niedziela, 31 lipca 2016

12. Jeśli już mam niszczyć człowiekowi życie, chciałbym wiedzieć dlaczego.

Patrzył na śpiącego Kacpra i krzątającą się koło niego Melanię. Był szczęśliwy i pierwszy raz od dawna spokojny. Jego siostra wreszcie przestała uciekać. Powrót do Bielska był jednym z jej lepszych wyborów. Pozwolenie Przemkowi wejść w swoje życie. Jego Melania stała się człowiekiem. Była słaba i silna jednocześnie. Robert wyzwolił w niej uczucia, na które normalnie by sobie nie pozwoliła. 
-Kiedy Przemek wraca? - zapytał, gdy postawiła przed nim kawę. 
-Jutro. - odparła siadając naprzeciwko. - Chcemy zamieszkać ze sobą na stałe. Takie dochodzenie zaczęło mnie męczyć. Jego zresztą też. - uśmiechnęła się. - A jak przygotowania do tego wielkiego dnia?
-Z dnia na dzień coraz gorzej. Został miesiąc, a ja mam wrażenie, że się nie uda. - spojrzał na siostrę przestraszony. - Przecież to Kwasowscy. Danuta mnie zje. 
- Nie przesadzaj. - zaśmiała się. - Jeśli ja jeszcze żyje, ty też dasz radę. 
-Ale wiesz, cieszę się, że będzie obok mnie. - chwycił dziewczynę za rękę. - Dziękuje. 
-A skrzywdź mi ją! - pogroziła mu z uśmiechem palcem. - To ja już cię znajdę Włodarczyk, a wtedy źle z tobą będzie. 
-Moja Mela wróciła - zaśmiał się budząc przy tym niemowlę. 

Kończyła składać ubranka, gdy do mieszkania wrócił Przemek. Ucałował dziewczynę w czoło i popatrzył na śpiącego synka. Był szczęśliwy. Pierwszy raz w życiu miał pewność, że stara Mela już nie wróci. Że ta dziewczyna, którą poznał dwa lata temu odeszła raz na zawsze. Wszystko zmierzało do szczęśliwego końca. 
-Widziałem dzisiaj Kamila, wpadną jutro na kolację - powiedział biorąc syna na ręce. - Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko. 
-Oczywiście, że nie. - uśmiechnęła się. - Stęskniłam się za Bartusiem. I dawno nie rozmawiałam z Asią. To cud, że z nim wytrzymuje jeszcze. 
-Melka, mogę cię o coś zapytać? - kiwnęła głową- Tylko bądź szczera. Naprawdę wciąż jeszcze jestem ci potrzebny? Wciąż jeszcze mamy grać?
-Nie gram już. Od dawna. Kocham cię. W pewnie sposób kocham cię już od dawna. - usiadła chłopakowi na kolanach. - Nie zauważyłeś? Ja już skończyłam. 
-Ja też cię kocham. Was kocham.

Weszła powoli do mieszkania. Zastała śpiącego Przemka na kanapie. Pochrapywał cicho. Zsunęła buty i wsunęła się w jego ramiona. Zasnęła. W jego ramionach odnalazła to, czego szukała całe życie.
Obudził ją trzask szkła w kuchni. Przetarła oczy i stanęła w drzwiach pomieszczenia. Przemek zaklął pod nosem. Uśmiechnęła się. W samych spodniach dresowych, rozczmuchany wyglądał jak młody bóg.
-Pomóc ci? - zapytała skradając buziaka chłopakowi.
-Czemu nie śpisz? - zagarnął dziewczynę w swoje ramiona. - Chciałem ci przygotować śniadanie do łóżka.
-Chyba kanapę. - zaśmiała się. - Kocham cię. - powiedziała cicho.
-Ja ciebie też łobuzie. - ucałował dziewczynę. - Moja mama koniecznie chce dzisiaj porwać swojego jedynego wnuka na całe popołudnie. Pomyślałem, że moglibyśmy gdzieś pojechać.
-I przypadkiem ty już wiesz gdzie. - spojrzała podejrzliwie na chłopaka.
-Ja zawsze jestem przygotowany. - poklepał dziewczynę po pośladku.

Zjechała z górki z donośnym śmiechem. Obejrzała się i czekała na swojego mężczyznę. Dawno nie bawiła się tak dobrze. Przemek zawsze czymś ją zaskakiwał. I to chyba kochała w nim najbardziej. Tą nieprzewidywalność grzecznego z pozoru chłopaka. Siedząc chwilę później przy gorącej herbacie i patrzyła ze skupieniem na chłopaka. Było w nim tyle niepewności. Zdawała sobie sprawę, że wciąż nie czuje się pewnie. Że wciąż zastanawia się, co nastąpi dalej. Nie miała zamiaru wtajemniczać chłopaka w nic więcej. Całą resztę załatwi sama. Sama z ojcem chłopaka. A potem wyjadą i nigdy więcej tutaj nie wrócą. Zacznie nowe życie zostawiając ich wszystkich za sobą.
-O czym myślisz? - zapytał obserwując uważnie dziewczynę.
-O nas. O tym wszystkim, co wydarzyło się przez ostatnie lata. O przyszłości. - odpowiedziała  patrząc prosto mu prosto w oczy.
-Mela, ja wiem, że to za wcześnie. Że dopiero ze sobą zamieszkaliśmy i w ogóle, ale może moglibyśmy pomyśleć o następnym kroku?
-Porozmawiamy o tym później, dobrze? - chwyciła chłopaka za rękę. - Teraz skupmy się na Młodym i weselu Wojciecha. Przecież ta łamaga sobie sam nie poradzi. - zaśmiała się.
-Ale wrócimy do tej rozmowy. - kiwnęła głową.

Grudzień 2015
Siedzieli w przytulnej kawiarence przy kubku gorącej czekolady. Jedna rzecz, której Melania bardziej niż paluszków nie cierpiała czekolady w każdej postaci. Czuła na sobie czujny wzrok Przemka. Nie odezwał się od wczorajszego telefonu. Widocznie nie był zadowolony ze swojej nowej roli. To była jej nadzieja. Pogrąży tego człowieka i więcej się nie spotkają. 
-Mam pytanie, co takiego zrobił ci Kwasowski? - odezwał się po dłuższej chwili. 
-Zniszczył życie siostrze mojej mamy. Tyle. - nie był odpowiednią osoba, by mówić mu całą prawdę. - Ale nie chce o nim rozmawiać. Lepiej, żebyśmy się poznali. Powiedz mi coś o sobie. 
-A mój ojciec? - zapytał spoglądając na Melanię. Jednak widząc jej wzrok, pokręcił tylko głową. - Jestem siatkarzem, gram z Kamilem w jednej drużynie, studiuje. 
-A prywatnie? - zapytała niepewnie. - Nie chciałabym niczego popsuć. Znaczy wiesz, jesteś mi potrzebny, ale jeśli masz dziewczynę, zrozumiem. 
-Powiedzmy, że mamy przerwę. - rzucił bladym uśmiechem. - Meluś, ale możesz powiedzieć cokolwiek? Jeśli już mam niszczyć człowiekowi życie, chciałbym wiedzieć dlaczego. 
-Już mówiłam, reszty dowiesz się później. Jeszcze cię nie znam, ale jak poznam, powiem ci wszystko, nie tylko o nim, ale również o sobie. Bo wiesz, tak się składa, że nie ufam samej sobie. 

Patrzył na dziewczynę siedzącą po przeciwnej stronie stolika. Miała w sobie coś, czego nie potrafił określić, ale było to coś, co strasznie przyciągało do niej. Taka wewnętrzna siła, która obejmowała każdego człowieka, który miał okazję spotkać się z Melanią Włodarczyk. Zgodził się na coś, co kompletnie nie miało sensu. Zastanawiał go fakt wspólnej zemsty na Rafale Kwasowskim. Nie znał go za dobrze, ale wiedział, że Rafał miał więcej wrogów niż przyjaciół. Nie był zbytnio lubiany. A nawet własne dzieci starały nie wchodzić mu się w drogę. Miał jedną zasadniczą wadę, której on nie rozumiał. Nie kochał. Od pewnego momentu Rafał Kwasowski nie kochał. 
-A ty? - zapytał po kolejnej dłuższej przerwie. - Co porabiasz, co lubisz, jak żyjesz?
-Studiuje medycynę, ale nie martw się, zajmę się tobą, jak już ci będzie wszystko jedno. Jak będziesz zimnym trupem w moim prywatnym królestwie. - zaśmiała się perliście. - Uwielbiam podróżować i nie umiem się zamknąć. Nie kocham. Już nie kocham. - a on w tym momencie patrząc w puste oczy dziewczyny przysiągł sobie nawet za cenę własnego życia, przywrócić jej wiarę w miłość. Bo on jedyne w co prawdziwie wierzył, to miłość. 

Kimkolwiek się jest, zawsze gdzieś w głębi duszy tli się pragnienie, żeby być kimś innym. A kiedy, choćby na ułamek sekundy, to pragnienie się spełnia, dzieje się cud. 

.................................

Witajcie, 
pierwszy raz, nie wiem, co mam napisać. 
Pomieszało mi się, namieszało i zamieszało, i już sama nie wiem, co będzie dalej. 
Muszę to chyba na spokojnie przemyśleć. 
Do następnego, kiedyś tam (tym razem nie obiecuje, że spotkamy się za tydzień) 


niedziela, 24 lipca 2016

11. Trzymając Młodego w ramionach, pierwszy raz bardziej niż Rafała nienawidziłam jej.

Styczeń 2017
Trzymała swój największy skarb w swoich ramionach. Swojego małego synka. Patrzyła, jak Przemek rozmawia z lekarzem. Był wyraźnie zmęczony, ale jego oczy były szczęśliwe. W tym momencie niczego więcej nie potrzebowała do szczęścia. Miała już wszystko. Patrzyła na śpiącego chłopczyka i poczuła, że teraz musi wykonać decydujący krok. Była matką i nie rozumiała swojej. Miłość do dziecka jest przecież silniejsza niż do mężczyzny. 
-Lekarz mówi, że Młody jest silny i zdrowy. - Przemek usiadł obok niej i pogłaskał chłopca po jego malutkiej główce. 
-Jest taki podobny do ciebie. - uśmiechnęła się przez łzy. 
-Jest najpiękniejszym chłopcem na świecie. Mogę? 
-Oczywiście. - podała mu chłopca, wycierając łzę w kąciku oka. - Trzeba wybrać mu imię. 
-Może Robert albo Adam? 
-Robert Przemysław Czauderna, ładnie - uśmiechnęła się. 
-Melka?
-Tak?
-Dziękuje. - ucałował jej dłoń. - Dałaś mi wszystko, mimo że twoim jedynym celem była zemsta, ty nauczyłaś się być ponad to. 
-Nienawidzę jej. - powiedziała patrząc na niego. - Trzymając Młodego w ramionach, pierwszy raz bardziej niż ojca nienawidzę jej. Jak można zostawić własne dziecko? Jak można poświęcić je dla faceta, który i tak był nikim? Który nigdy jej nie kochał? Który po prostu oszukał je obie. Ona po prostu mnie zostawiła Przemek. I za to również odpowiedzą mi oni. Ci, którzy doprowadzili  mnie do tego miejsca. 

Patrzyła na Kamila, który uparcie nie ruszał się z kąta, w którym stał od samego przyjścia. Nie ruszył się nawet o centymetr. Byli wszyscy. Czuła, że wszystko teraz mogło się ułożyć. Ona Melania Jadwiga Włodarczyk zrobi wszystko, by wreszcie wszystko wróciła do normy. Wojtek przekomarzał się z Przemkiem, jego mama płakała, a jej rodzice patrzyli z dumą. Wszystko było tak, jakby byli szczęśliwą rodziną. Matylda koniecznie chciała być następną młodą mamą, a Asia śmiała się, że tym razem koniecznie musiała być dziewczynka. Trwającą sielankę przerwał wchodzący do pomieszczenia mężczyzna. Spięła się na jego widok. Mimo upływu czasu i poważniej rozmowy z końca roku, napięcie między nimi nie zmniejszyło się choćby o milimetr. 
-Gratuluje - uścisnął dłoń syna i popatrzył na wnuka. 
-Dzięki tato. - Przemek przytulił się do mężczyzny. - Kto by pomyślał, że kiedyś będę miał swoje. 
-Chciałbym porozmawiać z Melanią na osobności. - mężczyzna spojrzał uważnie na młodą matkę. - Mamy sobie coś do wyjaśnienia. 
-Tato, ona dopiero urodziła, poczekaj trochę. 
-Nie, czas minął, a my mieliśmy umowę, prawda? - zapytał dziewczyny, ta tylko skinęła głową. 
-Mela, o co chodzi? - ojciec dziewczyny patrzył to na jednego to na drugiego.
-Nic. Po prostu mamy pewne rzeczy do wyjaśnienia. - uśmiechnęła się delikatnie. - Przemek, zabierz Kacpra i zostawcie nas samych. 
-Co zamierzasz? - zapytał, gdy zostali sami. 
-Zmiażdżę Kwasowskiego tak, że zapomni, jak się nazywa. Przecież obiecałam. 
-Jak? 
-Czas, by poznał prawdę. Że jestem ja, a ojcem jego wnuka jest pana syn. Że wychodzę za mąż, a on ma być gościem honorowym, a jak będzie trzeba, to oskarżę Kamila o próbę gwałtu i zastraszanie z jego strony. 

Wychodziły z Melanią od kosmetyczki, gdy zauważyły rozmawiającego Kamila z Marcinem. Spojrzała niepewnie na przyjaciółkę, która pozostała niewzruszona. Tak, jakby nic się nie stało. Jakby stać się nie mogło. Była spokojna. Za spokojna jak na Melanię Jadwigę Włodarczyk. Stały na chodniku i patrzyły na kłócących się mężczyzn. Kamil z minuty na minutę był czerwieńszy po twarzy. To zdecydowanie nie wróżyło niczego dobrego. Nie miesiąc przed jej ślubem. Nie dzisiaj. Poczuła, jak Melania chwyta ją delikatnie za dłoń i gestem głowy nakazuje ruszenie z miejsca. Nie poznawała jej. Jeszcze kilka miesięcy temu byłaby wystraszona. Z pozoru spokojna, ale ona wiedziała, kiedy jej przyjaciółka była zestresowana. Postanowiła więc nie poruszać tego tematu teraz. Ale jedno było pewne Melka dojrzała. 
Dopiero siedząc przy herbacie nie wytrzymała. Nie mogła uwierzyć, że Melania ani troszkę nie przejęła się perspektywą wyjścia prawdy na jaw. To mogło wszystko zmienić. Przecież Kamil wciąż ją kochał. Mimo zmian w jego życiu nie potrafił wymazać Melanii i ona również nie mogła tego zrobić. 
-A co jeśli Marcin powiedział Kamilowi, że między wami nic nie było? - spojrzała na przyjaciółkę. 
-A jakie to ma teraz znaczenie? - Melka spojrzała na nią spokojnie. - Jest żonaty, ma syna. Ja również ułożyłam sobie życie. Prawda niczego już nie zmienia. 
-Zmienia, ona właśnie zawsze zmienia wszystko. 
-Matylda, Kamil jest przeszłością, z którą musiałam się pogodzić. Kocham go i zawsze będę kochała, ale to niczego już nie zmienia. nie ma prawa zmienić. Kiedyś i tak by się dowiedział. 
-Chcesz mi powiedzieć, że coś więcej niż wiem?
-Nie.
-Znalazłaś to dziecko prawda? - Matylda spojrzała przerażona na Melanię. - Znalazłaś dziecko mojego wujka i twojej cioci, prawda?

Matka byłaby zdolna wymyślić szczęście, aby je dać swoim dzieciom

...................................
Tak więc powoli wiecie więcej niż mniej. Zobaczymy, czy niektórzy z Was trafili. :)
Co złego to nie ja, ale to chyba dopiero początek ich kłopotów.
Dziękuje za każde miłe słowo, to motywuje podwójnie. Świadomość, że piszę, nie tylko dla siebie, ale także dla Was. Więc piszcie, dawajcie znać, krytykujcie. :)
Miłej wakacyjnej niedzieli. 
Jak dobrze się wyspać :)

poniedziałek, 18 lipca 2016

10. Zastanawiało ją tylko jedno, co wspólnego Małgosia miała z mamą Kamila?

Pokonywała kolejny krok po schodach. Jak na złość akurat dzisiaj musiała popsuć się winda. Między trzecim a czwartym piętrem została potrącona przez zbiegającego mężczyznę. Dałaby sobie obciąć rękę, że gdzieś już go widziała. Nieprzyjemny dreszcz przeszedł przez jej ciało. Musiało jej się wydawać. Przez całe swoje życie człowiek spotyka miliony ludzi. Zbierając owoce ruszyła dalej. Drzwi do ich mieszkania były otwarte, co znaczyło, że Wojtek wcześniej dzisiaj wrócił. Weszła po cichu do mieszkania. Nie miała ochoty na kolejną awanturę. Od powrotu z Jastrzębia nie można było normalnie z nim porozmawiać. Czar świąt prysł. Siedział w kuchni. Twarz miał ukrytą w dłoniach. Zdawało jej się, że płakał. Nie powiedziała ani słowa. Zostawiła torby z zakupami i przytuliła się do wojtkowych pleców. Chwycił jej rękę i gładził kciukiem. Cisza między nimi przynosiła ukojenie. 
-Powiesz mi, co takiego się stało? - zapytała cicho siadając ja jego kolanach. -Wojtuś, przecież widzę. Jesteś, a jakby cię nie było. 
-Nic. - nie patrzył na nią. - Z tym akurat muszę sobie poradzić sam.
-Jeśli mi powiesz, poradzimy sobie z tym razem - pogłaskała go po twarzy i próbowała pocałować. - Proszę, daj sobie pomóc.

-Przestań mi zrzędzić! - podnosząc ją wstał. - Jeszcze nie jesteś moją żoną, a już próbujesz mną rządzić! - wziął kurtkę z wieszaka i wyszedł trzaskając drzwiami. Nie był sobą. Rozpłakała się. Pierwszy raz od bardzo dawna się rozpłakała. Tak po prostu. Była wręcz pewna, że znów zaczął grać. 

Kończyła przygotowywać kolację, gdy wrócił do mieszkania z ogromnym bukietem kwiatów. Był pijany. Ba. On ledwo trzymał się na nogach. Podszedł do niej i próbował przytulić. Wyminęła go jednak i zamknęła się w sypialni. Słyszała, jak puka. Jak próbuje ją przeprosić. Nie miała zamiaru z nim rozmawiać. Na pewno nie dzisiaj. Nie w tym stanie. Gdy upewniła się, że śpi, wyszła z mieszkania, wsiadła do samochodu i ruszyła do Bielska. Zatrzymała się dopiero przed blokiem Melki. Wysiadła, ale nie mogła wykonać kolejnego kroku. Wybrała niepewnie numer przyjaciółki. Ta odebrała niemal od razu. 
-Tylka? Stało się coś? - zapytała wyraźnie szczęśliwa. 
-Wojtek znów gra. - powiedziała cicho i rozpłakała się. - Nie wiem, co mam robić. 
-Gdzie ty jesteś? - zapytała wystraszona. 
-Pod twoim blokiem, ale nie mogę się ruszyć. 
-Już schodzę. Czekaj. - Melania rozłączyła się i chwilę później trzymała już przyjaciółkę w ramionach pozwalając się jej wypłakać. -Chodź na górę. Nigdzie już przecież dzisiaj nie pójdziesz. 
-Mela? A co jeśli?
-Nie gra, Kamil powiedział mu, że kiedyś byliśmy razem. - powiedziała cicho. - Też do mnie dzwonił w podobnym stanie. Teraz ze mną nie rozmawia. 
-Czemu to wszystko jest takie pogmatwane? - Tylka spojrzała na dziewczynę
-Bo życie usilnie próbuje nam pokazać, że nie mamy nad nim kontroli. 

20.12.2008
Robiła porządek na strychy, gdy natknęła się na duży karton. Otworzyła go w poszukiwaniu ozdób świątecznych, jednak zamiast nich znalazła album ze zdjęciami i listy. Stare, pożółkłe. Część z nich była nie otwarta. Zaadresowane były na dom jej dziadków, na nieżyjącą już ciotkę Małgosię. Odłożyła karton na bok i ponownie zabrała się za układanie rzeczy. Nie mogła jednak pozbyć się wrażenia, że gdzieś widziała już ten charakter pisma. Otworzyła ponownie karton i wyciągnęła jeden, jedyny otwarty. Nie był podpisany. Ale coś jednak przyciągnęło jej uwagę. Napisany był dokładnie miesiąc przed jej śmiercią. Napisany przez kobietę. Napisany przez matkę Kamila. Napisany tak, że prawie wszystko było jasne. Zastanawiało ją tylko jedno, co wspólnego Małgosia miała z mamą Kamila?

Życie nigdy nie układa się tak, jakbyśmy tego chcieli. Nosiła pod sercem dziecko człowieka, którego uczyła się kochać. Wystarczyła chwili i żadnego z nich nigdy by nie było. Byłby Wojtek i byłaby Matylda. Może i Kamil z Michaliną, ale na pewno nie byłoby jej i nie byłoby Przemka. Jednak chwila. Jeden moment. Chwila zazdrości. Coś, co ona czuła przez te wszystkie lata. Zazdrościła każdej kobiecie, która miała prawo być z Kamilem. Każdej, z którą mógł się ożenić i mieć dzieci. Ją pozbawiono wyboru. Jedna kłótnia z ojcem, po której powinna dać sobie spokój. Nie powinna drążyć dalej. 

22.12.2008
-Dziecko, ale czego nie rozumiesz. - ojciec spojrzał na Melanie wzrokiem pełnym przerażenia. - Nie możesz być z Kamilem. 
-Dlaczego? 
-Bo on tylko cię zrani. Przyjaźń przyjaźnią, ale cała reszta jest zła. Nie wolno ci!
-Tato, ale ja go kocham. Rozumiesz? Kocham. Tylko jego. Nie chce nikogo innego. 
-To jest złe. Każdy Kwasowski w końcu rani. 
-To ma coś wspólnego z Małgosią prawda? - zapytała podchodząc do mężczyzny, bliżej. 
-Skąd ci to przyszło do głowy?
-Widziałam na strychu listy. 
-I nic z nich nie zrozumiałaś. Jedno nie ma nic wspólnego z drugim!

Listy jednak zniknęły tej samej nocy. Nigdy już później ich nie widziała, ale wiedziała, że musi dowiedzieć się prawdy. O wiele lepiej żyłoby się się, gdyby nigdy jej nie poznała. Patrzyła na przyjaciółkę i nie mogła uwierzyć, jakie szczęście miała, spotykając ją na swojej drodze. Nim urodzi się jej dziecko, musiała skończyć z przeszłością. Nim urodzi, musi zapomnieć. Nim urodzi musi nauczyć się żyć ze swoim ciężarem. Ciężarem bycia sobą. 

Uprzytomnił sobie, jak destrukcyjną siłę miało zatajanie prawdy. [...] Tego rodzaju sekrety przypominały żywe organizmy groźne dla zdrowia. Karmiły się wstydem i poczuciem winy, rodziły strach, który zżerał człowieka od środka. 

..........................

Witajcie!
Wróciłam. Bynajmniej ciałem i to wykończonym na maksa. Fajnie jest na koniec pewnej przygody dostać prawdziwą lekcję życia od człowieka, który już na zawsze zostanie moim mistrzem. To były najlepsze dwa tygodnie mojego życia i zarazem najlepsza grupa, jaką kiedykolwiek dane mi było mieć.
Co do rozdziału, to wiem, że nie jest najwyższej jakości, ale nawet mi się podoba. Pisany na kolanie w autokarze prze gwarze czterdziestu zbuntowanych nastolatków, więc wybaczcie.
Powoli wracam do szarej rzeczywistości i w najbliższym czasie pojawię się u Was i nadrobię wszelkie zaległości.
Kolejny, jeśli napiszę, w niedzielę.
To tyle z ogłoszeń.
Miłego kolejnego szarego dnia! :)

poniedziałek, 4 lipca 2016

09. To jest Rafał. Już kiedyś był wstanie skrzywdzić ludzi, których ponoć kochał. On nie zostawi tego w spokoju.

Wrzesień 2016
Siedzieli wszyscy w ogrodzie Włodarczyków. Wojtek pod czujnym okiem swojej narzeczonej dochodził do siebie. Z każdym kolejnym dniem jego sprawność wracała do normy. Melania z przymkniętymi oczami leżała na leżaku korzystając z ostatnich ciepłych dni. Mógłby przysiądź, że ostatnio przytyła. Nie chciał jednak poruszać drażliwego tematu. Jedyne co prawdziwie go niepokoiło, to zbytnia zażyłość między Melą a Przemkiem. Gdy nikt nie patrzył pozwalali sobie na drobne gesty i uśmiechy. Pozornie wszystko wróciło do czasów sprzed tego wszystkiego. Wiedział jednak, że nigdy już nie będzie między nimi tak, jak dawniej. Melania w dalszym ciągu zachowywała za duży dystans. Wciąż nie rozmawiała z nim na osobności. Wciąż nie dotknęła jego synka. Popatrzył na siedzącą z Tylką Asię. Była niczym anioł. Jego anioł, ten który podarował mu cały świat. Czasem tylko żałował, że jego świat nie współgrał ze światem Melki. Czasem po prostu było mu tego żal. 

Luty 2009
-Mela dlaczego? - zapytał mając łzy w oczach. - Dlaczego? Przecież ja cię kocham.
-Kamil, po prostu. Pomyliłam się. - dziewczyna spojrzała mu prosto w oczy. - Tak wyszło. Lepiej będzie jeśli się rozstaniemy. 
-Nie. Ja cię kocham. - zamknął dziewczynę w swoich ramionach. - Nie możesz mi tego zrobić! Nie możesz - rozpłakał się. 
-Przykro mi. - wyrwała się  z jego ramion. - To jest koniec. Kocham Marcina i to z nim chce być. - ruszyła przed siebie, zostawiając chłopaka ze złamanym sercem. Gdyby tylko wiedział, że nie tylko jego rozsypało się na drobny mak. 

Patrzyła na uśmiechniętego Wojtka i zakochanego w swoim synu Kamila. Była szczęśliwa. Mimo wszystko. Pierwszy raz od dawna zyskała spokój i poczucie bezpieczeństwa. Jakby nic złego nie mogło im się stać. Poczuła dłoń Przemka na swoim wypukłym już brzuszku. Za kilka miesięcy mieli zostać rodzicami. Zaczynali uczyć się żyć razem. Pomimo przeszkód i trudności. Rodzice byli zachwyceni, ona szczęśliwa, Wojtek bezpieczny, czego więc mogła chcieć więcej. Uśmiechnęła się do chłopaka i pocałowała w policzek. Tak mógłby wyglądać każdy jej dzień. Do końca świata. Pierwszy raz nie czuła potrzeby zemsty. Pierwszy raz od siedmiu lat.
-Moi drodzy - Wojtek podnosząc szklankę soku zabrał głos. - korzystając z tego, że mam was tu wszystkich, chciałbym wam podziękować. Przede wszystkim Przemkowi, że naprawił mnie, naprawił Melanię. Że okazał się być wspaniałym przyjacielem. Mam tylko nadzieję, że mój chrześniak jednak pójdzie we Włodarczyków. - zaśmiali się. Tylko Kamil wyglądał na zdezorientowanego.
-No wiesz, chciałbym, żeby moje dziecko jednak miało coś ze mnie. - Przemek ponownie objął dziewczynę w talii i pocałował.
-A ja bym wolała, żeby po prostu było zdrowe. - Melania popatrzyła na obu mężczyzn. - A reszta jest nieistotna. Będę je kochała niezależnie od tego, jakie będzie.

Wieczorem patrząc na uśpione oblicze miasta wtulona w silne ramiona libero, wiedziała, że jej plan nie ma już sensu. Nie chciała tego robić. Pierwszy raz w życiu rozumiała Małgosię. To, dlaczego to zrobiła. Jak. Rozumiała jej powód. Miłość. To ona skłania człowieka do takich decyzji, niejednokrotnie racjonalnych.
-Kiedy ona. - zawahał się. - Kiedy Małgosia umierała, mówiła coś, prawda? Nie chciała tego. Więc dlaczego tak bardzo ci na tym zależy? Wydawało mi się, że już...
-Bo tu nie chodzi tylko o mnie. Chodzi o moją ... mamę, znaczy siostrę Małgosi, o twojego ojca, o mamę Kamila, o moich dziadków. - spojrzała na chłopaka. - Ale jest jeden powód, dla którego nawet się cieszę. - dotknęła przemkowego policzka. - Gdyby Kwasowski nie odbił twojemu ojcu dziewczyny, nigdy nie mielibyśmy szans się spotkać. Nigdy byśmy się nie pojawili na świecie. Wiem, że to co robię, robiłam, jest nie wybaczalne. Ale dla swojego sumienia muszę to zrobić. Chce.
-Melania, ale wiesz, co robisz? - chwycił dziewczynę za rękę. - Wystarczy powiedzieć prawdę. Wszystko stanie się prostsze. Kamil w końcu zrozumie.
-To jest Rafał. Już kiedyś był wstanie skrzywdzić ludzi, których ponoć kochał. On nie zostawi tego w spokoju.
-To tylko cię osłabi. - jego spojrzenia było pełne troski. - Was osłabi. - pogłaskał jej brzuch.
-Mam momenty, gdy chce powiedzieć mu prawdę. A potem ganie się za to wiedząc, że nie mogę. - spuściła wzrok. - Dlatego teraz postaram się zapomnieć. Wymazać prawdę ze swojego życia. I spróbować pokochać Kamila tak, jak powinnam to zrobić lata temu. Bo wiesz... - niepewnie spojrzała na chłopaka  - ja już chyba go nie kocham. Ja już chyba nawet nie chce się mścić. Ale zostaje jeszcze twój ojciec.
-Jego biorę na siebie. - pozwolił by wtuliła się w jego ramiona. - I pomyśleć, że już byłoby po nas.

Grudzień 2015
Wszedł do gabinetu swojego ojca. Ten wyraźnie rozluźniony rozmawiał z młodą dziewczyną. Uśmiechała się perliście. Jej długie włosy poruszały się kuszącą. Popatrzyła na niego swoimi czekoladowymi oczami. 
-Siadaj synu - usłyszał głos ojca. - To jest Melania, córka mojej znajomej. A to mój syn Przemek - zwrócił się do dziewczyny. 
-Miło mi - uśmiechnęła się i podała chłopakowi rękę. 
-Tato, ale nie bardzo rozumiem. - Przemek spojrzał na ojca. - Co ja mam z tym wspólnego. 
-Potrzebujemy, ja potrzebuję twojej pomocy. - zamiast ojca odezwała się ona. - Tak się składa, że mam rachunki do wyrównania z takim jednym, ale żeby to zrobić potrzebuję kogoś, kogo on zna i niezbyt dobrze wspomina. 
-I tą osobą jestem ja? - zapytał niepewnie. - A konkretnie, co miałbym zrobić?
-Udawać mojego chłopaka, zakochanego chłopaka. - odpowiedziała patrząc mu głęboko w oczy. - Kwasowski musi zobaczyć, że ponownie Czauderna skradł serce Stróżyckiej. 

Zawsze należy zadbać o to, by wrogowie byli zbici z tropu. Jeśli nie są pewni, kim jesteś czy czego chcesz, nie będą wiedzieli, co zrobisz za chwilę. 

............................
Witajcie!
Z racji nagłej zmiany planów wakacyjno-służbowych, dodaje rozdział dzisiaj.
Kolejny? Najprawdopodobniej dopiero 17, ale niczego nie obiecuje (wszystko zależy od warunków).
Pierwszy raz nie wiem, czy będę miała kontakt ze światem, więc wybaczcie mi moją nieobecność tutaj i u Was. Wrócę i wszystko nadrobię. Obiecuje.
Miłego dnia :)


piątek, 1 lipca 2016

08. Zabrać Przemka i wyjechać na drugi koniec świata, a jednak coś mi nie pozwala. Coś, co nazywa się miłością.

Jeśli istniała jeszcze jakakolwiek szansa, umarła. Teraz nie było już odwrotu. Siedząca naprzeciwko matki. Kamil, Joasia, Przemek i chodząca w kółko Matylda. Czekali. Ta noc była najdłuższą nocą w ich życiu. Tylko ona znała prawdę. Rozmowę z policjantami wzięła na siebie. To nie był dobry moment, by informować wszystkich o problemach Wojciecha. Teraz najważniejsza była jego walka o życie. Pobicie z obrażeniami czaszki. Szanse malały z każdą kolejną upływającą godziną. Nie przyznał się nikomu, w jak wielkie wpadł tarapaty. Leczenie, na które się zdecydował było zapewne fikcyjne, jak cały proces poprawy. Był niczym kameleon. Przemek kolejny raz miał rację. Tacy ludzie nie widzą problemu. Nie zauważają zagrożenia, przecież jedna przegrana nie znaczy, że się nie odbije. Następnym razem wygra się podwójnie. Jej brat był uzależniony i niech tylko wyjdzie z tego cało, a ona już mu pokaże. W oddali zauważyła wychodzącego ojca. Był załamany. 
-Mówią, że trzeba czekać. Potrzebna jest krew. - usiadł na pobliskim krzesełku i załamał ręce. - Ja nie mogę jej oddać. 
-Trzeba znaleźć kogoś, kto może ją oddać. Tato Wojtek to nie ja. Wystarczy, że zgadzać się będzie rh. 
-Chcą tą samą. - popatrzył na córkę załamując ręce. - Najlepiej od najbliższej rodziny. 
-Melka. Przecież jesteście bliźniakami. - Kamil spojrzał na dziewczynę. - Macie zapewne tą samą grupę. Nie ma nikogo bliższego niż ty. 
-Melka nie może. - odezwał się milczący do tej pory Przemek. 
-Jak nie może? - zapytał zszokowany Kamil. - Nie ty będziesz nam mówił co można, a czego nie. 
-Uspokój się. - dziewczyna skarciła wzrokiem libero i popatrzyła na Kamila. - Zadzwonię do Katowic. Tam pewnie mają zapas. 
-Ale po co, skoro jesteś ty? 
-Bliźniaki dwujajowe, nie zawsze mają tą samą. Ja mam zerówkę. Więc teoretycznie mogę mu oddać, ale raz, że mam ujemną, a dwa chcą dokładnie tą samą. 

-Dlaczego mu nie powiedziałaś? - zapytał, gdy wyszli na zewnątrz. - Mela to jest dobra okazja. 
-Nie kosztem Wojtka. - odwróciła się do chłopaka. - Zresztą tu nie chodzi o Kamila czy Michalinę. 
-Ok, ale w ten sposób mogłabyś załatwić ich oboje. 
-Nie, bo mogłoby wyjść więcej niż potrzeba. - Melania spojrzała na chłopaka. - Jestem w ciąży Przemek, a to wszystko komplikuje. 
-W ciąży? - zapytał zszokowany. - Mela czy to moje?
-Ja nie pieprzę się na boku. - zbliżyła się do Przemka. - Chciałam ci powiedzieć, ale nie tak. Nie w tych okolicznościach. Ja nawet nie wiem, czy chce tego dziecka. Czy ja w ogóle potrafiłabym być matką. Ja nie umiem kochać. Ja jestem... - nie umiała ubrał tego w słowa. 
-Jesteś wspaniałą kobietą, która mimo przeszłości nie zamknęła się na przyszłość. I kochasz. Daj sobie czas, ja chciałbym, żebyś je urodziła. Ale nie będę naciskał. 
-Boje się kochać. - wtuliła się w ramiona chłopaka. Tylko w nich ostatnio czuła się bezpiecznie. - Już kiedyś kochałam, a potem okazało się, że nie wolno mi. Nie jego. Moja matka też kochała, a jak skończyła? Twój ojciec też kochał i miał szczęście, że w końcu spotkał twoją mamę. 
-Ty wiesz coś więcej. 
-Rafał Kwasowski nie zniszczył życia tylko mojej matce, ale również twojemu ojcu, Przemek.   

Stała nad grobem swojej ciotki. Nie płakała. Nie robiła tego od czasu, gdy obiecała sobie i jej, że będzie cierpieć. Jedna chwila w jej życiu spowodowała obrót o sto osiemdziesiąt stopni. Dwie cholerne kreski przekreśliły jej życie. Może i było tak lepiej. Może. Poradzą sobie z Przemkiem. Zawsze mogła wykorzystać swoje dziecko w walce z przeszłością. Miała narzędzie, by raz na zawsze zniszczyć wszystkich, którzy kiedyś zniszczyli ją. Ona, Melania Jadwiga Włodarczyk nie miała jednak sumienia. Ona także kiedyś była niewinnym dzieckiem, któremu odebrano wszystko. Nie chciała, nie potrafiła podobnego losu zgotować swojemu dziecku. 
-Wiedziałem, że cię tutaj znajdę. – usłyszała niepewny głos swojego ojca. – W taki dzień.
-Jak z Wojtkiem? - zapytała nie patrząc na ojca. 
-Lepiej, lekarze mówią, że z dnia na dzień jest coraz lepiej. - położył dłoń na ramieniu dziewczyny. - Melka, co jest? Co jest tak naprawdę. Kiedyś mówiłaś mi wszystko. 
-Kiedyś wydawało mi się, że nie mamy tajemnic, tato. - spojrzała na mężczyznę. - Jestem w ciąży. I nie wiem, co mam robić. Pierwszy raz nie wiem, co mam robić. Ona oddała życie za miłość. W pewien sposób przeze mnie. A ja mogłabym teraz wykorzystać tą istotkę przeciwko Rafałowi, ale po co? Nie chce by kiedyś cierpiało tak, jak ja. Nie chce by musiało wybierać. Nie chce, by żyło ze świadomością, że urodziło się niekochane. 
-Melka. - mężczyzna wziął córkę w ramiona. - Cokolwiek postanowisz, będę cię w tym wspierał. Dla mnie i mamy zawsze będziesz nasza. Pamiętaj. Cokolwiek by się nie stało. Zastanów się tylko, czy jeszcze warto. 
-Mogłabym o wszystkim zapomnieć. Zabrać Przemka i wyjechać na drugi koniec świata, a jednak coś mi nie pozwala. Coś, co nazywa się miłością. 


Ale kiedy tracisz to, co kochasz... - kontynuował - stajesz się pustą studnią, której nic nie jest w stanie wypełnić. Twoja osobowość zostaje rozerwana na milion kawałków.
...........................

Witajcie!
Nie będę się rozpisywać, zostawiam nowy rozdział do Waszej oceny.
Szkoda przegranego ćwierćfinału, ale i tak dla mnie jesteście Bogami (tak, ta co mówiła, że nie wyjdą z grupy). Dzisiaj znów Francja i nasi, oby im poszło lepiej.
Udanego dnia i do zobaczenia! ;)