonię, gdy się czegoś dowiem. - rozłączył się i rzucił butelką o ścianę. Melania Włodarczyk zniknęła. 

Maj 2017
Stała przed niewielkim domkiem w Andrychowie. Oddychała głęboko. Wiedziała, że jedynym sposobem poznania prawdy jest rozmowa ze Stefanem. On wiedział wszystko. Jedyna osoba, która na przestrzeni lat była z nią szczera. Zapukała delikatnie w drewniane drzwi i czekała. Przymknęła oczy. 
-Wiedziałem, że w końcu przyjdziesz. - usłyszała cichy głos mężczyzny. - Dlaczego dopiero teraz?
-Muszę wiedzieć wszystko. Muszę wiedzieć, co naprawdę wydarzyło się dwadzieścia osiem lat temu. - powiedziała patrząc mu w oczy. - Bo sama nie wiem już, kim jestem. 
-Wejdź. - uśmiechnął się. - Jesteś tak do niej podobna. Tak strasznie ją przypominasz i nie chodzi mi tylko o wygląd. 


Zaczynał kolejny dzień be niej. Kolejny raz wpatrywał się w zdjęcie, przedstawiające cząstkę jego. Cząstkę jej. To nigdy nie miało się zdarzyć. A teraz będzie miał dziecko z kobietą, która była mu zakazana. Nie odezwała się. Nie odebrała telefonu. Nie odpisała na żaden sms. Zniknęła. Siedział i opróżniał kolejną butelkę piwa. Nie trzeźwiał. Zmieniały się tylko trunki i pory ich spożywania. Tamtego dnia świat się zatrzymał. Musiał spełnić obietnicę daną tamtej dziewczynie. Patrzył w jej oczy i widział, że cierpiała. Przed oczami miał Melanię. Wzrok z tamtego dnia, gdy wpadła na niego, by zostać na dłużej. Sama wpuściła go do swojego życia. Do tamtej nocy wszystko toczyło się zgodnie z planem. Wszystko poza uczuciem, którym ją darzył. Kochał kobietę, która nigdy nie była mu pisana. Przybliżył jej apaszkę do nosa i wdychał jej kojący zapach. Czuł się bezpieczny. 


Kolejny dzień zaczynała w ten sam sposób. Zeszła na śniadanie i rozejrzała się po pomieszczeniu. Nikogo nie było. Miała cała chatkę do swojej dyspozycji. Zmieniła numer telefonu, adres, kolor włosów. Zmieniła w swoim życiu wszystko poza sercem. Nie mogła wyrwać go ze swojego życia. Próbowała. Poległa. Kochała go. Jak nigdy nikogo i wiedziała, że nigdy już nikogo tak nie pokocha. Nie mogła tego czuć. Miała tylko nadzieję, że kiedyś jej wybaczy. Nie on był celem. Jej metą był ktoś inny. Potem mogła odejść. Wiedziała, że potem będzie musiała zniknąć z jego życia, ze świata, który dawał oparcie i troskę. Nigdy nie spała tak spokojnie, jak w jego ramionach. Nigdy nie była bezpieczniejsza, niż trzymając głowę na jego kolanach. Nigdy nie była bardziej kochana, jak podczas tych nocy, gdy nie umieli złapać tchu. Był jej powietrzem. Powietrzem, które samo wykopało jej grób. 
 -Co z nim? - zapytała, gdy po drugiej stronie usłyszała głos teściowej. 
-Stacza się. - odpowiedziała cicho. - Melania, ja wiem, że ci obiecałam, ale nie mogę patrzeć, jak w tym wszystkim cierpi moje dziecko. Wróć.
-Wrócę, ale nie do niego. - szepnęła. - Nikogo w życiu nie kocham, jak jego i Roberta, i dla ich dobra nie możemy być razem. 
-Wiesz, co robisz? 
-Wydawało mi się, że wiem. Wydawało mi się, że jedynym winnym w tym wszystkim jest Kwasowski. Wydawało mi się, że moja matka nigdy nie mogłaby zrobić tego swojej ukochanej siostrze. Wydawało mi się, że moja babcia nie mogłaby skazać na śmierć swojego dziecka. Okazało się, że całe moje życie było kłamstwem. Urodziłam się tylko po to, żeby Dorota pamiętała...Musisz zrobić wszystko, żeby przed moim powrotem Przemek wyjechał. On nie może wiedzieć...


Pragnęła tylko jednego- zasnąć, spać głęboko i bez snów, wyzwolić od wszystkich smutków, trosk i zmartwień, aż obudzi się rano, wypoczęta i uzdrowiona. W dawnej rzeczywistości, zanim to wszystko się stało. Ale tak nie będzie (...) życie biegnie swoim torem.
........


Witajcie!
Udało mi się napisać szybciej, więc dodaje. 
A to oznacza tylko jedno.
Wchodzimy w ostatnią fazę tej opowieści... 
Co to znaczy, przekonacie się niedługo. 
Udanego dnia. 

poniedziałek, 5 września 2016

16. Ale miłość w tych czasach jest przekleństwem

Siedzieli w salonie Włodarczyków i oglądali kolejną komedię. Siedziała wtulona w swojego brata i zaśmiewała się z żartów przyjaciela. Wiosna wyczuwalna była już pełną parą. Na ulicach wszędzie widoczne były zakochane pary. I oni. Siedzieli całą paczką i zajadali się zdrowym jedzeniem. Coś, co nawet dla nich było dziwne. 
-A pamiętacie, jak Melka wlazła na drzewo i ciągnęła kota za uszy? - zaśmiała się Matylda, widząc jednak mord w oczach przyjaciółki, uśmiechnęła się promiennie. - No co? Tak było?
-Bo on miał myszy łapać, a nie na randki z kotkami Różackiej się umawiać. - broniła się. 
-No ale, jakoś potem te kotki pozdychały. - wtrącił się Wojciech. - Wszystkie pięć.
-No przecież, ja je tylko karmiłam. - zaśmiali się wszyscy. 

Wyszedł by pooddychać świeżym powietrzem. Zaciągnął się głęboko i spojrzał na uśpione oblicze swojego ukochanego miasta. Powrót Melki przyniósł zmiany, które na zawsze już miały przynosić tylko dobro. Poczuł, jak delikatna dłoń dziewczyny dotyka jego ramienia. 
-Słyszałam, że przenosisz się do Warszawy. - oparła się o barierkę. - Gratuluje. 
-Chciałbym spróbować czegoś nowego, zanim zakończę karierę. - spojrzał na dziewczynę. - Wychodzisz za mąż...
-Przemek bardzo chciał, a ja chyba mam dość uciekania. - wzruszyła ramionami. 
-Kochasz go. - zmusił, by spojrzała mu w oczy. - Ale oboje wiemy, że za niego nie wyjdziesz. Znajdziesz sposób, żeby wyjść cało z tej sytuacji. 
-Dlaczego tak sądzisz? Kocham go i chce spędzić z nim resztę życia. 
-Bo Melania Włodarczyk nie zrezygnuje z siebie. Nawet dla miłości swojego życia. - szepnął jej do ucha. - Pozdrów Stefana, całkiem fajny z niego gość. 

Wracali do mieszkania, gdy nagle się zatrzymała. Spojrzała z przerażeniem na Przemka i zamknęła oczy. Koszmary powróciły. Te koszmary, które za wszelką cenę, próbowała od siebie odpędzić. Koszmary dni minionych. 
-Przemuś?
-Tak, kochanie? - zapytał obejmując jeszcze mocniej kobietę.
-Wyjedźmy stąd. Zaraz. Po sezonie. Nie wiem, gdzieś, gdzie będziesz mógł grać? 
-Melka...
-Proszę... - spojrzała na chłopaka błagalnie. - Proszę...
-Porozmawiamy o tym później. Teraz lepiej mi powiedz, co to za Robert i co on od ciebie chciał.
-Chciał mnie zjeść, bo zabrałam mu zabawkę w przedszkolu. 

Marzec 2014
Tego dnia padało, a deszcz lał się strumieniami po ulicach. Ubrana w ciemny płaszcz z czarnymi okularami na nosie wkroczyła do starej zapomnianej już restauracji. W latach dwudziestych dwudziestego wieku była miejscem spotkań elity. Teraz odwiedzali je osiedlowi pijacy i ci, którzy liczyli na tanią uciechę z jeszcze tańszymi paniami. W środkowym stoliku siedział on. Palił zapewne kolejnego papierosa z kolejnej paczki tego dnia. Skinął na nią. Usiadła nie zdejmując okularów, zamówiła gestem dłoni białe wino i zapaliła cienkiego LM. Spojrzała na miejscowego Binka, który opróżniając kolejną butelkę najtańszego piwa dobierał się do Kopieleckiej.
-Powoli wszystko zaczyna mi się układać. – odezwał się wypuszczając z płuc dym. – Kopertę zastawiłem, tam gdzie zawsze.
-Miałeś skończyć, zanim zacząłeś. – opiła łyk wina. – prosta sprawa, proste rozwiązanie.
-Zacznie żałować, że się urodzi, teraz twoja kolej. Co wymyśliłaś?
-Uderzę w czuły punkt. Zrobię dokładnie to, co zrobił on. Zabiorę mu syna.
-Tu masz wszystko.  – wstał i bez zbędnych ceregieli wyszedł. Opróżniając kopertę przyjrzała się zdjęciu młodego mężczyzny. Był kopią człowieka, którego dawno temu kochała jej matka. Ale miłość w tych czasach jest przekleństwem. Zgasiła papierosa i poprawiając okulary wyszła.

Wyszedł i rozejrzał się. Dojrzał ją. Siedziała na ławce między piątym a szóstym drzewem. Tak, jak byli umówieni, albo dla ścisłości, tak jak ona umówiła się z nim. Podszedł do niej, upewniwszy się, że nikt nie widzi. Siedziała i popijała herbatę jaśminową. Ulubioną jego babci. Niech spoczywa w pokoju. Usiadł i patrzył na bawiące się w parku dzieci.
-Wszystko jest w popielatej kopercie w trzeciej skrzynce po lewej stronie od środka. Kod niezmienny. – powiedziała nie patrząc na niego.
-Ile mam czasu? – zapytał przeglądając ulotkę, którą znalazł na szafce przy wyjściu z budynku.
-Niewiele. Masz sprawić, żeby znów zaczęła ufać mężczyzną. By nie drążyła dalej, niż to konieczne. Jeśli pozna prawdę, nas wszystkich czeka taki sam los. To ma być jej ostatni raz. – wstała i wołając pięcioletnie dziecko udała się tylko w sobie znanym kierunku.
Godzinę później wyciągając zawartość wskazanej skrzynki przyjrzał się zdjęciu drobnej brunetki. Zastanawiał się, czym aż tak podpadła.. Założył okulary i odszedł.

Patrzył na śpiącą żonę i nie mógł uwierzyć, jak łatwo dał sobą manipulować przez te wszystkie lata, Wyrzuty sumienia, które nie dawały spać mu po nocach, były tylko wymysłem jego umysłu. Twarz dziewczyny, która była całym jego światem, musiała pewnego dnia odejść w zapomnienie i wiedział, że z pojawieniem się Melki, spokojny sen w końcu nawiedzi i jego dom. Czasem tylko żałował, że prawda okazała się, aż tak brutalna, a cenę zapłaci człowiek, który nie był winny w choćby jednym procencie. Człowiek, którego pokochało serce dziewczyny, skrzywdzonej przez tych, których kochała. Skrzywdzonej przez samą siebie. Patrzył na spokojną Renatę i wiedział, że nadszedł czas...

"Odchodziła ode mnie dzień po dniu, nagłą obecnością, niedobrym milczeniem, wymuszonym uśmiechem, cofnięciem ręki. Coraz bardziej nie moja, coraz bardziej czyjaś."

*********

Moi drodzy, 
zostawiam Wam do oceny kolejną odsłonę tej historii.
Kolejna powinna pojawić się na dniach. 
Pozdrawiam.