niedziela, 26 czerwca 2016

07. Żaden facet nigdy więcej nie będzie całym moim życiem. Nie pozwolę sobie na to!

Obudziła się w jego ramionach. Ciepłych i bezpiecznych. Już zawsze mogłaby się w nich budzić. Pierwszy raz od bardzo dawna nie czuła potrzeby  uprawiania seksu, chciała po prostu zasnąć w czyichś ramionach. Tak po prostu. Zwyczajnie. Przemek właśnie te uczucia w niej wyzwalał. Całkowitego poczucia, że niczego nie musi. Nie musiała rozkładać nóg, by chciał z nią zostać. I ona również tego zaczynała chcieć. W ich układzie nie wróżyło to niczego dobrego. Miał tylko wzbudzić zazdrość w Kamilu. Miał tylko wyzwolić ze starego Kwasowskiego uczucia, które towarzyszyły mu ponad dwadzieścia lat temu. Wtedy, gdy odbierał przyjacielowi kobietę jego życia. Wstając powoli zabrała się za przygotowywania śniadania. Nie mogąc pozbyć się dobrego humoru wybrała numer do Tylki. Nie rozmawiały od kilku tygodni. Od chwili, gdy ta wyprowadziła się od Wojciecha. Od momentu, gdy jej brat siedział na drugim końcu świata, szykując się do najważniejszej imprezy w swoim życiu. W życiu każdego sportowca. Miała nadzieję, że Andrzej i Karol dopilnują go. Że tym razem nie zrobi żadnego głupstwa.
-Hej, jak się czujesz? – zapytała, gdy usłyszała cichy głos przyjaciółki. – Matylda, może ja przyjadę? Porozmawiamy?
-Nie. Nie chce. Muszę wreszcie sama stanąć na nogi. – powiedziała pewnie, jednak zbyt szybko, by Melania uwierzyła jej w zupełności. – Nie możecie całe życie wyciągać mnie z kłopotów. Jeśli sama nie spróbuje, nigdy się tego nie nauczę. Całe życie chronicie mnie na zmianę. A ja nie potrafiłam nawet powiedzieć nie, gdy ciebie ranił najważniejszy człowiek w moim życiu.
-Daj spokój. – weszła jej w słowo. – Sama mu na to pozwoliłam i sama musiałam za to zapłacić. Każdą cenę.
-Dlatego się zmieniłaś? Dlatego zaczęłaś się bawić, zamiast żyć?
-Tylka. Ja tylko przestałam pozwalać im wchodzić w moje życie. Żaden facet nigdy więcej nie będzie całym moim życiem. Nie pozwolę sobie na to! – usłyszała trzaśnięcie drzwiami. I już wiedziała, że spieprzyła więcej niż naprawiła. – Muszę kończyć. Zadzwonię.
Wybiegła z mieszkania Przemka, jednak nigdzie nie zauważyła chłopaka. Zaklęła pod nosem. Nie tak miało to wyglądać, nie tak. Usiadła na ławce i czekała, sama nie wiedząc na co. Gdyby tylko szło się wypisać z życia.

Dzwoniła. Znowu. Od trzech dni dzwoniła non stop. Była kilkakrotnie pod jego drzwiami. Nie miał jednak zamiaru z nią rozmawiać. Powiedziała wszystko, co było do powiedzenia. Szkoda tylko, że nie jemu. On powinien to od niej usłyszeć. Prosto w twarz. Kochał ją. Liczył, że i ona kiedyś poczuje coś więcej. Nie miał już jednak złudzeń. Melania Włodarczyk nie umiała kochać. A on nie miał zamiaru stać się kolejną zabawką w jej kolekcji. Jeśli podejmie próbę nauczy ją kochać. Jeśli sobie odpuści, straci resztki siebie. Pierwszy raz w życiu nie wiedział, co powinien zrobić. I to przerażało go najbardziej. Gra, w której brał udział, już dawno przestała być grą. Nie znał wszystkich szczegółów i nie łudził się już, że kiedykolwiek je pozna. To co łączyło Melanię z jego ojcem na zawsze zostanie ich tajemnicą. Jeszcze bardziej zastanawiał go udział Kwasowskich w tym wszystkim. O ile jeszcze umiał wytłumacz sobie powód Melki, powód ojca był zupełnie dla niego obcy i nieznajomy. 
Wychodząc z mieszkanie nie spodziewał spotkać się jej pod blokiem. Jak gdyby nigdy nic wyminął ją obojętnie. I wtedy zadzwonił telefon. Ten, który nigdy powinien nie rozbrzmieć. Ten, które żadne z nich nigdy nie powinno odebrać. Ten, którego Kamil nie powinien nigdy wykonać. Ten, który nigdy nie powinien ich dotyczyć. Spojrzał za siebie. Melania siedziała ze łzami w oczach. Jemu trzęsły się ręce. Ich koniec był bliski.

Siedziała w przemkowym samochodzie próbując dodzwonić się do Matyldy. Ta jednak uparcie miała wyłączony telefon. Wybrała więc opcję ostateczną. Jedyną osobę, która o Melanii wiedziała wszystko. Nigdy więcej nie miała zamiaru się z nią kontaktować. Wiedziała, że wybierając numer Danuty koniec jest bliski. Obiecała, że jej, że nigdy nie wróci. Nigdy więcej nie spotka się z Kwasowskim. Nigdy więcej nie powie do niej babciu... Obiecała jej tyle rzeczy z łamiącym sercem. On. Rafał Kwasowski złamał życie im wszystkim. 
-Niech się pani nie rozłącza - powiedziała, gdy tylko usłyszała głos kobiety po drugiej stronie słuchawki. - Bardzo proszę. Ja muszę tylko znaleźć Tylkę...
-Umawiałyśmy, że nigdy więcej nie zburzysz spokoju mojej rodziny. - Danuta odpowiedziała ostrzej, niż Melania się spodziewała. Zabolało. 
-Wojtek. - rozpłakała się. -Wojtek... - żadne słowo nie chciało przejść jej przez gardło. Poczuła, jak Przemek zabiera z jej dłoni telefon. 
-Dzień dobry, Przemysław Czauderna. Jestem znajomym Kamila z klubu, niech pani posłucha, szukamy Matyldy. Próbowaliśmy się do niej dodzwonić, ale ma wyłączony telefon, a koniecznie musimy z nią porozmawiać. Wojtek miał wypadek, jest w szpitalu. - spojrzał na rozpadającą się dziewczynę. - Myślę, że Matylda chciałaby być obok niego. 
-Pan nie rozumie. Wszytko złe co się wydarzyło, jest winą Włodarczyków. Moja wnuczka nie będzie...
-Tu nie chodzi o Wojtka, myślę że Matylda by sobie i nam tego nie wybaczyła. Nie wybaczyłaby nam, gdybyśmy to przed nią zataili. 

12.12.2012. 
-Kiedyś mu powiem. - Matylda patrzyła na uśpione oblicze Kopenhagi. - Nie chce, żeby nasz koniec był taki, jak wasz. Niewiadomy.
-Tylka, my co to innego. Ja zdradz....
-Nigdy byś tego nie zrobiła. - Matylda weszła w słowo swojej przyjaciółce. - Wujek Rafał prawda?
-To nie ma znaczenia. 
-Co on ci powiedział? - Matylda uważnie spojrzała na przyjaciółkę. 
-Nic. - Melka upiła kolejny łyk taniego wina. - Sęk w tym, że nic mi nie powiedział. Całej prawdy dowiedziałam się od kogo innego. Prawdy, która nigdy nie powinna się zdarzyć. Ale tu już nie o to chodzi. Mój brat cię kocha. Ty kochasz jego. Musisz mu powiedzieć. 
-A co jeśli miłość nie wystarczy? 
-Tylka. - Melania chwyciła przyjaciółkę za rękę. - Jesteś całym jego światem. Od dawna. Czasem mam wrażenie, że kochał cię już w podstawówce. Jeśli Włodarczykowie kochają to raz a porządnie. Na całe życie. Na pewność. 
-Jest jeszcze życie, które ma swój plan na przyszłość. 
-Jakie jest twoje marzenie? 
-Zestarzeć się z nim. Urodzić mu dzieci, bawić razem wnuki, nie pozwolić mu upaść. 
-Więc walcz. - Melka przytuliła dziewczynę. A jeśli kiedyś coś spieprzy, lepiej niech zdechnie, bo będzie miał ze mną do czynienia. - uśmiechnęła się. 
-Kamil czeka. - Tylka niepewnie spojrzała na przyjaciółkę. - On wybaczyłby ci wszystko. 
-Ja też kiedyś wrócę. - Melania otarła łzy. - Ale wtedy gorzko tego pożałuje. 


Pokaż samej sobie, że potrafisz iść własną ścieżką. bez niczyjej łaski, bez zlitowania. Tak samo jest w walce. Nie będzie łaski. Nie będzie zlitowania. Ty albo on. Daj z siebie wszystko albo uciekaj. Walka to wolność.

*******
Witajcie moi drodzy w pierwszym tygodniu wakacji, ja swoje mam nadzieję zacznę po południu.
O ile zdam ostatni egzamin :)
Co do pojawia się kolejnych rozdziałów, mam nadzieję, że letni czas będzie ze mną współgram i co niedzielę będziemy się spotykać. 
Zainteresowanych zapraszam na coś nowego i chyba już więcej nic nikomu nie będę obiecywać. Tym razem nie napisze, że ostatnie, o nie. Coś innego, z Wojtkiem w roli głównej. Pojawi się również Andrzej Wrona i ciutkę inna tematyka. Mówiłam, że kocham smary? Nie? To mówię :)
pamietajac.blogspot.com Bohaterowie i prolog jest, reszta w odległej przyszłości :)
To by było na tyle, trzymamy kciuki za naszych i do zobaczenia! :)

niedziela, 19 czerwca 2016

06. Zmienić Wronę w przykładnego męża. Na to mój szanowny brat nie pozwoli.

To nie był najlepszy pomysł, żeby iść z Kwasowskimi na kolacją. Nie był w nastroju, a uparcie boląca głowa nie zachęcała do spotkań towarzyskich. Zwłaszcza, że spotkanie wcale nie miało być miłe. Sam nie wiedział, dlaczego akurat on został pośrednikiem w tej całej sprawie. Dla niego była zakończona zanim na dobre się rozpoczęła. Uwielbiał Matyldę, Wojtka nawet lubił, ale o jego siostrze nie mógł powiedzieć  ani jednego dobrego słowa. Melania Włodarczyk wciąż budziła w nim strach. A on Przemysław Czauderna bał się w życiu tylko jednego, pająków. Stał przed blokiem Kwasowskich i czekał na przypływ odwagi. Oddychając głęboko pokonał w końcu schody dzielące go od mieszkania przyjaciela. Zadzwonił delikatnie i czekał na właściciela. Gdy drzwi się otworzyły, nie miał już wyboru. Uśmiechnął się delikatnie i podał Kamilowi wino. Ogarnął wzrokiem pomieszczenie, jednak nigdzie nie dostrzegł panny Włodarczyk.
-Dzięki, że przyszedłeś. Ktoś wreszcie musi mu przemówić do rozumu. – Kamil uśmiechnął się blado. – Jeśli nie słucha już Melki, znaczy, że jest źle. Co jak co, ale Melanii on zawsze słucha.
-Stary, ale wytłumacz mi jedno. Co ja mam z tym wspólnego?
-Wiesz, jak kończą się takie zabawy.
-I tak nie uwierzy. – Przemek spojrzał na mężczyznę. – Dopóki nie straci wszystkiego, nie uwierzy. Mariusz nie wierzył, zakładając sobie sznur na szyję. – na dźwięk dzwonka aż podskoczył. – Wojtka nie będzie, tak?
-Tak,  tylko Matylda i Mela. – usłyszał śmiech na korytarzu, teraz tylko wystarczyło zachować zimną krew.

-Przepraszamy za spóźnienie, ale jedyne dziecko tej tu, nie chciało nas wypuścić. – Tylka uściskała chłopaków.
-Dziecko? – zapytał niepewnie on.
-Zazwyczaj mówimy o takim małym zaróżowionym niemowlęciu, które samo się nie naje, nie napije i nie przewinie kupy. – uśmiechnęła się do chłopaka. – Nie mieliśmy chyba jeszcze okazji, żeby...
-Jaka ze mnie dupa. – Kamil strzelił sobie ręką w czoło. – Przecież wy się nie znacie. Przemek to jest siostra Wojtka, Melania. Mela to jest Przemek, ten który musi nam pomóc.
-Cześć – wyciągnęła dłoń, ku chłopakowi.
Uśmiechnęła się, więc gra dopiero się rozpoczynała. Jak się zakończy zależy tylko od nich. 
-Ale jakim dzieckiem? – Kamil spojrzał na kuzynkę.
-Stefek wrócił z dalekiej podróży.
-On jeszcze żyje? – zapytał Kamil pamiętając staruszka z osiedla Włodarczyków.
-I dalszym ciągu cię nie pozdrawia.

-Ok. Jeszcze raz. – odezwała się niepewnie Tylka. – Chcecie, żeby poszedł na terapię tak?
-Nie. Nie zrozumiałaś, Tyldzia. – Asia spojrzała na dziewczynę. – Przemek i Melka mają rację. Terapia nic nie da. Trzeba wymyślić coś innego.
-Co?
-Tego jeszcze nie wiemy. – Kamil podrapał się po głowie.
-Gdybym go nie znała, to kazałabym ci od niego odejść. Ale wtedy, nawet diabeł nie wyciągnie go stamtąd. –Mela spojrzała na przyjaciółkę. – Ale to nie wypali. Trzeba wymyślić coś innego.
-Powiedzmy mu prawdę. – Kamil spojrzał niepewnie na dziewczynę, która aż zakrztusiła się własną śliną.
-Ty chyba jesteś niepoważny! Kwasowski, ja naprawdę cię kiedyś zamorduje i każdy sąd mnie uniewinni! – Melania krzyknęła. – Zacznij wreszcie myśleć czymś innym niż swoim malutkim przyjacielem.
-A masz inne wyjście?
-Znajdzie się! – spojrzała na niego. – Nie dowie się tylko on, a ja nie mam zamiaru tłumaczyć mamie, dlaczego przypadkiem jej ukochany kandydat na zięcia nim nie został! I wtedy na pewno będziesz martwy.
-To co chcesz zrobić?
-Zmienić Wronę w przykładnego męża. Na to mój szanowny brat nie pozwoli.
-Żebyś czasem jeszcze za mąż nie wyszła.

Siedziała na ławce przed blokiem nie wiedząc, co ma ze sobą zrobić. Z jednej strony musiała mu pomóc, z drugiej nie marzyła o niczym innym, jak tylko o powrocie do swojego życia. Trzymała w ręce papierosa. Ona też była uzależniona. Od nich, od adrenaliny, od zmian. Tak, jakby bała się stagnacji. W jednej chwili zmieniała całe swoje życie, zostawiając za sobą wszystko. Paliła mosty, by nie mieć do czego wracać. Poczuła, jak dosiada się do niej Przemek. Nie powiedział nic. Bo co można było powiedzieć w takiej sytuacji. Pozwolił, by wtuliła się w jego ramię. Musiała zrobić wszystko, by nie został kolejnym uzależnieniem w jej życiu.
-Widzę, że w tej rodzinie wszyscy macie swoje uzależnienia. – zaśmiał się cicho.
-Rzuciłam kilka lat temu, ale zawsze mam je w pogotowiu. – spojrzała na niego. – Jak się dowiedziałeś?
-Mój szwagier grał. Kiedy Mariusz dogorywał, Wojtek zaczynał.
-Przestał? – zapytała z nadzieją w głosie.
-Powiesił się. – spuścił głowę. – Nie mogliśmy mu pomóc. Gdy moja siostra dowiedziała się o długach, kazała mu się iść leczyć. Wzięła kredyt i je spłaciła, ale on już nie był do życia. Wolał ze sobą skończyć.
-Przykro mi. – powiedziała cicho w jego szyję.
-Nie sądziłem, że nikt się nie połapie. – zaśmiał się. – Melania Włodarczyk jest przecież ostra i zła.
-Że lepiej ze mną nie zadzierać, bo połykam w całości, też mówili? – zaśmiali się. – Też to słyszałam, ale jakoś jeszcze żyjesz. Przemek?
-Tak. – spojrzał na nią.
-A co jeśli nam się nie uda? Jeśli nie znajdziemy sposobu?
-On porządnie cię skrzywdził i kiedyś mi powiesz wszystko, a wtedy ja zrobię z nim porządek. – uśmiechnął się. – Czyli można powiedzieć, że Mela Włodarczyk potrafi być oswojona i całkiem całkiem. 
-Weź, poza oficjalna - zaśmiała się. 
-Po nieoficjalną zapraszam później. - puścił jej oczko. 


Czy można zakochać się w ciągu jednej chwili? W kimś kogo zupełnie się nie zna? Czy można czuć ciepło w okolicach serca widząc człowieka? Tak. Chyba tak. Tak przynajmniej mu się zdawało. Początkowo myślał, że to tylko gra. Że zapomni o niej, gdy tylko to wszystko się skończy. Nie zapomniał i wiedział, że już nie zapomni. Była tu. Tuż obok. Miał ją na wyciągnięcie ręki i musiał zrobić wszystko, by chciała z nim zostać. By przestała się bać. By zapomniała cierpieć. By ten , który zrobił jej krzywdę zapłacił za wszystko. Obiecał to ojcu, więc zrobi wszystko, by obietnicy dotrzymać. On Przemysław Czauderna zrobi wszystko, by Melka znów zaczęła czuć. By nie musiała uciekać. By chciała zostać. Tak. Zdecydowanie się zakochał. 

Ci, którzy są z Tobą w najgorszych dniach w pełni zasługują na to żebyś poświęcił im swoje najlepsze dni. 


...............................
A gdyby tak wszystko rzucić i wyjechać Bieszczady? Albo jeszcze lepiej zacząć hodować małpy na Antarktydzie
Brawo nasi i do przodu (a obiecałam sobie, że koniec z piłką, jakąkolwiek) :)
Do następnego (może zdąży się napisać do przyszłej niedzieli) :)
Buziaki!

niedziela, 12 czerwca 2016

05. Ich dobro zawsze stawiała wyżej niż swoje. Dwa przeciwieństwa złączone siostrzaną miłością z wyboru.

Kończyła biegać, gdy zadzwonił jej telefon. Patrząc na wyświetlacz nie miała ochoty odebrać. Mimo ich ostatniej rozmowy wciąż nie miała ochoty z nim rozmawiać. Każde ich spotkanie i tak kończyło się kłótnią. Taka już była. Musiała mieć ostatnie słowo w każdej sprawie. Ignorując sygnał wychodzący z urządzenia, zaczęła się rozciągać. Jednak Kamil nie miał zamiaru zrezygnować. Przerywając więc swoje zajęcie, odebrała.
-Powiedz, że jest z tobą Wojtek. – rzucił bez przywitania. – Melania, powiedz mi, że jest z tobą.
-Nie. – odparła popijając wodę. – Nie widziałam go od wtorku. Dzwoniłeś do Tylki?
-Tak. Nigdzie go nie ma. Powinien być od paru dni w Spale, ale zapadł się pod ziemię. Dzwoniłem do Wrony i Karola. Kryją go, że jest chory. Ale ile można. Nawet jelitówka się kiedyś kończy.
-Kamil uspokój się. Może po prostu nie wiem, pojechał kogoś odwiedzić. Albo coś.
-Melka, kogo? Jakby był u rodziców, to byśmy wiedzieli. Gdyby był z chłopakami też. Zniknął. Tylka jest przerażona.
-Chyba wiem, gdzie może być. – zamyśliła się. – Muszę to sprawdzić i dam ci znać, ok? Kamil.
-Tak?
-Nie, właściwie już nic. – rozłączyła się.

Miała nadzieję, że z tym skończył. Miała nadzieję, że tamten raz był ostatni. Kasyno. Kiedy zaręczył się z Matyldą, miał skończyć z tym raz na zawsze. Stanęła przed budynkiem bojąc się widoku, który mogła zostać w środku. Ona Melania Jadwiga Włodarczyk się bała. Nie o siebie. Już dawno temu  przestała bać o siebie. Wojtuś. Starszy o całe siedem minut. Jednak to zawsze ona ratowała ich z kłopotów. Jego i Kamila. To zawsze jej obrywało się najwięcej. To ona była, a bynajmniej pełniła rolę tego starszego. Siedział przy stoliku u kończył partię. Był zadowolony, więc passa była po jego stronie. Podeszła do niego. Nie zauważył jej. Dotknęła delikatnie jego ramienia. Drgnął prawie nie zauważalnie.
-Wojtuś wychodzimy. – odezwała się cicho. – Dość już wygrałeś.
-Jeszcze raz.  – powiedział tak, jakby w powietrze. – Ostatni.
-Wystarczy. Tylka odchodzi od zmysłów. Albo wychodzisz ze mną, albo dzwonię na policję. – popatrzył na nią złowrogim spojrzeniem, ale wstał. Kiedyś oboje by wybuchli. Ostatnim razem krzyczała. Teraz wiedziała, że to nic nie da. Jej brat był uzależniony, a ona musiała mu pomóc. Choćby po pomoc miała pójść do samego diabła, ewentualnie Kwasowskiego.

Siedzieli wszyscy przy wojciechowym stole. Nie patrzyli na siebie. Wszyscy zatopieni w swoich myślach. Każdy ze swoim pomysłem wyjścia z zastałej sytuacji.
-Tak dłużej być nie może! – Kamil odezwał się pierwszy. – Wojtek do cholery!
-Nic nie mów. – Melka spojrzała na Kamila. – Ty akurat nic nie mów.
-Odezwała się święta. – prychnął. – No dalej. Pochwal się, jak się żyło w tym wielkim świecie.
-Ty! – stanęła naprzeciwko chłopaka, wbijając palec w klatkę piersiową. – Ty jesteś winien temu wszystkiemu.
-Nie zaciągnąłem go do tego kasyna!
-Ale przestałeś być przyjacielem. – podniosła głos.
-Nie ja wyjechałem nie wiadomo gdzie! – krzyknął
-Wszyscy wiedzieli gdzie jestem! Wystarczyło tylko trochę ruszyć głową.
-Zamkniecie się wreszcie! – Matylda wstała i stanęła między nimi. – Wszyscy wszystko wiedzą, a ja? Dlaczego ja nigdy niczego nie wiem? Dlaczego zawsze mnie pomijacie? Nie jestem taka słaba, jak wam się wszystkim wydaje. Poradzę sobie z nałogiem Wojtka, poradzę sobie z rozpadnięciem przyjaźni mojego życia, poradzę sobie z utratą mojej siostry z wyboru, ale nie poradzę sobie, jeśli przestaniemy rozmawiać! A wy potraficie się tylko na siebie drzeć. I w tym momencie bardzo dobrze, że ono nigdy nie pojawiło się na świecie!
-Tylka... – ale jej już nie było.
  
7.03.2009 Andrychów
-Żadnego tropu, nic? – Kamil po raz kolejny zapytał Wojtka. – Minęło już tyle czasu, przecież gdzieś musi być.
-Jest i pewnie ojciec wie, gdzie. – Wojciech podrapał się po brodzie. – Ale z jakiegoś powodu nie chce powiedzieć nikomu.
-Cholera. Nikt tak nie znika bez śladu. Nikt.
-Uspokój się. Melania Włodarczyk nie może zniknąć tak łatwo. – Wojciech zmusił przyjaciela do zajęcia miejsca naprzeciwko niego. – Ją znają wszyscy. A jak nie ją, to znają mnie i ojca. Taka osoba, jak Melka nie może rozpłynąć się w nicości.
-A jednak się rozpłynęła. – Kamil spojrzał na przyjaciela.
-Melania jest w Katowicach – odwrócili głowę za głosem dochodzącym z drugiego końca pokoju. – Skończy tam szkołę i najprawdopodobniej zacznie studia. – ojciec Wojciecha wszedł i spojrzał na mężczyzn siedzących na kanapie. – Ale jeśli któryś wpadnie na pomysł, żeby ją znaleźć, zabije.
-Tato? –Wojciech spojrzał na ojca – Co ty chcesz przez to powiedzieć?
-Nic. To sprawa między mną, a moją córką. – odparł i wyszedł z pomieszczenia.

Znalazła ją w pośrodku parku. Siedziała skulona i wielką paczką paluszek leżącą obok. Płakała. Nienawidziła momentu, gdy Tylka płakała, a ona nie umiała jej pomóc. Może dlatego, że ona wcale nie była lepsza? Tylko że ona zawsze robiła to w samotności. Zamykała się w środku nocy w łazience i przy akompaniamencie płynącej wody i ręcznika w gębie płakała. Może dlatego była tak zahartowana? Była dziewczynką, która nie nadawała się na siatkarza, ani innego sportowca. Więc została pracownikiem prosektorium. Nie była powodem dumy rodziców. Bez faceta, planów na przyszłość, możliwości zostania matką. Nawet samotną. Miała psa, parę znajomych, mieszkanie na walizkach, wielomiesięczne podróże po świecie i kilku facetów na pochmurne letnie wieczory. Ot. Taka była Melania Jadwiga Włodarczyk. Jej przeciwieństwo siedziało obok niej. Najlepsza uczennica z idealną figurą i pięknym uśmiechem. Najlepsze stopnie połączone z licznymi konkursami. Wysportowana. Zawsze pogodna i przyjacielska. Bez wad. Prócz jednej. Zbyt łatwo ufała ludziom. Zbyt łatwo im ulegała. Taka była Matylda Maria Kwasowska.  Ich dobro zawsze stawiała wyżej niż swoje. Dwa przeciwieństwa złączone siostrzaną miłością z wyboru.
-Ile to trwa? – zapytała nie patrząc na przyjaciółkę. – Choć raz nie chroń mnie na siłę.
-Trzy lata... – spuściła wzrok. – Wojtek gra trzy lata. 

..............................
I powiem tylko, że powoli zaczynamy grę.
Kto tu jest ofiarą, a kto winowajcą? I kto tu naprawdę pociąga za sznurki?

Dziękuje za wsparcie. 
Buziaki i do następnego :)

niedziela, 5 czerwca 2016

04. Naprawdę. Możesz mi nie wierzyć, ale mam dość zachowywania się, jak dziecko.

Włączyła telefon. Pierwszy raz od dwóch miesięcy. Patrzyła na spokojne oblicze Tadź Mahal. Zawsze marzyła o wyprawie do Indii. Zawsze chciała zobaczyć magiczne mauzoleum. Nie wierzyła w miłość, ale jeśli kiedykolwiek miałaby ją przeżyć to taką. Tak wielką i silną jak oni. Jak ten cesarz, który wybudował białe mauzoleum dla swojej przedwcześnie zmarłej żony. Tylko tak warto było kochać. Pełna skrzynka sms-ów i milion nieodebranych połączeń. Nie była taka silna, jak wszystkim się wydawało. Nie była tak nieczuła, za jaką chciała uchodzić. Była taka, jaką ukształtowało ją życie. Stała się, jak skała. Jednak wciąż liczyła na łut szczęścia. Tamta chwila z przed siedmiu lat zmieniła ją na zawsze. Złamała. Miała dwadzieścia parę lat i wiedziała, że jeszcze wiele przed nią, jednak nigdy już nie zaufa sercu. Upiła łyk wina i znów powróciła do fotografii sprzed wielu lat. Siedzieli wszyscy razem. Byli paczką najlepszych przyjaciół. Wiecznie razem. Nierozłączni. Nie wiedziała, kiedy się zakochała. Kiedy przekroczyła granicę. Wszystkie jej koleżanki kochały się w jej bracie i Kamilu. Ona miała ich na wyłączność. Z chwilą, gdy zaczęli dorastać wszystko się zmieniło. Ona się zmieniła. Poczuła się zagrożona. Już nie były jedynymi kobietami w ich życiu. Tylka zawsze była wrażliwa. Przewrażliwiona jedyna córeczka rodziców. Ale kochała ją. Za wszystko. Była jej jedyną siostrą. Czasem zastanawiała się, co ona widziała w jej bracie. Byli typową parą składającą się z przeciwieństw. On narwany i nieprzewidywalny. Ona delikatna i spokojna. Ale to musiała być miłość. Czasem żałowała, że ona nigdy takiej nie doświadczy. Przemek choć dawał poczucie bezpieczeństwa był tylko etapem. Taka była umowa. Miał tylko jej pomóc. Nie mogła liczyć na nic więcej. Nie pozwoli sobie zresztą, by ktoś znów wszedł w jej życie i wyprał się jej kosztem. Nie. Teraz to ona będzie się bawić. Wiedziała, że przesadziła. Minęło siedem lat i musiało się skończyć. Nie wybaczy im. Tego była pewna, ale zrobi wszystko, by zapłacili jej za wszystko. Znalazła wreszcie sposób, teraz musiała tylko znaleźć tylko czas.  A wtedy zniszczy swoją rodzinę, tak jak ona zniszczyła ją. 

-Melka? – usłyszała krzyk Wojtka po drugiej stronie słuchawki. – Gdzie ty jesteś? Kiedy będziesz?
-Braciszku. – nie wiedziała, co miała mu powiedzieć. – Będę w przyszłym tygodniu. Mówiłam mamie, że planujemy pojeździć  po świecie.
-Nie mogłaś powiedzieć Matyldzie?
-Wojtuś... – odetchnęła głęboko. – Będę w przyszłą sobotę. Zaproś Kamila z ... – przełknęła ślinę. – z żoną. Chyba już wystarczy.
-Wiedziałem, że na ciebie zawsze można liczyć. Kto, jak kto, ale ty byś miała nie dać rady.
-Pozdrów Tylkę.

20.08.2008 Bielsko Biała
Wracali do domu trzymając się za rękę. Śmiali się. Bielsko  powoli budziło się do życia, gdy oni kończyli dzień. Kamil uraczył dziewczynę kolejnym uroczym żartem. Wiedziała, że właśnie z nim mogłaby pójść na koniec świata. Byli, jak Romeo i Julia, jak Tristan i Izolda ale ze szczęśliwym zakończeniem. Melania wtuliła się w silne ramiona swojego mężczyzny. 
-Wiesz, że dzisiaj mija piętnaście lat, odkąd mieszasz mi w życiu? - zapytała wprost do kamilowego ucha. - I mam nadzieję, że nigdy nie przestaniesz. 
-Kocham cię. - powiedział całując dziewczynę na środku ulicy. Zaczął padać ciepły letni deszcz, a oni śmiejąc się stali i skradali sobie drobne całusy. 
-Tamten dzień był najszczęśliwszy w moim życiu. - uśmiechnęła się. - Nawet jeśli musiałam poświęcić wszystko. 
-Tamten dzień był naszym dniem Melanio Kwasowska. - chwycił dziewczynę i zaciągnął w ciemny zaułek. - Pamiętasz, co mi wtedy powiedziałaś? Że jeszcze pożałuje, że kiedykolwiek pojawiłaś się w moim życiu. Jednaj rzeczy żałuje, że pojawiłaś się w nim tak późno. 
-Ej, mieliśmy po kilka lat, czego ty byś chciał? -trzepnęła chłopaka lekko w ramię. 
-Móc się z tobą zestarzeć. Chcę byś została kiedyś moją żoną. Urodziła mi gromadkę dzieci. Byśmy usiedli pewnego ciepłego ranka na naszym prywatnym końcu świata i obserwowali, jak nasze wnuki bawią się w naszym dużym ogrodzie. -wpatrywał się w jej oczy. Oczy osoby, która kochała. Osoby, którą on kochał. - spojrzał na nią, odpinając zamek jego bluzy. Zmieniała swoje oblicza. Po wyjściu z klubu nie przypominała tamtej dziewczyny. Ubrana w jego bluzę, podarte dżinsy i kolorowe trampki, bez śladu makijażu była jego. Prawdziwa. Niezniszczalna. Jego.
-Weźmiesz mnie tutaj. - zaśmiała się. - Na środku jednaj z ruchliwszej ulicy w mieście?
-Wezmę cię i na końcu świata. - wsunął się powoli w nią. - A teraz nie przeszkadzaj, nakręcałaś mnie cały wieczór, niegrzeczna.


Był niespokojny. Niezaplanowana kolacja w Włodarczyków nie wróżyła niczego dobrego. Melka się nie zmienia. Nie potrafił inaczej o tym myśleć. Przecież właściwie nie stało się nic. Nic, czego oboje by nie chcieli. A potem go zdradziła. Proste. Zawsze była trudna. Zawsze z ciętym językiem. Miał tylko nadzieję, że nie wygada się przy Joasi. Ona nie mogła dowiedzieć się nigdy. Patrzył na szykującą się żonę. Była taka piękna. Wypukły brzuszek dodawał jej uroku. Za kilka miesięcy zostanie matką jego dziecko. Kobieta jego życia. Jedyna kobieta, którą kiedykolwiek kochał. Którą chciał kochać.
-Gotowy? – poczuł szczupłe ręce kobiety oplatające go w pasie.
-Tak. Jeśli nie chcesz, nie musimy iść.
-Chciałabym wreszcie poznać tą waszą słynną Melanię. – uśmiechnęła się czule. – Tyle o niej słyszałam, a nigdy nie miałam okazji poznać.
-Kochanie, cokolwiek by nie powiedziała, wiedz, że cię kocham. – pocałował żonę.

Kończyli jeść kolację, gdy Melania podniosła swój kieliszek i wskazała, że chciałaby zabrać głos. Patrzył na nią z uwagą. Na nią i Kamila. Coś wyraźnie się między nimi wydarzyło, jednak nigdy nie zastanawiał się co.
-Chciałabym wam podziękować za przybycie. – powiedziała poważnie, jednak za chwilę zaśmiała się głośno. – O dziwo nie mam zamiaru dzisiaj kłócić się z Kwasowskim.  Cieszę się, że miałam okazję wreszcie poznać jego nie tylko piękną, ale i uroczą żonę. – uśmiechnęła się ciepło do kobiety. – Co złe mam nadzieję, że zostawimy za sobą. Zaczynacie wszyscy nowy etap w swoim życiu. Wy za chwilę zostaniecie rodzicami, a mój brat z moją cudowną siostrą się pobiorą. Więc i ja chciałabym zmienić coś w swoim życiu. – upiła łyk wina. – Wracam do Polski. Dokończę specjalizację w Bielsku.  – poczuła, jak Tylko rzuca się jej na szyję. Jak Wojtek i Joanna jej gratulują. Tylko Kamil siedział i nie ruszył się choć o milimetr.
-Nareszcie.

Stali na tarasie i patrzyli na nocny obraz Bielska. Oparta o balustradę popalała kolejnego papierosa. Nie miała zamiaru odezwać się pierwsza. On również nie spieszył się do zabrania głosu. Kiedyś uwielbiała z nim milczeć. Kiedyś uwielbiała robić z nim wszystko.
-Dlaczego wracasz? – zapytał cicho nie patrząc na nią.
-Wojtek za chwilę się żeni. Poza tym ma jakiś problem. A nie pomogę mu siedząc w Kopenhadze.
-Pytam o prawdziwy powód.
-Nie ma innego. – popatrzyła na niego. – Naprawdę. Możesz mi nie wierzyć, ale mam dość zachowywania się, jak dziecko. Poza tym czasu nie cofniemy. Ty masz żonę i dziecko w drodze. A ja chce zacząć od nowa.
-Melka. – spojrzał na nią.
-Nie Kamil. – dotknęła jego dłoni. – To ja przesadziłam. To ja cię zraniłam, a potem całą winę zrzuciłam na ciebie. Przepraszam. Byłam dzieckiem, które na siłę próbowało być dorosłe.
-Zgoda? – Wyciągnął rękę.
-Zgoda. – uśmiechnęła się do niego.

20.10.2008 Bielsko Biała
Późnym wieczorem, wyciągnął Melę wręcz siłą na spacer. Za każdym razem, gdy spędzali czas tylko we dwójkę, był szczęśliwy. Przy niej odnajdywał spokój, którego nie zaznał przy nikim innym. Świat nie miał wtedy znaczenia, gdy miał przy sobie ukochaną kobietę. Jeśli nie zrobi tego teraz, nie zrobi tego nigdy. Po raz kolejny sprawdził zawartość małej kieszonki w swojej kurtce. Wszystko było na miejscu. Stanął pod wielkim dębem rosnącym w parku.
-Pod tym dębem mój dziadek oświadczył się mojej babci, mój tata mojej mamie. - spojrzał na dziewczynę i przyklęk na jedno kolano. - Chciałem, żeby było romantycznie, ale u nas taka...
-Tak. - weszła mu w słowo i próbowała podciągnąć go w górę. - Tak, Kamil, tak.
-Fajnie, ale ja jeszcze niczego nie powiedziałem. - uśmiechnięty wbił się w jej usta. - A więc, Melanio Włodarczyk, czy uczynisz mi ten zaszczyt i zgodzisz się znosić moje humory do końca życia?
-Tak. - wsunął na palec dziewczyny pierścionek z delikatnym oczkiem. W jej oczach zabłysnęły zły. Był szczęśliwy. 

Takie mam zamiary, że nigdy jej nie opuszczę (...), że zawsze będę przy niej, a jak mnie odpędzi - to będę w okolicy, w zasięgu głosu, żeby zawsze mogła zawołać mnie na pomoc.

............................
I żeby tu tylko chodziło o Kamila. 
Tak mi się ostatnio nasunęło, jak ty dawno nie straciłaś weny...
I co? Napisałam sobie rozdział o kibolach, dokończyłam materiał promocyjny w pracy i bach. Weny brak. 
Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie, proszę o przekazanie cudnego natchnieniu, niech wraca.
Spokojnej niedzieli i do następnego :)
(oby lepszego) 


PS Dzisiaj wszyscy jedziemy dla Ciebie! Gdziekolwiek jesteś...